Mateusz Młyński zaliczył szalony weekend. Występujący do tej pory jedynie w drużynach juniorskich Arki pomocnik, w piątek 10 sierpnia został zgłoszony do kadry Arki w ekstraklasie. 17-latek dzień później znalazł się w osiemnastce meczowej na spotkanie z Górnikiem Zabrze. Mecz rozpoczął się o 20:30, a ok. 45 minut później Młyński, przebrany w strój meczowy, intensywnie się rozgrzewał, by chwilę później pojawić się na boisku.
W wejściu na boisko urodzonego w 2001 roku zawodnika nie było przypadku i nie była to, jak mogło się początkowo wydawać, jedynie szalona decyzja by odwrócić losy nieukładającego się meczu. Trener Zbigniew Smółka na pomeczowej konferencji prasowej argumentował pojawienie się w kadrze meczowej i na boisku młodego zawodnika, jego dobrą postawą na treningach. "Obiecałem mu te minuty" - powiedział szkoleniowiec żółto-niebieskich. "Powiedziałem mu, że ma wejść i nam pomóc, bo jest źle i nie mamy nic do stracenia".
Młyński od początku swojego występu był bardzo aktywny. Był pod grą, nie bał się odpowiedzialności. W pierwszej ofensywnej akcji dobrze pokazał się do gry, po otrzymaniu podania nieco za długo trzymał piłkę przy nodze, ale poskutkowało to faulem i pierwszą żółtą kartką dla Adriana Gryszkiewicza. W 60. minucie Młyński otrzymał bardzo dobre podanie od Rafała Siemaszki. Źle jednak przyjął piłkę w polu karnym, w efekcie wyrzucając się do prawej strony i oddając uderzenie, z którym łatwo poradzili sobie rywale, choć odbita piłka trafiła jeszcze pod nogi Damiana Zbozienia, który spudłował. Kolejne 10 minut i kolejna okazja debiutanta. Tym razem szarżujący Młyński został przewrócony przez Gryszkiewicza w polu karnym. Sędzia mimo konsultacji VAR zdecydował się podtrzymać swoją oryginalną decyzję o podyktowaniu rzutu wolnego, jednocześnie wykluczając z gry Gryszkiewicza. W doliczonym czasie gry Młyński znów był faulowany, tym razem z lewej strony pola karnego i po stałym fragmencie gry Arkowcy mieli ostatnią dobrą okazję do zmiany wyniku.
To, co charakteryzuje Młyńskiego, to dobra technika i przebojowość. 17-latek nie boi się odpowiedzialności, próbuje gry jeden na jeden. W poczynania debiutanta, co zrozumiałe, wkradł się jeszcze stres, czego efektem były niedokładności, jak przyjęciu w sytuacji bramkowej, oraz niecelne podania (59% celności to najniższy wynik w drużynie), także straty piłki (sześć). W miarę upływu czasu i kolejnych minut spędzonych na boisku, powinno być jednak coraz lepiej.
Co ciekawe, jeśli chodzi o średnie pozycje na boisku, Młyński (nr 35) grał najwyżej ze wszystkich zawodników Arki, wyżej nawet od nominalnego napastnika, Rafała Siemaszki.
Pochodzący z Kobysewa piłkarz przebiegł w meczu 5,90 km, zanotował 7 sprintów (najwięcej, jedenaście, miał Damian Zbozień, a po 9 Jankowski, Janota i Marciniak). Maksymalna prędkość to 30,16 km/h, co było 7. wynikiem w drużynie (najszybszy Frederik Helstrup 32,27 km/h).
Młyński wygrał 11 pojedynków, najwięcej w Arce obok Luki Maricia, na łącznie 21 prób (skuteczność 52%). Pod względem skuteczności pojedynków, pomijając piłkarzy linii obrony, lepszy od Młyńskiego był tylko Andrij Bohdanow. W końcu młody pomocnik zaliczył pięć udanych odbiorów na siedem prób (71%), a w tym aspekcie przewyższyli go Marić i Nalepa, którzy jednak zanotowali mniejszą liczbę prób, odpowiednio 4 i 2.
Uwieńczeniem udanego weekendu jest dla młodego pomocnika poniedziałkowe przedpołudnie. To dziś Młyński podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt z Arką. Umowa będzie obowiązywać do 30 czerwca 2021 roku. Obecność Młyńskiego w kadrze może też okazać się ważna dla losów Arki w Pucharze Polski. W tym sezonie na boisku w tych rozgrywkach musi przebywać przynajmniej jeden młodzieżowiec.