Kiedy ,,Niebiescy” po raz ostatni wizytowali Gdynię, szykowali się już do spadku z Ekstraklasy i choć w tamtym spotkaniu szybko wyszli na prowadzenie, to kilkanaście minut później bramka wyrównująca Rafała Siemaszki znacznie przybliżyła ich do zasłużonej – na podstawie całego sezonu – degradacji. Życie lubi pisać nieprzewidywalne scenariusze i tak jak wówczas chorzowianie żegnali się z piłkarską elitą, tak teraz mogą się do niej przy ul. Olimpijskiej znacznie przybliżyć. Zawodnicy z Górnego Śląska plasują się na 2. lokacie w tabeli i wciąż – mimo ostatnich niespodziewanych wpadek – mają przed sobą otwartą drogę do awansu. Tyle, że żółto-niebiescy będą chcieli w sobotę rzucić im parę kłód pod nogi. Dla gdynian bowiem to absolutnie ostatni dzwonek, by resztkami sił doszarpać się do baraży i rzutem na taśmę uratować rok – by nie powiedzieć ,,trzy lata”, bo tyle właśnie czasu upłynęło od spadku z Ekstraklasy. Podopieczni Ryszarda Wieczorka muszą podjąć walkę. Nie wolno jeszcze rzucać ręcznika. Nie teraz, nie w tym momencie. W sobotę o 17:30 Arka podejmuje w Gdyni Ruch Chorzów.
Przy pisaniu zapowiedzi meczu ze Stalą Rzeszów mieliśmy na końcu klawiatury frazę, że rzeszowianie są rewelacyjnym beniaminkiem. Zrezygnowaliśmy z niej jednak, bo o ile piłkarze Daniela Myśliwca rzeczywiście spisują się w tej kampanii nadspodziewanie odważnie i prezentują spory polot, o tyle w zestawieniu z beniaminkiem z Chorzowa nawet efektowna Stal wypada blado. ,,Niebiescy” na fali entuzjazmu po promocji na zaplecze Ekstraklasy jesienią demonstrowali kawał dobrej, energetycznej, intensywnej piłki. Zimowali na 3. miejscu w tabeli, tuż za plecami ŁKS-u i Puszczy. Do tego wzmocnili w tym czasie skład czterema zawodnikami, którzy na przestrzeni rundy wiosennej wskoczyli do wyjściowego składu: środkowym obrońcą Pawłem Baranowskim z kazachskiego FK Atyrau, czeskim defensywnym pomocnikiem Janem Sedlakiem z Sigmy Ołomuniec oraz napastnikami Szymonem Kobusińskim z Zagłębia Lubin i Michałem Feliksem z Radomiaka Radom. Te posunięcia na papierze wyglądały bardzo rozsądnie, ale w ocenie szans Ruchu na Ekstraklasę w tamtym momencie należało zachować ostrożność, bo rewelacyjnych beniaminków bardzo często weryfikuje końcówka sezonu. Podopieczni Jarosława Skrobacza wiosnę zaczęli od kilkukrotnego wymęczenia 1:0 po golach w doliczonym czasie przy wydatnej pomocy sędziów, a ostatnio ich wyniki stanowią kalejdoskop. Po porażce 0:2 w bezbarwnym stylu ze słabym Zagłębiem Sosnowiec nagle przyszła chłodna kalkulacja i zimne wypunktowanie Wisły Kraków okraszone wygraną 2:0. Z kolei po dwóch zwycięstwach z rzędu przed tygodniem nastąpiła sensacyjna wpadka w postaci klęski 1:3 z broniącą się przed spadkiem Resovią na własnym boisku (a trzeba powiedzieć, że ten wynik powinien być jeszcze wyższy na korzyść rzeszowian). Mimo przeplatania udanych występów ze znacznie słabszymi, chorzowianie nadal są jednak wiceliderem tabeli i nie muszą oglądać się na rywali w walce o bezpośredni awans. W Gdyni będą chcieli postawić kolejny krok w swoim marszu do najwyższej ligi. Skrobacz jest trenerem, który dużą uwagę przywiązuje do przygotowania taktycznego. Lubi też rotować systemem – na wiosnę Ruch najczęściej gra strategią 3-5-2, ale czasami w tylnej formacji pojawia się też czwórka obrońców. Na pewno nie dojdzie do tego w sobotę, bo defensywa ,,Niebieskich” nad morze przyjedzie poważnie przetrzebiona – tak samo jak jesienią, w meczu z Arką za nadmiar kartek będzie pauzował Konrad Kasolik, a do tego w rywalizacji z Resovią Paweł Baranowski opuścił boisko z kontuzją jeszcze w pierwszej połowie. Grono graczy niedostępnych dla Skrobacza z powodów zdrowotnych uzupełnia prawoskrzydłowy Przemysław Maj, ale on akurat pełni w zespole rolę marginalną. Pod nieobecność Kasolika i Baranowskiego trener gości tercet stoperów złoży z byłego gracza Arki Przemysława Szura, Remigiusza Szywacza oraz Macieja Sadloka. Dostępu do bramki będzie strzegł Jakub Bielecki, który stanowi jedno z odkryć sezonu. Na skrzydłach zobaczymy w sobotę prawdopodobnie Tomasza Wójtowicza i Michała Feliksa, a środek pola zostanie zagęszczony defensywnymi Patrykiem Sikorą (który wróci do składu po pauzie za kartki) i Janem Sedlakiem oraz ustawionym nieco wyżej Tomaszem Foszmańczykiem. W ataku pojawią się Szymon Kobusiński i ofensywny lider drużyny Daniel Szczepan, który w tym sezonie strzelił już 10 goli i dołożył do nich 4 asysty. Ten ostatni jest dla Ruchu kimś takim, kim dla Arki Karol Czubak – człowiekiem, od którego dyspozycji dnia w dużej mierze zależy postawa całego zespołu. Pojedynek snajperów będzie dodatkowym smaczkiem sobotnich zawodów, ale mówimy tu o wątku marginalnym względem ciężaru tego spotkania dla obu klubów. Chorzowianie stanowią ekipę grającą mocno fizycznie, kładącą spory akcent na intensywność, wytwarzającą dużo szumu w polu karnym, nastawioną na bieganie bez piłki. Do tego dysponują najlepszą defensywą w lidze – stracili tylko 31 goli. Niestety w tym wszystkim są też kolejną drużyną, która potrafi robić użytek ze stałych fragmentów gry. Dla żółto-niebieskich ten element piłkarskiego rzemiosła to w tych rozgrywkach prawdziwy krzyż, ale życie nie jest usłane różami i w sobotę gdynianom znów przyjdzie podjąć wyzwanie stanięcia naprzeciw własnym słabościom. Tak to jest, tak to bywa, pies utonął, łańcuch pływa.
Bilans 3 zwycięstw, 6 remisów i 6 porażek na własnym stadionie powoduje, że dla Arkowców ten sezon, jeśli chodzi o statystykę domowych potyczek, jest już przegrany, ale nie czas żałować róż, gdy płoną lasy. Podreperowanie liczb na Stadionie Miejskim musi w sobotę nadejść – nie po to, by uratować zestawienie z całej kampanii, ale po to, by rzutem na taśmę powalczyć jeszcze o baraże. W Rzeszowie Arka zagrała dobrą pierwszą połowę w ofensywie, ale nie ustrzegła się kardynalnych błędów we własnym polu karnym, przez co szybko przegrywała dwiema bramkami, a po przerwie zabrakło już sił, by nadać swoim poczynaniom taką intensywność, jak w pierwszych 45 minutach. Przeciwko Ruchowi trzeba jednak odnaleźć w sobie tę energię i pasję do zasuwania na dystansie całego meczu, bo ,,Niebiescy” są silną fizycznie, wybieganą ekipą, która na pewno pod względem kondycyjnym narzuci wysokie tempo. Obrona żółto-niebieskich nadal jest wybrakowana – pod nieobecność kontuzjowanego Martina Dobrotki na Podkarpaciu w trójce stoperów wystąpił Janusz Gol, ale nie chcemy, by stała się to nowa świecka tradycja. Dobrą wiadomością jest za to fakt, że znów nikt nie pauzuje za kartki – zagrożony karencją pozostaje Dawid Gojny, przed tygodniem dołączyli do niego Sebastian Milewski i Luan Capanni. Bilans spotkań ogółem jest korzystny dla Ruchu, ale już w Gdyni częściej wygrywała Arka – sześć razy przy trzech triumfach ,,Niebieskich”. W sobotę trzeba tę statystykę pośrubować, ale będzie to możliwe tylko wtedy, kiedy cała drużyna zagra szalenie konsekwentnie i mądrze. Ryszard Wieczorek i Jarosław Skrobacz są niemalże sąsiadami – obaj panowie mieszkają na stałe w Wodzisławiu Śląskim, a ich domy dzieli zaledwie dziesięć kilometrów. W tabeli dystans między żółto-niebieskimi a chorzowianami wynosi aż dziewięć punktów, więc tu o sąsiadowaniu nie może być mowy. Strata do szóstej Stali to jednak tylko dwa oczka. Piłkarze Daniela Myśliwca w sobotę o 20:00 zagrają na wyjeździe z Odrą Opole. Jeśli Arka wygra, przynajmniej na dwie godziny wskoczy więc na wymarzoną szóstą lokatę i wywrze dodatkową presję na ,,żurawiach”.
Końcówka sezonu zapowiada się szalenie dynamicznie. Za miesiąc o tej porze znane już będą wszystkie trzy drużyny, które wywalczą awans do Ekstraklasy. Arkowcom nie wolno się poddawać, nie wolno rzucać ręcznika. Sytuacja jest trudna, rywalom w walce o baraże zdecydowanie bardziej sprzyja terminarz, ale jeśli żółto-niebiescy będą wygrywać, to wszystko jest jeszcze możliwe. Przed starciem obu zespołów w rundzie jesiennej chorzowianie często nawiązywali z bólem i płaczem do legendarnego gola Rafała Siemaszki sprzed sześciu lat. Wtedy skończyło się to dla nich łomotem, Arka zwyciężyła 4:2, więc teraz ,,Niebiescy” siedzą cicho (ale nie przy ul. Cichej, bo mecze domowe rozgrywają przecież w Gliwicach). To wszystko to jednak jedynie wątki poboczne. To, co liczy się tu i teraz, to absolutny mus podniesienia z murawy pełnej puli. Fanatycy z Miasta z Morza dziś wspierają cię!