Sprawa awansu do Ekstraklasy rozgrywa się teraz. Ten sezon miał różne fazy. Runda jesienna w wykonaniu żółto-niebieskich była bardzo słaba, ale fenomenalna forma na wiosnę spowodowała, że podopieczni Ryszarda Tarasiewicza urośli do roli faworyta do zgarnięcia najwyższych laurów. Teraz trzeba tę dyspozycję potwierdzić w najważniejszym momencie. Szanse na promocję do elity, mimo niewykorzystania dogodnej okazji w starciu z Miedzią Legnica, wciąż są duże. By znów je spotęgować, konieczne jest zwycięstwo w ostatnim spotkaniu wyjazdowym w tej kampanii. W roli rywala wystąpi drużyna chimeryczna, nierówna, której bliżej do jesiennego obrazu gdynian aniżeli do ich wiosennej odsłony. Gospodarze mają jednak swoje atuty i w pojedynczych meczach pozostają ekipą zdolną do sprawienia niemiłego psikusa każdemu zespołowi w stawce. Żółto-niebiescy natomiast nie dysponują już czasem na wpadkę. Interesują nas tylko trzy punkty. W piątek o 20:30 Arka przy ul. Rychlińskiego zmierzy się z Podbeskidziem Bielsko-Biała.
Piotr Jawny i Marcin Dymkowski tworzyli na Śląsku Cieszyńskim bardzo ciekawy projekt. Młody duet trenerski nie miał oczywiście doświadczenia w rywalizowaniu na tak wysokim szczeblu, jak zaplecze Ekstraklasy, ale szybko uczył się I ligi. Jesienią ,,górale” grali efektowny futbol, w ich meczach za każdym razem działo się sporo, padało mnóstwo goli, spotkania bywały wręcz elektryzujące dla kibiców. W tym całym szaleństwie zabrakło jednak jednego, najważniejszego czynnika – skuteczności w osiąganiu zaplanowanych rezultatów. Działacze z ul. Rychlińskiego w końcówce kwietnia pożegnali się z Jawnym i Dymkowskim, bo Podbeskidzie nie potrafiło wygrać w jedenastu kolejnych pojedynkach, czego konsekwencją była bardzo wczesna utrata resztek nadziei na bezpośredni awans i poważne ograniczenie marzeń o zakwalifikowaniu się do baraży. Czarę goryczy przelał blamaż ze Stomilem Olsztyn na własnym boisku i porażka 0:1 z ekipą desperacko bijącą się o ligowy byt. Miejsce duetu trenerskiego zajął na ławce bielszczan Mirosław Smyła i na ,,dzień dobry” zakończył tragiczną passę, ogrywając na wyjeździe Sandecję Nowy Sącz 1:0. W debiucie przed własną publicznością 52-letni szkoleniowiec nie dał już rady powtórzyć tak dobrego rezultatu i czerwono-biało-niebiescy polegli 0:2 z kolejnym outsiderem, Zagłębiem Sosnowiec. Przed konfrontacją z Chrobrym Głogów w delegacji Smyła zdecydował się zmienić taktykę swojej drużyny – z wyraźnie ofensywnego 3-4-2-1 preferowanego przez Jawnego i Dymkowskiego na nieco bardziej wyważone 4-2-3-1. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo Podbeskidzie zagrało przy ul. Wita Stwosza najlepszy mecz na wiosnę i triumfowało 3:1. Stąd też spodziewamy się, że szkoleniowiec drużyny z Beskidów będzie chciał kontynuować taki sposób grania. W piątek należy prognozować Matvei Igonena między słupkami gospodarzy i uformowanego przed nim kwartetu Ezequiel Bonifacio – Daniel Mikołajewski – Julio Rodriguez – Jeppe Simonsen. Za destrukcję w środku pola będzie odpowiadać duet Dominik Frelek – Mathieu Scalet, natomiast za kreowanie akcji ofensywnych – trzech piłkarzy spośród czwórki: Joan Roman Goku, Michał Janota, Giorgi Merebaszwili, Yigit Emre Celtik (na papierze najsłabiej z tego grona prezentuje się Turek, ale on akurat po przybyciu do klubu Smyły regularnie otrzymuje swoje szanse). Wysuniętym napastnikiem ,,górali” będzie oczywiście najlepszy strzelec I ligi – Kamil Biliński, który strzelił już w tym sezonie 19 goli, do których dołożył 6 asyst. Snajper Podbeskidzia jest groźny w zasadzie w każdym elemencie piłkarskiego abecadła – potrafi znaleźć sobie miejsce w polu karnym, urwać się obrońcom, króluje w powietrzu, dobrze gra głową. Zatrzymanie go będzie dla poranionej gdyńskiej defensywy najtrudniejszym, ale jednocześnie absolutnie priorytetowym zadaniem na piątkowy wieczór. Na kogo jeszcze trzeba uważać? Goku i Merebaszwili zdobyli w tych rozgrywkach po 5 bramek, do tego dołożyli kilka asyst (Hiszpan 6, Gruzin 5), obaj błyszczą też wyszkoleniem technicznym i potrafią zaczarować. Zresztą w ogóle cała bielska ofensywa bazuje na technice – umiejętności Janoty nie trzeba nikomu w Gdyni szczególnie dokładnie przedstawiać, a 31-latek znajduje się teraz w coraz lepszej formie, czego potwierdzeniem była w Głogowie pierwsza w sezonie asysta. Ale Podbeskidzie ma też swoje problemy – przede wszystkim wylewające się jak z rogu obfitości błędy indywidualne, nienaturalne przerwy między formacjami, ogromne połacie boiskowej przestrzeni zostawianej przeciwnikowi, elektryczni obrońcy, którym nie powierzyłoby się na przechowanie pięciu złotych. Bardzo interesujący będzie w piątek pojedynek snajperów obu zespołów – Biliński bezpośrednio spotka się z Karolem Czubakiem, autorem 12 goli. Bielszczanie wiele już w tym sezonie przegrali, ale po dwóch zwycięstwach w trzech ostatnich kolejkach złapali wiatr w żagle i na Śląsku Cieszyńskim odżyły nadzieje na baraże – choć piłkarze Smyły plasują się na 9. lokacie w tabeli, to do strefy swoich pragnień tracą w tym momencie dwa punkty. Pozostają więc w grze o czołową szóstkę i będą bardzo zdeterminowani, by w przedostatniej kolejce podnieść z murawy komplet punktów.
Arkowcy znajdują się w sytuacji, od jakiej się już odzwyczaili – przegrali dwa mecze z rzędu, w drugim z nich po raz pierwszy w 2022 roku nie strzelając gola. Czy kibice powinni szukać tutaj powodów do obaw? Niespecjalnie. Miedź dysponuje zdecydowanie najlepszą defensywą w I lidze i było to w niedzielę aż nadto widoczne. Jeżeli gdynianie zagrają w piątek na swoim poziomie, to te umiejętności i schematy, które nie wystarczyły na legniczan, powinny jednak wystarczyć na Podbeskidzie. Piłkarze Ryszarda Tarasiewicza wciąż znajdują się w wysokiej formie, są świadomi własnej siły i gotowi na zainkasowanie kompletu oczek w ostatnich odsłonach wymagającego sezonu. Przy Rychlińskiego zapowiada się konfrontacja dwóch zespołów opierających swoją grę na umiejętnościach technicznych i indywidualnościach przerastających ligę. To nie powinien być mecz z gatunku podobnych do potyczki w Kielcach, gdzie od pierwszej minuty mieliśmy do czynienia z polowaniem na kości. Raczej należy się spodziewać taktycznej piłki i prób zabłyśnięcia poszczególnych zawodników. Dlatego tak ważne będzie, by Arkowcy w Bielsku-Białej zrobili różnicę ambicją, charakterem i zasuwaniem na całej długości boiska. Po odcierpieniu jednego spotkania przerwy za czerwoną kartkę w Rzeszowie do dyspozycji Tarasiewicza będzie już Gordan Bunoza. Być może wróci do podstawowej jedenastki, zastępując słabego Djibrila Diawa, ale nie można też wykluczyć występu Harisa Memicia. Zagrożeni karencją za żółte kartoniki w ostatnim pojedynku kampanii pozostają Karol Czubak i Olaf Kobacki, a w niedzielę do tego grona dołączył jeszcze były piłkarz Podbeskidzia Adam Deja, który w rywalizacji z Miedzią złapał siódme indywidualne napomnienie. W dziewięciu dotychczas rozegranych spotkaniach pomiędzy Arką a ,,góralami” bielszczanie zwyciężyli tylko raz. Jesienią gdynianie wygrali 1:0 po indywidualnym błysku Huberta Adamczyka. Na taką petardę liczymy tez w piątek.
Strata Arkowców do Widzewa wynosi dwa punkty. Tym razem żółto-niebiescy są w uprzywilejowanej sytuacji, bo to oni w 33. kolejce rozegrają swój mecz pierwsi. Jeżeli zainkasują przy Rychlińskiego trzy punkty, zostaną wiceliderem I ligi przynajmniej do niedzieli. A że łodzianie grają w tej kolejce z Miedzią na wyjeździe (dodajmy, że legniczanie zamierzają świętować przyklepany już awans do Ekstraklasy właśnie przed swoją publicznością), to strata punktów przez piłkarzy Janusza Niedźwiedzia jest wysoce prawdopodobna. Niedługo wszystko w I lidze będzie już jasne. Przed ostatnią kolejką zawodnicy Tarasiewicza będą mieli wiedzę, czy do awansu wystarczy im zwycięstwo z Sandecją, czy też będą musieli oglądać się na wynik potyczki RTS-u z Podbeskidziem. Sytuacja będzie podana czarno na białym. By była jak najlepsza, trzeba wygrać w Bielsku-Białej. Zdominować przeciwnika w sposób zdecydowany, bez odcieni szarości. Ooooo, do boju Areczko, my gdyńscy wierni fani, po grób oddani za swój klub!