Maciej Stolarczyk (trener Wisły):
Gratuluję Arce zwycięstwa bo dziś przeważała i stworzyła sobie więcej sytuacji. Strzeliła trzy bramki, choć akurat tych bramek mogliśmy uniknąć. Takie mecze się zdarzają. Mamy zespół w budowie i ten proces musi potrwać, żeby to funkcjonowało w odpowiedni sposób. Dużo pracy przed nami.
Daniel Morys jak na pierwszy występ w ekstraklasie, pomimo że nie zapunktowaliśmy, się nie spalił i funkcjonował na tyle, ile mógł. Jest to chłopak, który ma perspektywy i nad tym będziemy pracować.
Jacek Zieliński (trener Arki):
Osiągneliśmy cel i to jest najważniejsze. Nie musimy jechać do Wrocławia i bić się o swój byt. Duży szacunek dla chłopaków, wytrzymali to ciśnienie.
Jak się gra o życie wiem ile to kosztuje zdrowia. Ich i ich rodzin, bo wszyscy to bardzo przeżywają. Pokazali charakter, pokazali kawałek dobrej gry. Przez dwa ostatnie spotkania chyba oddaliśmy tyle strzałów co przez cały sezon.
Ten mecz był przewrotny. Dominacja przez pierwszą połowę i potem przypadkowa bramka ze stałego fragmentu. W szatni po raz pierwszy padły takie mocniejsze słowa.
W tym meczu liczyły się przede wszystkim punkty. Będziemy starali zagrać o pełną pulę w kolejnym meczu. W dalszym ciągu jesteśmy w grze i jedziemy po trzy punkty. Ten mecz nie zadecyduje o naszym utrzymaniu, ale może o utrzymaniu Śląska? Zobaczymy.
Nie będę jednego piłkarza gloryfikował, bo o grze decydował cały zespół. Natomiast Marko Vejinovicia już oglądając wcześniej uznawałem za piłkarza z innej ligi. Na takich zawodników mówimy w Polsce: "pan piłkarz". Wielka szkoda, że nie będziemy go już mieli. Gdyby został na następny sezon bylibyśmy w stanie zrobić fajny zespół. Bardzo nam na pewno pomógł, był takim motorem napędowym i też, co ważne, strzelcem. Ale to są jego ostatnie momenty w Gdyni.
Już prowadzimy rozmowy w kontekście następnego sezonu, ale były one dośc uśpione, bo nie wiedzieliśmy na czym stoimy. Wiadomo, że Arka nie jest najbogatszym klubem, ale bardzo stabilnym. Jest piękne miasto, kibice, a Gdynia zasługuje na to, nie tylko, żeby rok w rok bić się o utrzymanie. Nie mówię o pucharach, bo były by to bzdury, ale może udałoby się stworzyć solidny zespół środka tabeli. Do tego jednak na pewno potrzeba jakości. Jeśli dołożymy pierwiastek większych umiejętności, może być to fajna mieszanka.
Każdy trener chciałby mieć i czas i możliwości, żeby zbudować coś po swojemu. Ale naszym klubom brakuje cierpliwości. Chciałbym na Arce odcisnąć swoje piętno. Ale to zależy od wielu czynników. Musimy poczekać, aż emocje opadną. Pierwsze rozmowy z zawodnikami odbędą się już przed wyjazdem do Wrocławia. Wyjeżdżamy już 2 dni przed meczem. Szykowaliśmy się na bitwę o utrzymanie i tak planowaliśmy ten wyjazd.
Kluczowy moment tej walki o utrzymanie? Pierwszy mecz z Miedzią (30. kolejka - 1:1), bramka stracona w końcówce i rozmowa w szatni. Widziałem w oczach piłkarzy żar zrozumienia tego, co mówię. Wierzyli w to, że będizemy walczyć. Już w Zabrzu graliśmy momentami nieźle w piłkę, a potem było już tylko lepiej.
Musimy oddać Zbyszkowi (Smółce) i sztabowi, że zespół był dobrze przygotowany. Wszystko było w głowach. Trafiłem na grupę ludzi, którzy widać, że bardzo chcieli. I po meczu z Miedzią i z Górnikiem wszyscy wierzyli i bardzo chcieli.
Końcówka sezonu pokazała, że Arka nie była taka słaba, jak opisywano. Przecież z Arką wszyscy jechali i wyliczali - 13, 14, 15 meczów bez zwycięstwa. Teraz mamy kilka spotkań bez porażki i jakoś się o tym nie pisze.