W meczu z GKS-em Katowice Hermes musiał poradzić sobie bez pauzującego za kartki Adriana Purzyckiego i kontuzjowanego Kacpra Skóry. Do środka pola po kartkowej karencji wrócił Janusz Gol, miejsce 19-latka na prawym skrzydle zajął Mateusz Stępień. Na przeciwległym boku spotkanie od pierwszej minuty rozpoczął Mateusz Żebrowski, który zluzował będącego bez formy Omrana Haydary'ego. Do przemeblowań doszło też w łańcuchu defensywnym - za tragicznego w tym sezonie Michała Marcjanika na środku obrony zameldował się Martin Dobrotka, a prawa flanka została obstawiona Przemysławem Stolcem. Natomiast Rafał Górak zaskoczył taktyką z jednym napastnikiem - na szpicy pojawił się Jakub Arak, ale zamiast postawić na Marko Roginicia w duecie z 28-latkiem, szkoleniowiec katowiczan zdecydował się upchnąć w środku pola Daniela Dudzińskiego. Dość nieoczekiwanie w składzie zabrakło też miejsca dla Dawida Brzozowskiego. Na wahadłach wybiegli Marcin Wasielewski i Grzegorz Rogala, a miejsce pauzującego za kartki Grzegorza Janiszewskiego zajął na środku obrony Michał Kołodziejski. Na rozgrzewce kontuzji doznał Dawid Kudła, więc między słupki przyjezdnych wskoczył Patryk Szczuka.
Na początku rywalizacji przewagę mieli goście. W 8. minucie Arak doszedł do strzału głową, ale nie zaadresował futbolówki w światło bramki. Cztery minuty później do głosu doszli jednak Arkowcy. Kapitalne prostopadłe podanie Adamczyka na prawą stronę napędziło wbiegającego na wysokość pola karnego Stępnia, ten błyskawicznie zagrał w centrum szesnastki, a tam Czubak uciekł obrońcom i natychmiastowym uderzeniem z krótkiej nogi przy bliższym słupku wyprowadził gdynian na prowadzenie, strzelając swojego 16. gola w rozgrywkach. Niestety podopieczni Hermesa niezbyt długo cieszyli się korzystnym wynikiem. Po kolejnych 4 minutach piłka trafiła na lewą flankę katowiczan do Rogali, Stolc był w tym czasie na grzybach, skrzydłowy ,,Gieksy" dośrodkował po ziemi na przedpole bramki Kajzera, futbolówkę starał się jeszcze zatrzymać Dobrotka, ale był spóźniony, więc Arak, który urwał się Azackiemu, skutecznym wślizgiem z najbliższej odległości doprowadził do remisu. Chwilę później Adamczyk mięciutkim lobem stworzył okazję wbiegającego w szesnastkę z prawej strony Stępniowi, ten natychmiast uderzył przy bliższym słupku, jednak Szczuka zdołał obronić ten strzał. W kolejnych minutach szczęścia próbowali Gol i Adamczyk, ale na tablicy wyników wciąż widniał wynik remisowy. W 40. minucie z dystansu strzelał Repka, a piłka przeleciała metr nad poprzeczką bramki Kajzera. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry po centrze Adamczyka niecelnie główkował Czubak. Jednak co się odwlecze, co nie uciecze - w czasie doliczonym obejrzeliśmy identyczną akcję, znów Adamczyk wrzucił futbolówkę w pole karne, a Czubak przeskoczył Jaroszka i skuteczną główką przy prawym słupku bramki przyjezdnych zapisał na swoje konto 17. trafienie w sezonie, a na tablicy wyników do przerwy było 2:1 dla Arki.
Drugą część meczu lepiej rozpoczęli podopieczni Hermesa, ale strzały Milewskiego i Adamczyka nie znalazły drogi do sieci. Po drugiej stronie boiska dwukrotnie próbował Błąd - pierwsze uderzenie było jednak niecelne, a drugie na rzut rożny sparował Kajzer. Po kornerze golkiper Arki wypiąstkował piłkę za krótko, do strzału doszedł Marzec, a piłka odbiła się od Stolca i przeleciała minimalnie obok lewego słupka żółto-niebieskich. W następnych minutach nad poprzeczką uderzali Jędrych, Błąd i Haydary. W 78. minucie GKS miał rzut wolny po głupim faulu Stępnia, Błąd dośrodkował na linię szesnastki, a Jędrych głową przelobował tragicznie ustawionego Kajzera i piłka zatrzepotała w siatce. Do końca meczu nie wydarzyło się już nic istotnego i spotkanie zakończyło się remisem 2:2.
Jeszcze jedna konfrontacja na własnym boisku, którą Arka chce wygrać na stojąco. Bez ruchu do piłki, bez determinacji, bez wychodzenia na pozycje, bez ambicji i walki do końca. Z trzynastu meczów u siebie drużyna wygrała TRZY. Ten zespół jest słabym żartem. I nie mamy tu na myśli Prima Aprilis. Ci zawodnicy po prostu nie chcą umierać za Arkę, a bez takiej postawy drużyna nie osiągnie nic. To są mistrzowie rozczarowań. Wydarzenia z ławki rezerwowych obserwuje trenerski młokos, który kompletnie nie rozumie, co się dzieje. W sobotę żółto-niebiescy zanotowali kolejny w tym sezonie kompromitujący remis, wyglądają jak dzieci we mgle, zabili jakiekolwiek emocje związane z I ligą. Sprawili, że kibice do oglądania spotkań podchodzą jak za karę, traktują je jak przykry obowiązek, który trzeba odbębnić. Arka Kołakowskich utonęła w przeciętności, marazmie i braku perspektyw. Górka po setnym splunięciu kibicom w twarz śpiewa ,,czy wygrywasz, czy nie". Albo tu nastąpi konkretne pierdolnięcie, albo uciekną nawet baraże. W Wielką Sobotę o 15:00 Arka gra na wyjeździe z GKS-em Tychy.
Arka Gdynia - GKS Katowice 2:2
Bramki: Czubak 12' i 45+3' - Arak 16', Jędrych 78'
Arka: Kajzer - Stolc, Dobrotka, Azacki, Gojny - Stępień, Milewski (88' Capanni), Gol (73' Bednarski), Adamczyk, Żebrowski (67' Haydary) - Czubak.
GKS: Szczuka - Jaroszek, Jędrych, Kołodziejski (83' Tanżyna) - Wasielewski, Repka, Dudziński (78' Urynowicz), Marzec (78' Roginić), Błąd (90' Kościelniak), Rogala - Arak (78' Bergier).
Żółte kartki: Gol, Adamczyk, Stępień, Stolc, Dobrotka, Gojny - Dudziński, Wasielewski.
Sędzia: Tomasz Marciniak (Płock).
Frekwencja: 5581.