Efektowne przełamanie czołowego snajpera ligi w osobie Karola Czubaka, które dokonało się w Niepołomicach, po bolesnej wpadce z Wisłą przywróciło nadzieję na udaną rundę dla żółto-niebieskich. Pamiętamy oczywiście o zachowaniu wszelkich proporcji, bo rywal gdynian z ubiegłego tygodnia nie należy do potentatów w stawce zaplecza Ekstraklasy. Tyle, że najwyższe cele osiąga się właśnie bezlitosnym punktowaniem w starciach z niżej notowanymi zespołami. Przed podopiecznymi Hermesa nadal jawi się okazja na złapanie całej serii triumfów nad ligowymi outsiderami, terminarz im sprzyja, ale by pod koniec kalendarzowej zimy kibice nad morzem utrzymywali dobre nastroje, potrzebne jest zamazanie pewnej statystyki wstydu. 22. kolejkę I ligi otworzy konfrontacja dwóch ekip, spośród których gospodarze wygrywali na własnym boisku tylko dwa razy, a goście tyleż samo zwycięstw inkasowali w delegacji. To, co odróżnia jednych od drugich, to dyspozycja w spotkaniach po drugiej stronie kryterium terytorialnego – o ile gdynianie okazują się skuteczni na wyjazdach, o tyle rzeszowianie mizernie punktują także w pojedynkach domowych. Dość już jednak dzielenia meczów na te rozgrywane na Stadionie Miejskim i poza Trójmiastem – wygrywać trzeba wszędzie. Na newralgicznym terenie w Gdyni również. W piątek o 18:00 Arka podejmuje Resovię Rzeszów.
Zimy na Podkarpaciu bywają surowe, nieprzejednane, pełne siarczystego mrozu i dokuczliwego śniegu. Nie inaczej było w tym roku przy ul. Wyspiańskiego w Rzeszowie, bo ,,Sovia” po rundzie jesiennej plasowała się na 14. miejscu w tabeli z przewagą zaledwie dwóch oczek nad strefą rozpaczy, zapomnienia i hańby. Nie dziwi zatem, że w okresie przygotowawczym włodarze rzeszowian nie próżnowali. Zapewnili swoim piłkarzom wyjazd do tureckiego Belek i sparingi z bliżej nieokreślonymi zespołami z Bułgarii, Austrii czy Macedonii Północnej. Z kadry Resovii wykartkował się Bartosz Kwiecień, ligę niżej zeszli Dawid Kubowicz czy Klaudiusz Krasa, ale za to na prawą obronę ściągnięto nowego młodzieżowca w osobie Łukasza Seweryna z ŁKS-u Łagów, do środka pomocy – człowieka żonglującego paszportami niczym funkcjonariusz służb specjalnych Mehdiego Lehaire’a z Miedzi Legnica, a na szpicę w Sylwestra znaleziono Słowaka Jakuba Sylvestra. Mirosław Hajdo, który przejmował drużynę we wrześniu z rąk Tomasza Grzegorczyka, jesienią radził sobie jeszcze w schematach taktycznych wypracowanych przez poprzednika, żeby nie mącić rzeczywistości swoim piłkarzom, ale zimą ochoczo zabrał się już za wprowadzanie własnego układu i przeszedł na strategię 4-3-3. Z tym, że nie w wariancie na wskroś ofensywnym, jaki ten system daje przy ustawieniu formacji pomocy i ataku w liniach równoległych, a na zasadzie dwóch małych trójkątów. Ten w środku pola tworzą defensywny Bartłomiej Wasiluk i ustawieni wyżej Lehaire oraz centralna postać drużyny Marek Mróz, zaś figurę geometryczną w napadzie budują Rafał Mikulec i Bartłomiej Eizenchart delegowani do wspierania wysuniętego snajpera w osobie Sylvestra lub Macieja Górskiego (choć wiemy, jak zabawnie brzmi słowo ,,snajpera" w odniesieniu do tego ostatniego). Boki obrony w rzeszowskiej ekipie obstawiają Seweryn oraz Miłosz Kałahur, a na środku defensywy sprawy w swoje nogi próbują brać Aleksander Komor i Ruben Hoogenhout, który przed tygodniem pauzował za kartki, ale w piątek wróci do wyjściowej jedenastki. Dostępu do bramki będzie strzegł Branislav Pindroch, który bywa chimeryczny, ale potrafi też wyciągnąć ,,Sovii” wynik. Czyste konto zachował choćby przed tygodniem, kiedy rzeszowianie zwyciężyli z Górnikiem Łęczna 1:0. Była to premierowa wygrana piłkarzy Hajdy w 2023 roku i zarazem wiktoria, która pozwoliła im wygramolić się ze strefy spadkowej, bo najbliższy przeciwnik Arki zdążył już do niej zawitać po porażce 0:2 z Wisłą Kraków i remisie 1:1 z Sandecją na wyjazdach. Można więc powiedzieć, że rzeszowianie notują tendencję wzrostową – po wpadce przyszedł podział punktów, a następnie zwycięstwo. Mniejszą rolę w drużynie odgrywają na wiosnę liderzy zespołu z rundy jesiennej – Radosław Adamski i Kamil Antonik, którzy na razie częściej przesiadują na ławce rezerwowych. Statystyki bramkowe Resovii zakrawają o pomstę do nieba – mówimy tu o trzeciej najgorszej defensywie i trzecim najsłabszym ataku w stawce pierwszoligowców. Niech to jednak nie zwiedzie Arkowców, bo rzeszowianie stanowią ekipę szalenie ambitną, która może sprawić piłkarzom Hermesa znacznie więcej problemów aniżeli rozbita Sandecja. Potrafią sprawnie wymieniać futbolówkę w opisanych wyżej trójkątach, a w obronie nie ma dla nich piłek straconych. Do tego są groźni przy stałych fragmentach gry, a środkowi obrońcy dysponują dobrymi warunkami fizycznymi.
Arka zaczęła rundę wiosenną w swoim stylu znanym z jesieni – na wyjeździe sześć punktów i 5:1 w bramkach, u siebie zerowy dorobek i 1:3 w golach. Wygrane nad Zagłębiem Sosnowiec i Sandecją cieszą, ale do świetnego punktowania w delegacji trzeba koniecznie dołożyć skuteczność na własnym terenie. W Niepołomicach przełamał się Karol Czubak, który w dwóch premierowych spotkaniach w tym roku zmarnował dziewięć okazji podbramkowych, a przeciwko nowosądeczanom trzecią część tej liczby zamienił w zdobycze trzepoczące w sieci. Snajper Arki ma już na koncie 13 goli i lideruje w klasyfikacji strzelców I ligi. 23-latek jest co prawda zagrożony pauzą za kartki (analogicznie, jak Janusz Gol, Kacper Skóra i Adrian Purzycki), ale na razie otwiera się przed nim kolejna szansa na pokaźne powiększenie dorobku bramkowego. Na papierze wszystko przemawia na jego korzyść – koledzy z drugiej linii są zdrowi, Hermes ma, w czym wybierać. Gorzej wygląda sytuacja w defensywie. Tutaj z powodu kontuzji z ostatniego meczu wyłączeni byli Michał Marcjanik i Bartosz Rymaniak. Tego drugiego zastąpił w wyjściowym składzie Przemysław Stolc, ale i on w przerwie był zmuszony opuścić murawę w wyniku urazu i w drugiej części rywalizacji prawy korytarz boiska został obstawiony przez Jerzego Tomala. Paradoksalnie jednak zdziesiątkowana obrona Arki zachowała w niedzielę pierwsze czyste konto od 4 września. Wygląda na to, że Martin Dobrotka może na dłużej zadomowić się w centrum defensywy obok Ołeksandra Azackiego, bo Słowak uniknął poważnych pomyłek, a Marcjanikowi takie błędy zdarzają się w tym sezonie nagminnie. Resovia jeszcze nigdy nie wygrała w Gdyni (choć jest też faktem, że miała ku temu jedynie dwie okazje). Łącznie z pięciu spotkań rozegranych pomiędzy obiema drużynami żółto-niebiescy wygrywali w czterech starciach. Kolejne trzy punkty są w piątek bardzo potrzebne, bo w tabeli I ligi panuje nieprawdopodobny ścisk – zajmującą 3. miejsce Niecieczę od 8. Podbeskidzia dzielą zaledwie cztery punkty. Arkowców natomiast czekają dwa mecze z rzędu na własnym boisku, w których będą podejmować rywali z dolnej połowy tabeli. Najwyższy czas skorzystać z okazji, jaką przed żółto-niebieskimi kładzie los, i zakończyć klątwę domowych potyczek, jaka w tej kampanii zawisła nad gdynianami.
Dawna reklama telewizyjna batona Lion głosiła hasło ,,9 na 10 wypadków zdarza się w domu". Wiedzą o tym doskonale Arkowcy, których statystyka pojedynków na własnym stadionie jest bliska sloganowi popularnej marki. W dziesięciu meczach w Gdyni żółto-niebiescy zanotowali 2 zwycięstwa, 4 remisy i 4 porażki. Dwie wygrane na dziesięć prób. 10 punktów na 30 możliwych do podniesienia. Już wystarczy, naprawdę. My też mamy poczucie humoru, dystans do świata, potrafiliśmy się z tego śmiać. Ale teraz nie ma już miejsca na jakiekolwiek potknięcie. Stadion Miejski musi stać się prawdziwą twierdzą. Najbliższe pięć spotkań przy Olimpijskiej to potyczki z Resovią, Górnikiem Łęczna, GKS-em Katowice, Skrą i Puszczą. Oczekujemy od zawodników kompletu punktów. Jeżeli jednak wymagamy od piłkarzy, to najpierw wymagamy od siebie. Dlatego wszyscy, którym leży na sercu dobro Arki, powinni w piątek na stadionie ponieść drużynę dopingiem do wywalczenia pełnej puli. I tak jak od podopiecznych Hermesa, tak od siebie nawzajem również - nie przyjmujemy żadnych wymówek. Oleoleole, oleoleoleola, oleoleoleo, Arka Gdynia dzisiaj gra, ooooo, Arka Gdynia, ukochana i jedyna!