Po przeciętnej w wykonaniu żółto-niebieskich rundzie jesiennej nie wszyscy wierzyli, że gdynianie na koniec sezonu znajdą się w czołowej szóstce i zagrają w barażach o awans. Wiosna ułożyła się jednak tak, że koniec końców nad morzem panować mogłoby nawet pewne uczucie niedosytu, bo podopieczni Ryszarda Tarasiewicza przegrali awans bezpośredni zaledwie o jeden malutki punkcik. Tyle, że na kontemplowanie tego niezaspokojonego apetytu nie ma już czasu. Sprawa jest już całkowicie jasna – jeżeli Arkowcy wygrają dwa mecze rozgrywane na własnym boisku, powrotu do elity już nikt im nie zabierze. Tyle, że te zwycięstwa trzeba będzie dosłownie wyszarpać. Na początek przygody z decydującymi bojami żółto-niebiescy zmierzą się z drużyną wyjątkowo niewygodną, na której w tej kampanii już dwukrotnie się wyłożyli. Nadszedł czas rehabilitacji w najważniejszym momencie. W czwartek o 20:45 Arka podejmuje na Stadionie Miejskim w Gdyni Chrobrego Głogów. Stawką awans do finału baraży o Ekstraklasę.
Chrobry ma za sobą znakomity sezon, zakończony wyrównaniem największego osiągnięcia w historii klubu – 6. miejsca na drugim poziomie rozgrywkowym. Przed sezonem przy Wita Stwosza nie zakładano gry o awans do Ekstraklasy, tymczasem nagrodą za znakomity rok w wykonaniu pomarańczowo-czarnych będzie bonusowa szansa na promocję do elity. Ta historia ma w sobie coś romantycznego, stanowi pochwałę pracy u podstaw, pokazuje sens cierpliwego zasuwania w codziennym znoju. Ivan Djurdjević nauczył swoich piłkarzy żelaznej dyscypliny taktycznej, wpoił do głów schematy rozegrania piłki jak po sznurku, zmotywował do ambitnej i charakternej postawy na murawie. Chrobry nie jest ekipą, która bryluje indywidualnościami czy umiejętnościami technicznymi poszczególnych zawodników, ale tworzy bardzo zgrany w każdej formacji monolit i swoją sumiennością w wywiązywaniu się z boiskowych obowiązków wybiegała już niejedno spotkanie. Mamy jednak nadzieję, że baśń o dzielnym rycerzu z czasów panowania króla Bolesława Chrobrego w czwartek znajdzie swój koniec. By tak się stało, trzeba jednak uważnie przyjrzeć się atutom i słabszym stronom tej drużyny. Choć głogowianie są zespołem bez porównania lepiej radzącym sobie na własnym boisku (35 punktów wywalczonych na swoim terenie przy 15 w delegacji, stosunek zwycięstw 10:3), to godna podkreślenia jest ich rewelacyjna organizacja w defensywie. Gracze z Dolnego Śląska legitymują się drugą najlepszą linią obrony w I lidze 2021/2022 – stracili zaledwie 34 gole, lepszym wynikiem może pochwalić się tylko Miedź. Silnym punktem teamu jest stojący między słupkami Rafał Leszczyński, przed którym występują Michał Ilków-Gołąb, Oliver Praznovsky, Mavroudis Bougaidis i lubiący oskrzydlać akcje ofensywne Marcel Ziemann. Mamy nadzieję, że grecki rzeźnik tym razem nie zechce sobie urządzić polowania na kości Arkowców, bo jesienią na stadionie przy Wita Stwosza zachowywał się w sposób kompletnie odrealniony. Bardzo ważną postacią dla funkcjonowania Chrobrego jest Jaka Kolenc. Słoweniec odpowiada za większość przerywanych akcji przeciwnika w środkowej strefie boiska, a pierwsze podanie po odbiorze z reguły wykonuje do przodu, od razu uruchamiając kolegów z przedniej formacji. Jego giermkiem jest Robert Mandrysz, wspierający ,,szóstkę” głogowian w centralnym sektorze. Mocną stroną tej drużyny są skrzydła obstawione przez Mateusza Bochnaka (5 goli, 1 asysta w tym sezonie) i jedno z objawień tych rozgrywek, dynamicznego 21-letniego Dominika Piłę (4 bramki, 8 ostatnich podań). Za kreowanie gry ofensywnej odpowiada Michał Rzuchowski, który w okresie występowania w Arce kojarzony był raczej z niższym ustawieniem na boisku, ale Djurdjević przeniósł go bliżej szesnastki przeciwnika – i okazuje się, że była to zupełnie dobra decyzja: ,,Rzucho” strzelił już 6 goli, do których dołożył 8 asyst, stając się jednym z bardziej wyróżniających się pomocników w I lidze. Pole karne to już przestrzeń autora 10 bramek Mikołaja Lebedyńskiego. Na co podopieczni Tarasiewicza muszą w czwartek zwrócić uwagę? Oprócz przypilnowania ofensywnego kwartetu Chrobrego i zneutralizowania skrzydeł, trzeba też uważać na stałe fragmenty gry pod własną bramką i najlepiej nie faulować w strefie 30 m od terenu Kacpra Krzepisza. Głogowianie będą w czwartek niebywale groźni. Ich jakość piłkarska to jedna sprawa, ale trzeba tez podkreślić, że przy Wita Stwosza nikt awansu do Ekstraklasy nie oczekuje – wszystko, co pomarańczowo-czarnym uda się ugrać więcej po bardzo dobrym sezonie, będzie stanowiło dla nich po prostu smakowity deser. Podopieczni Djurdjevicia podejdą do rywalizacji z Arką z ogromnym luzem w głowach i nastawieniem na celebrowanie wywalczonej przez siebie nagrody. Taka swoboda może ich dodatkowo uskrzydlić i ponieść.
Żółto-niebiescy zakończyli kampanię 2021/2022 na 3. lokacie w tabeli. Mają za sobą udany sezon, który został w wyraźnym stopniu podciągnięty dzięki fenomenalnej rundzie wiosennej. Do awansu bezpośredniego zabrakło jednego oczka, ale nie warto tego rozpamiętywać – jeśli zawodnicy Tarasiewicza w barażach zagrają na swoim poziomie z większości tej rundy, to i tak zameldują się w elicie. W ostatnich kolejkach w słabszej formie znajdują się liderzy drużyny: zmagający się wciąż z urazem barku odniesionym w konfrontacji z GKS-em Jastrzębie Hubert Adamczyk, Karol Czubak, Olaf Kobacki czy Mateusz Stępień. Tyle, że gdy czołowe postaci łapią zadyszkę, godnie zastępują je koledzy – ciężar rozegrania od Adamczyka przejmuje Christian Aleman, a skrzydłowych wyręcza znajdujący się ostatnio w wysokiej dyspozycji Mateusz Żebrowski, autor goli w potyczkach z Podbeskidziem i Sandecją. Tym razem Tarasiewicz znów będzie musiał nieco pokombinować – za kartki pauzują bowiem Karol Czubak i Djibril Diaw. Klub składał do PZPN pismo o anulowanie napomnień i dopuszczenie zawodników do baraży, ale krajowa federacja pozostała nieugięta. Miejsce 22-letniego napastnika zajmie więc Mateusz Kuzimski, a Senegalczyka zastąpi Haris Memić lub Gordan Bunoza. Linia obrony jest dla Arki w tej rundzie najbardziej newralgiczną strefą, dlatego bardzo istotna będzie forma Michała Marcjanika i Martina Dobrotki. Po pauzie za kartki do składu wróci za to Adam Deja. W historii gier obu zespołów zarówno Arka, jak i Chrobry wygrywały po sześć razy. W zakończonym sezonie dwukrotnie górą byli jednak głogowianie. Niech to będzie przestrogą dla żółto-niebieskich, bo na wpadkę w decydującym momencie roku nie mogą sobie pozwolić. Piłkarska centrala wyznaczyła do poprowadzenia meczu w Gdyni Szymona Marciniaka – sędziego międzynarodowego, który jednak w przeszłości wielokrotnie mylił się na niekorzyść Arkowców. Gwizdał też przed rokiem w przegranym przez gdynian półfinale baraży z Łódzkim Klubem Sportowym. Wierzymy natomiast, że wbrew wszystkim przeciwnościom zawodnicy Tarasiewicza wzniosą się na wyżyny swoich umiejętności i postawią przedostatni krok w drodze do upragnionego awansu.
Przewaga psychologiczna może stać w czwartek po stronie gości, bo to oni dwukrotnie okazali się w tym sezonie lepsi, a ponadto przyjeżdżają oni do Gdyni z nastawieniem ,,Arka musi, my możemy”. Na żółto-niebieskich będzie spoczywała znacznie większa presja. Za piłkarzami Tarasiewicza przemawia natomiast atut własnego boiska i doping licznie zgromadzonej publiczności. Zróbmy wszystko, co w naszej mocy, by swoim kibicowaniem całkowicie zneutralizować i zlikwidować wszelkie nadzieje Chrobrego. Nikt w czwartek nie powinien się oszczędzać. Podsuwamy Wam najlepszy plan na ten dzień: szkoła/praca, kwiatki z okazji Dnia Matki, żółty strój, kierunek stadion. Trzeba stanąć na gło(go)wie, żeby wspólnie wyszarpać ten awans. Czy ty wiesz, Areczko, jak ja bardzo kocham cię? Bo mam żółte serce i niebieską w żyłach krew!