Cztery kolejki i wszystko będzie jasne. Znajdujący się od początku rundy wiosennej w fenomenalnej formie żółto-niebiescy przed kilkoma dniami znaleźli się wreszcie w upragnionej strefie bezpośredniego awansu do Ekstraklasy. Nie muszą się już na nikogo oglądać – wystarczy, że sami wygrają to, co zostało do wygrania. Kibice pomału gubią się w aktualizowaniu w głowach statystyk kolejnych triumfów gdynian. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza są teraz w uprzywilejowanej sytuacji, ale Widzew i Korona nie śpią. Chętnych do zajęcia na koniec sezonu lokaty za plecami Miedzi jest troje, a miejsce tylko jedno. Wszystkie zainteresowane kluby ostrzą sobie zęby na końcówkę sezonu – finisz I ligi zapowiada się pasjonująco, niczym wyścig chartów. Tu nikt nie zamierza odpuścić – włącznie z przeciwnikami zespołów z czołówki. Żółto-niebiescy w 31. kolejce zagrają na drugim końcu Polski – na trudnym terenie drużyny, która co prawda w 2022 roku wygrała dotąd tylko raz, ale stanowi charakterną grupę piłkarzy i na pewno nie odstawi nogi. W niedzielę o 15:00 Arka gra w Rzeszowie z Resovią.
Gracze z Podkarpacia po niespodziewanym awansie przed dwoma laty zdążyli się wygodnie rozsiąść na zapleczu elity. Po utrzymaniu w poprzednim sezonie, w tych rozgrywkach rzeszowianie jesienią prezentowali się na tyle solidnie, że na południu zaczęto przebąkiwać o barażach o awans. Resovia zimowała ze stratą czterech oczek do 6. pozycji, więc nie wydawało się to nawet taką aberracją, jak na pierwszy rzut oka. Tyle, że bardzo słaba runda wiosenna zaprzepaściła jakiekolwiek plany o czymś więcej aniżeli środek tabeli. W 2022 roku rzeszowianie są trzecim najgorszym zespołem. Zainkasowali pełną pulę tylko raz i to w starciu ze zdecydowanie najsłabszą ekipą w lidze, GKS-em Jastrzębie. Na kolejne trzy punkty podopieczni zaledwie 32-letniego Dawida Kroczka czekają już od ośmiu spotkań i 56 dni. Ostatnio zanotowali cztery remisy z rzędu. Są wyraźnie głodni triumfu, co było widać w zupełnie dobrym w ich wykonaniu meczu wyjazdowym z Chrobrym Głogów w ubiegły wtorek. W konfrontacji zakończonej rezultatem 3:3 ,,Sovia” podjęła walkę ze znacznie wyżej notowanym przeciwnikiem, strzeliła trzy gole jednej z lepszych defensyw w lidze i do końca biła się o wiktorię. Kroczek przykłada dużą uwagę do przygotowania taktycznego swoich piłkarzy. Rzeszowianie stanowią drużynę zdyscyplinowaną, grającą mądrze, potrafiącą operować piłką i pilnującą swoich pozycji. Zdecydowanie najjaśniejszą postacią tego zespołu jest 23-letni ofensywny pomocnik Marek Mróz, przez którego przechodzi w zasadzie każda akcja ekipy z Podkarpacia i który pełni w swoim teamie podobną rolę, co Hubert Adamczyk w Arce. Zakładamy, że w niedzielę Kroczek zdecyduje się na bardziej defensywny wariant zestawienia środka pola i w takim scenariuszu za plecami Mroza zobaczylibyśmy Josipa Soljicia oraz Bartłomieja Wasiluka. W przypadku, gdyby szkoleniowiec ,,Sovii” postawił jednak na nieco wyraźniejszy akcent w ofensywie, to zamiast jednego z tych piłkarzy wystawi Damiana Hilbrychta. Trener rzeszowian mocno rotuje składem, więc nie jesteśmy też na sto procent przekonani, czy na prawym skrzydle niedzielne zawody rozpocznie Rafał Mikulec, czy Kamil Antonik, ani czy na przeciwległej flance od pierwszej minuty będzie biegał Daniel Pietraszkiewicz, czy Bartłomiej Eizenchart. Miejsce w ataku powinien zająć Jakub Wróbel, choć w Głogowie to Paweł Wojciechowski skończył z bramką. Żadnych wątpliwości nie ma za to co do łańcucha defensywnego piłkarzy z Podkarpacia – utworzą go Bartosz Jaroch, Dawid Kubowicz, Aleksander Komor i Radosław Adamski. Między słupkami wedle wszelkiego prawdopodobieństwa stanie Branislav Pindroch, choć przy ul. Wita Stwosza dostępu do bramki bronił 21-letni Paweł Łakota. Oprócz mających za sobą przeszłość w żółto-niebieskich barwach Kubowicza i Antonika w kadrze Resovii znajduje się też Bartosz Kwiecień, ale on akurat ma problemy z regularną grą. Stadion Miejski w Rzeszowie, na którym odbędzie się niedzielny pojedynek, w przyszłym sezonie będzie jednym z bardziej obleganych obiektów w I lidze – na zaplecze Ekstraklasy awansowała bowiem Stal, która jest docelowym użytkownikiem stadionu. Resovia, która swoje boisko ma przy ul. Wyspiańskiego, występuje przy Hetmańskiej na zasadzie gościny w obliczu braku odpowiedniego standardu na swoim terenie. Mamy nadzieję, że Arki już wówczas w I lidze nie będzie, natomiast by tak się stało, w niedzielę na południu kraju trzeba postawić kolejny krok, a nie będzie to dla bulterierów Tarasiewicza spacerek.
Z kolei Arka jest nie do zatrzymania. Żółto-niebieski walec przejechał się już w tym roku po dziewięciu rywalach (a trzeba dorzucić do tego jeszcze Stomil z ostatniego jesiennego starcia). Dziesięć zwycięstw i remis w jedenastu ostatnich kolejkach. 31 punktów na 33 możliwe do wyciągnięcia. Sześć triumfów z rzędu. Ryszard Tarasiewicz stworzył maszynę, która dominuje nad rywalami przede wszystkim doskonałym przygotowaniem motorycznym – Arkowcy od pierwszej do ostatniej minuty ostro zasuwają, fragmentami grają w wysokim pressingu, a sił w końcówkach wręcz dodatkowo przybywa. Nic zatem dziwnego, że gdynianie są pewni siebie, świadomi własnych możliwości i potwierdzają to poczucie na murawie. Po wiktorii nad ŁKS-em 2:0 w środowy wieczór Arka znalazła się na 2. miejscu w tabeli i nad morzem zapanowała wielka radość. By utrzymać ten stan rzeczy, nikomu nie może się jednak w niedzielę zawahać noga. Za kartki w Rzeszowie pauzować będzie Sebastian Milewski, ale do wyjściowej jedenastki wróci już po analogicznej karencji Christian Aleman, więc ubytek w środku pola nie powinien dotknąć żółto-niebieskich zbyt brutalnie – Tarasiewicz po prostu ustawi niżej Adama Deję i Michała Bednarskiego. Mecz nr 200 w żółto-niebieskich barwach rozegra przy Hetmańskiej Michał Marcjanik – kapitanowi serdecznie gratulujemy wybitnego osiągnięcia. Jesienią w debiucie Ryszarda Tarasiewicza na ławce trenerskiej Arki gdynianie wygrali z Resovią 2:0 po bramkach Huberta Adamczyka i Olafa Kobackiego. Było to trzecie spotkanie obu drużyn i trzecie zwycięstwo Arkowców – można powiedzieć, że w dotychczasowej historii potyczek gole strzelali tylko piłkarze z Gdyni, bo w poprzednim sezonie Arka zwyciężała 2:1 i 1:0, a w tej pierwszej konfrontacji bramkę dla rzeszowian zdobył Maksymilian Hebel – urodzony w Wejherowie wychowanek naszego klubu, obecnie zawodnik IV-ligowej Wieczystej Kraków. Co może przeszkodzić piłkarzom Tarasiewicza w zgarnięciu siódmego kompletu punktów z rzędu? Na pewno trzeba uważać na bezpardonową, kontaktową grę gospodarzy, która może być intensywniej odczuwalna dla mięśni Arkowców po długiej podróży na drugi koniec Polski – Gdynię od Rzeszowa dzieli 770 km. Dłuższego wyjazdu na szczeblu centralnym nie da się wskazać. Wierzymy jednak w aspekt, od którego zaczęliśmy ten akapit – wyśmienite przygotowanie fizyczne żółto-niebieskich.
Korona w 31. kolejce podejmuje u siebie Górnika Polkowice i ta konfrontacja jawi się jako łatwy łup dla podopiecznych Leszka Ojrzyńskiego, ale już Widzew gra derby Łodzi na terenie ŁKS-u i wcale nie jest powiedziane, że nie straci kolejnych punktów. Wszystkie trzy zespoły rywalizujące o bezpośredni awans nie zamierzają brać jeńców i wyglądają jak charty wygłodniałe lauru zwycięstwa na linii mety. To jest zupełnie inna I liga niż w sezonie 2015/2016, kiedy Arka i Wisła Płock spokojnie zdominowały rozgrywki i wspólnie awansowały do elity. Tym razem chętnych do ostatecznej glorii jest więcej, tabela jest dużo ciaśniejsza, a drużyny silniejsze piłkarsko. Tutaj nie ma miejsca na błąd. Gdynianie poniekąd sami nałożyli na siebie presję, dokonując niemożliwego i odrabiając z nawiązką dziesięć oczek straty do strefy awansu z końca rundy jesiennej. Zmienili w ten sposób optykę, bo zamiast liczyć, że psim swędem uda się wyszarpać awans w barażach, kibice nabrali apetytu na pewną i zdecydowaną promocję poprzez tabelę. Tyle, że jednocześnie ci piłkarze tę presję wytrzymują, a często ma ona na nich mobilizujący wpływ. Dlatego wierzymy, że po rywalizacji przy Hetmańskiej – mimo, że nie zapowiada się ona łatwo – nadal to żółto-niebiescy będą patrzeć na rywali z góry i koncentrować się już na Miedzi Legnica. Areczko! Ten mecz musimy wygrać!