Czterech byłych zawodników Arki wraca do Gdyni, ale to nie na nich skupi się w pierwszej kolejności uwaga bacznych obserwatorów pierwszoligowych wydarzeń. Najwyraźniejszym Odyseuszem będzie w sobotnie popołudnie Ireneusz Mamrot, który spotka na swojej drodze klub zawdzięczający szkoleniowcowi największe sukcesy w swojej historii. Rzeka smaczków personalnych to jednak jedynie tło dla walki o bardzo ważne trzy punkty, potrzebne do spokojnego przezimowania tuż za strefą awansu. W sobotę o 14:00 Arka kończy rundę jesienną starciem z Chrobrym Głogów.
Duch Arki unosi się nad Głogowem. Po latach, które na Dolnym Śląsku spędził w charakterze trenera Grzegorz Niciński, a w składzie pomarańczowo-czarnych można było znaleźć Przemysława Trytkę, Szymona Nowickiego czy Jakuba Bacha, teraz przy ul. Wita Stwosza występuje na co dzień czterech graczy mających w CV żółto-niebieski herb. Mało tego, odgrywają oni bardzo istotne role dla drużyny Ivana Djurdjevicia. Szybką prezentację eks-Arkowców wypada zacząć od tego najmocniej związanego z Gdynią, Przemysława Stolca. 26-letni obrońca od momentu powrotu do gry po rehabilitacji jest oczywiście podstawowym zawodnikiem układanki serbskiego trenera – początkowo łapiąc występy na stoperze, w ostatnich dwóch kolejkach na prawej flance defensywy, zresztą przed tygodniem w rywalizacji z Resovią zaliczył też pierwszą asystę w sezonie. Piłkarzem pierwszego wyboru Djurdjevicia jest też Paweł Oleksy po przeciwnej stronie obrony. W wyjściowej jedenastce do 12. serii gier wychodził również stoper Kamil Juraszek, ale potem wypadł ze składu. Osobny temat stanowi natomiast Maksymilian Banaszewski. 25-letni obecnie pomocnik, który nad morzem odbił się od ściany, w Głogowie błyszczy i w zasadzie można śmiało powiedzieć, że jest największą indywidualną gwiazdą Chrobrego. 6 goli, 2 asysty, umiejętność dryblingu wróciła na białym koniu, dynamika szokuje, technika wprawia w osłupienie obserwatorów. Skrzydłowy (który jednak w pomarańczowo-czarnych barwach występuje również na pozycji ofensywnego pomocnika) wyraźnie odżył pod skrzydłami Ivana Djurdjevicia. I właśnie przy postaci Serba chcielibyśmy się w tym momencie zatrzymać. Były trener Lecha trafił na Dolny Śląsk przed poprzednim sezonem. Początkowo upierał się przy graniu systemem 3-5-2, przy którym uparte obstawanie stało się główną przyczyną przymusowej emigracji z Poznania. Ustawienie z trójką z tyłu przynosiła jednak w Głogowie podobne rezultaty, co w Wielkopolsce. 0:5 z Olimpią Grudziądz (późniejszym spadkowiczem) na inaugurację, sezon otwarty pięcioma porażkami i ostatnim miejscem w tabeli. ,,Djuka” wyciągnął wnioski i przeszedł na klasyczne 4-4-2. Efekt? 7. miejsce na koniec rozgrywek, ze stratą jedynie punktu do strefy barażowej. W przerwie letniej działacze Chrobrego stracili tylko (jak na warunki I ligi, to dobry wynik) trzech zawodników z pierwszej jedenastki. Tak się składa, że dwóch spośród tej trójki doskonale znamy – to Michał Szromnik (w ostatnich tygodniach rozpycha się łokciami w Ekstraklasie w bluzie Śląska Wrocław) i Szymon Drewniak. Trzecim kluczowym piłkarzem był Miłosz Kozak, obecnie reprezentujący barwy Radomiaka. Tymczasem w klubie z ul. Wita Stwosza nie próżnowano i wszystkie trzy dziury w podstawowym zestawieniu udało się z miejsca załatać. Lukę po Szromniku wypełnił wypożyczony z Zagłębia Lubin 18-letni Kacper Bieszczad, po Drewniaku – doświadczony Tomasz Cywka, zaś po Kozaku – Patryk Bryła. Wydawało się więc, że pomarańczowo-czarni powinni grać w lidze podobną piłkę, co przed rokiem. I rzeczywiście, nie zmieniło się chociażby ich upodobanie do zaliczania serii punktowych (lub bezpunktowych). Między 5. a 9. kolejką tej kampanii głogowianom przytrafiło się pięć spotkań bez zwycięstwa. Z kolei na 0:4 z ŁKS-em w Łodzi odpowiedzieli dwoma triumfami z rzędu, podobnie na sensacyjne 0:2 z Sandecją u siebie. W rezultacie do rywalizacji w Gdyni przystępują z czterema zwycięstwami w ostatnich pięciu starciach. Łącznie legitymują się bilansem 6-3-7, co daje im 9. miejsce w tabeli – są w zasadzie typowym ligowym średniakiem. Ale średniakiem mającym swoje konkretne atuty. Po pierwsze świetną dyscyplinę taktyczną (konik Djurdjevicia), po drugie charakterną grę, po trzecie dobrą atmosferę w zespole. Warto zwrócić też uwagę na wymienność pozycji między Banaszewskim a Marcelem Ziemannem – w zależności od tego, gdzie w danym momencie obaj biegają (,,dziesiątka”, lewe skrzydło, cofnięty napastnik) Chrobry potrafi gładko przechodzić z 4-5-1 na 4-4-2 i odwrotnie. Inne mocne punkty? Młody Bieszczad w bramce rozgrywa znakomity sezon (choć w ostatnich tygodniach zdarza mu się też popełniać ewidentne błędy). W wysokiej formie jest napastnik Mikołaj Lebedyński. Ważnym ogniwem drużyny jest Michał Ilków-Gołąb, chociaż w dwóch ostatnich meczach on akurat siedział na ławce rezerwowych.
Jeżeli po stronie gości sobotniej rywalizacji odnotowaliśmy cztery powroty do Gdyni, to opisując obóz Arki nie będziemy gorsi i wykażemy tyle samo postaci z przeszłością na Dolnym Śląsku. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście Ireneusz Mamrot. Obecny trener żółto-niebieskich przy Wita Stwosza spędził 6,5 roku, w końcówce będąc już nazywanym ,,głogowskim Fergusonem”. Z Chrobrym przeszedł marsz z III ligi do 6. miejsca na zapleczu Ekstraklasy. Z pewnością jego starcie z byłym klubem stanowi niezwykle interesującą okoliczność. Tym ciekawszą, że w niedzielę szkoleniowiec gdynian będzie świętował okrągłe 50. urodziny. Przez długi czas na Dolnym Śląsku pracował też obecny asystent Mamrota, Adrian Siemieniec. Z kolei pomarańczowo-czarne barwy przywdziewali w przeszłości Szymon Drewniak i Bartosz Kwiecień, który po drobnym urazie powinien wrócić do składu Arki na ostatni mecz 2020 roku. Sytuacja kadrowa żółto-niebieskich jest podobna do spotkania z Radomiakiem. To nie ona będzie w sobotę największym wyzwaniem dla gdynian. Będzie nią presja – do urlopów został tylko jeden pojedynek, ale spoglądając w tabelę i dorobek punktowy, ta potyczka będzie ważyć bardzo wiele. W sobotę trzeba koniecznie podnieść z murawy trzy punkty. Dla otuchy dodamy, że Chrobry ostatni raz wygrał z Arką 26 lat temu, więc historia u progu rywalizacji stoi po stronie podopiecznych Mamrota.
Główny bohater epopei Homera, Odyseusz, w legendarnym dziele słynnego greckiego poety realizuje motyw ,,homo viator” – człowieka na drodze, poszukującego, rozwijającego się aż do kresu swojej drogi. Ten kontekst dość blisko oddaje specyfikę funkcjonowania w świecie piłkarskim – dziś jesteś tu, jutro tam. ,,Odyseja” opowiada o powrocie najważniejszej postaci do domu rodzinnego. Powrotów w sobotę będzie bez liku. Marcel Proust w powieści ,,W poszukiwaniu straconego czasu” porusza temat powrotu do czasu minionego, który jest zawsze otwartą księgą. Człowiek może się spełnić w nowej wersji i zawsze na nowo odnaleźć poprzednie rozdziały. Czy Arkowcy wyciągną w sobotę wnioski z pomyłek w minionych meczach i ostatnim występem przy ul. Olimpijskiej wleją w nasze serca nową wiarę w udaną rundę wiosenną? Wierzymy, że trzy punkty zostaną w Gdyni. Sialalalalalala, Arka Gdynia, sialalalalalala, MZKS!