Los chciał, że o finał Pucharu Polski musieliśmy rywalizować z Zagłębiem. Pierwsze spotkanie zostało rozegrane na terenie naszych przyjaciół. 8 kwietnia do Lubina zdecydowało się wybrać 260 Arkowców, których wsparła kilkudziesięcioosobowa grupa kibiców Lecha Poznań (55) i fanatyk Polonii Bytom. Zdecydowana większość zasiadła w sektorze gości razem z obecnymi na meczu zgodami (na płocie pojawiła się nasza reprezentacyjna flaga oraz Ultras Lech ’01), natomiast część osób siedziała razem z kibicami Zagłębia. Gospodarze na „Przodku” zaprezentowali zgodową oprawę – Arka & Zagłębie, tak było jest i będzie! Samo spotkanie nie cieszyło się specjalnie wielkim zainteresowaniem, o czym świadczy niska w porównaniu z ligowym meczami Zagłębia frekwencja – niespełna 3300 osób.
Nasi piłkarze przegrali wysoko w Lubinie i tylko niepoprawni optymiści liczyli na odrobienie strat w rewanżu. Znaczącego ciśnienia na finał nie było, znając obecną sytuację w drużynie i nadrzędny cel – awans do ekstraklasy (choć niedopuszczalne byłoby "odpuszczenie" drugiej potyczki pucharowej). Bezbramkowy remis w środowy wieczór na stadionie oglądało 3709 osób i trudno powiedzieć, czy był to wynik satysfakcjonujący, czy nieco poniżej oczekiwań – na pewno dramatu nie było. Piłkarze na murawę weszli w obecności kibiców machających flagami na kij – zarówno w naszych barwach, jak i Zagłębia. Później flagi „wylądowały” na Górce i do końca spotkania były w użyciu. Doping w pewnym sensie proporcjonalny do liczby osób w młynie – jak to bywa już u nas, z dobrymi momentami (choćby kilku/kilkunastominutowe „ciągnięcie” piosenki „już od bardzo wielu lat…”) i tymi nieco słabszymi. Wielokrotnie pozdrawialiśmy naszych braci z Zagłębia, a po meczu za wsparcie podziękowali nam sami zawodnicy – również piłkarze Miedziowych, podchodząc pod Górkę. W tym czasie z trybun niosło się… „w finale tylko zwycięstwo…”, czego serdecznie życzymy wszystkim kibicom Zagłębia.