Arka Gdynia - Legia Warszawa 1:2 (Jankowski 68' - Carlitos 59', Kulenović 64')
Arka: Pavels Steinbors - Damian Zbozień (14' Tadeusz Socha), Luka Marić, Christian Maghoma, Adam Marciniak - Marko Vejinović, Adam Deja - Michael Olczyk (69' Luka Zarandia), Michał Janota, Maciej Jankowski - Aleksandyr Kolew (73' Rafał Siemaszko)
Legia: Radosław Majecki - Paweł Stolarski, Artur Jędrzejczyk, Mateusz Wieteska, Adam Hlousek - Andre Martins (75' Inaki Astiz), Cafu - Michał Kucharczyk, Carlitos (69' Salvador Agra), Dominik Nagy (80' Iuri Medeiros) - Sandro Kulenović
Żółte kartki: Socha - Andre Martins, Cafu, Astiz
Widzów: 7129
Na koszmarnym boisku Stadionu Miejskiego w Gdyni, kibicom przyszło oglądać widowisko, w pierwszej połowie dopasowane do stanu murawy. Z boiska wiało nudą, brakowało klarownych okazji do zdobycia bramki. Jednak w grze Arki widać było momenty zauważalne też w poprzednim meczu z Lechem. Po około pół godzinie gry, żółto-niebiescy zaczęli przeważać, a ile im bliżej bramki Majeckiego, tym trudniej było im stwarzać zagrożenie. W pierwszej części meczu Arka nie oddała celnego strzału na bramkę gości, Legia zanotowała jedno takie uderzenie. Arkowcy najbliżej zdobycia bramki byli w 33. minucie. W polu karnym Legii porządnie się zakotłowało, Majecki zderzył się z własnym obrońcą, a swoich szans próbowali Jankowski i Kolew. Niestety żadnemu z nich nie udało się wepchnąć piłki do bramki.
W pierwszym kwadransie drugiej połowie przeważała Legia. Strzał Kucharczyka poszybował nad bramką, a potem Steinbors wyłapał lekki strzał Nagy'a. Arka najlepszą okazję stworzyła w 58. minucie, kiedy po dośrodkowaniu Janoty z powietrza uderzył Olczyk, którego uderzenie obronił Majecki. Przed upływem 60 minut przyjezdni wyszli na prowadzenie. Po przerzucie na lewą stronę boiska piłka trafiła do Carlitosa, który mimo, wydawałoby się niewielkiej ilości miejsca, oddał bardzo precyzyjne uderzenie zza pola karnego. Po straconym golu Arkowcy ruszyli do przodu i zostali szybko skarceni. Szybka kontra Legii zakończyła się skutecznym strzałem Sandro Kulenovicia. Arkowcy mogli odrobić jedną bramkę już trzy minuty później, ale Jankowski zwlekał z oddaniem strzału w polu karnym i został przepchnięty przez Stolarskiego. Co się odwlecze, to nie uciecze... W kolejnej akcji Janota zatańczył z obrońcą Legii po lewej stronie pol karnego i dośrodkował idealnie na głowę Macieja Jankowskiego, który pokonał bramkarza Legii. W ostatnich dwudziestu minutach goście skupili się na faulowaniu Arkowców i grze na czas, wcześniej długo też leżąc na boisku. Szukająca wyrównania Arka stowrzyła sobie jeszcze jedną kapitalną okazję. Piłka zagrana z lewej strony spadła pod nogi Tadeusza Sochy, który w dogodnej sytuacji uderzył nad poprzeczką. W ostatniej z jedynie trzech doliczonych przez sędziego minut, głową strzelał Marciniak, ale uderzenie obronił Majecki.
Po meczu Górka zapraszała pod trybunę trenera Arki, ten jednak szybko udał się do szatni. Z trybun pożegnały go gromkie, ostre słowa, domagające się dymisji szkoleniowca. Piłkarze, którzy udali się pod Górkę, również usłyszeli sporo ostrych słów, ale również wsparcie przed kolejnymi meczami.
Arka notuje piątą porażkę z rzędu, i wciąż, od 26 listopada 2018, czeka na komplet punktów. W meczu z Legią było widać symptomy lepszej gry, a w końcówce żółto-niebiescy mogli pokusić się przynajmniej remis. Punktów jednak wciąż nie ma, a jeszcze w tej kolejce Arka może znów osunąć się w tabeli.