Pojedynek z Legią - mistrzem Polski, uczestnikiem Champions League, a obecnie Ligi Europy – z marketingowego punktu widzenia powinien zostać rozegrany profesorsko – niestety nie był. Promocji większej brak, działań także – oprócz tych standardowych. Ciśnienie też mniejsze, choć trudno racjonalnie to wytłumaczyć – może pogodą, ale co to za wymówki? Blisko dwumiesięczna przerwa w rozgrywkach skłoniła zaledwie 9154 osoby do wzięcia udziału w sobotnim meczu. Smaczku tej potyczce mogła dodać obecność kibiców Legii, ale sektor gości dalej świeci pustkami (zamknięty po derbach). Zmieni się to dopiero w połowie marca, kiedy do Gdyni zawita… Lech Poznań.
Początek samego spotkania to mały pokaz piro – sektorówka, race i stroboskopy. Nad stadionem pojawiło się nieco dymu, ale w miarę szybko rozeszło się po kościach. Na Górce pojawiły się transparenty z pozdrowieniami dla naszych braci. Obecni byli przedstawiciele zgód – między innymi Gwardii Koszalin (50 osób z flagą) oraz Górnika Wałbrzych (7 osób). Fajerwerków w kwestii dopingu może nie było, ale pewien poziom został zachowany. Sami piłkarze w nowy rok weszli w gorszym stylu i ostatecznie musieli uznać wyższość rywali, nieznacznie przegrywając.