Arka Gdynia - Wisła Płock 0:0
Arka: Jakub Miszczuk - Przemysław Stolc M, Michał Marcjanik M, Krzysztof Sobieraj, Marcin Warcholak - Bartosz Ława (77' Grzegorz Lech), Antoni Łukasiewicz - Michał Renusz (71' Michał Szubert), Michał Nalepa M (90' Michał Rzuchowski), Paweł Wojowski M - Marcus da Silva
Wisła: Seweryn Kiełpin - Cezary Stefańczyk, Marko Radić, Przemysław Szymiński M, Fabian Hiszpański - Maciej Kostrzewa (46' Piotr Wlazło), Jacek Góralski - Krzysztof Janus, Dymityr Ilijew, Piotr Darmochwał (84' Piotr Ruszkul) - Marcin Krzywicki (72' Łukasz Kacprzycki)
Sędzia: Jarosław Rynkiewicz (Zielona Góra)
Żółte kartki: Sobieraj, Lech, Nalepa (Arka) - Kostrzewa, Ilijew, Kiełpin (Wisła)
Czerwona kartka: Sobieraj, 78 minuta (za dwie żółte)
Widzów: 4417
Trener Grzegorz Niciński wystawił pierwszą jedenastkę zgodnie z przewidywaniami. Miejsce na szpicy zajął Marcus, a za jego plecami ustawiony został Nalepa. Po raz kolejny szansę dostał Renusz, który ostatnio znajdował się w słabszej formie. Goście też z kilkoma zmianami. Trener Marcin Kaczmarek zdecydował się dać szansę wychowankowi Lechii, Kostrzewie oraz Krzywickiemu, który w tym sezonie ma tylko 2 gole na koncie.
Żółto-niebiescy przystąpili do meczu bez żadnego respektu dla wicelidera. Od początku sunął atak za atakiem, głównie z wykorzystaniem ofensywnie usposobionego Warcholaka. Na pierwszą okazję czekaliśmy jednak do 13 minuty. Obrońcami gości zakręcił Renusz, poszukał w polu karnym Wojowskiego, któremu zabrakło centymetrów by wepchnąć piłkę z bliska do siatki. Jeszcze groźniej było przy kolejnej próbie. Z prawej strony urwał się ponownie aktywny Renusz, dograł mocno w pole karne i po rykoszecie piłka trafiła prosto pod nogi Nalepy. Do bramki było zaledwie 5 metrów, ale "Mały" uderzył zbyt lekko i wprost w instynktownie interweniującego Kiełpina. Wicelider swoją szansę miał dopiero po upływie pół godziny gry. Piłka znalazła w polu karnym Góralskiego, ale w ostatniej chwili powstrzymał go Marcjanik. Dwie minuty później jedyny celny strzał na bramkę Arki oddał Darmochwał. Żółto-niebiescy zdołali jeszcze odpowiedzieć groźną akcję Stolca, nim sędzia zakończył pierwszą część gry.
Po przerwie obraz gry się początkowo nie zmienił. W 53 minucie goście po jednym z nielicznych wypadów wywalczyli rzut rożny. Kombinacyjne rozegranie przyniosło strzał Radicia, ale na posterunku był niemal bezrobotny Miszczuk. W 55 minucie raz jeszcze zaatakowała Wisła. Po błędzie w kryciu stoperów Arki w pole karne wbiegł Krzywicki, świetną interwencją popisał się jednak Stolc, blokując przy strzale napastnika gości. Arka odpowiedziała natychmiast. Piłkę na naszej połowie przejął Warcholak, podciągnął kilkadziesiąt metrów i świetnym podaniem wypuścił Marcusa. Ten umiejętnie się zastawił, ale fatalnie uderzył w sytuacji sam na sam z Kiełpinem! Snajper tej klasy co Marcus powinien wykończyć to znacznie lepiej. Mecz się wyraźnie otworzył i piłka raz po raz gościła pod obiema bramkami. Bliski szczęścia był Janus, który główkował tuż nad poprzeczką. Do ważnego wydarzenia doszło w 78 minucie. Mający żółtą kartkę Sobieraj wyciął przy linii bocznej rywala i sędzia słusznie pokazał mu drugą żółtą kartkę. Jako, że było to ósme "żółtko" Krzyśka to zabraknie go w kolejnym meczu z Wigrami w Suwałkach. Po Arce nie widać było gry w osłabieniu i często kontrowaliśmy słabo grającą Wisłę. W 86 minucie Marcus wypracował stuprocentową sytuację wprowadzonemu po raz pierwszy w tej rundzie Lechowi, lecz ten przestrzelił głową z 5 metrów! Gdy wydawało się, że nic więcej się nie wydarzy, po ostrym dośrodkowaniu z prawego skrzydła, piłkę niefortunnie w kierunku własnej bramki skierował Marcjanik. Na szczęścia Miszczuka uratował słupek oraz przytomność umysłu asekurujących odbitą piłkę obrońców Arki.
Arka była dziś zespołem zdecydowanie lepszym. Nasi piłkarze byli bardziej zdeterminowani, mimo że to goście grają o zdecydowanie wyższą stawkę. Ten mecz pokazał, że Arka jest w stanie w tej lidze wygrać z każdym. Niestety, kolejny raz uwidocznił się brak klasowego snajpera, który z zimną krwią wykorzystałby stwarzane sytuacje. Wydaje się, że to priorytet numer 1 na letnie okienko transferowe.