Arka Gdynia - Sandecja Nowy Sącz 1:1 (Abbott 62' - Traore 31')
Arka: Łukasz Skowron - Łukasz Kowalski, Michał Marcjanik, Krzysztof Sobieraj, Marcin Warcholak - Bartosz Ława, Antoni Łukasiewicz - Aleksander Jagiełło, Grzegorz Lech (46' Michał Nalepa), Antonio Calderon (46' Paweł Wojowski) - Paweł Abbott
Sandecja: Marek Kozioł - Mateusz Bartków (66' Marcin Makuch), Robert Cicman, Dawid Szufryn, Adrian Frańczak - Rudolf Urban, Matej Nather - Maciej Bębenek (86' Sebastian Szczepański), Łukasz Grzeszczyk, Adrian Danek (69' Wojciech Kalisz) - Mouhamadou Traore
Sędzia: Łukasz Bednarek (Koszalin)
Widzów: 4296
Nie tak miała wyglądać domowa inauguracja sezonu 2014/2015. Arka po cennym remisie w Ząbkach miała "poprawić" wygraną w Gdyni. Na wynik można spojrzeć dwojako. Z jednej strony do zainkasowania 3 punktów brakowało kilkunastu centymetrów w ostatniej akcji, z drugiej Arkowcy przez większość meczu rozczarowywali.
Trener Dariusz Dźwigała dotrzymał obietnicy złożonej na czwartkowej konferencji i dał szansę tym samym zawodnikom, co w Ząbkach. Dzisiaj jednak jego cierpliwość została wystawiona na ogromną próbę. Grzegorz Lech był do zmiany już po pół godzinie gry, podobnie jak Antonio Calderon. Obaj nie mogliby mieć do trenera pretensji, gdyby zafundował im upokarzającą "wędkę". Holowanie piłki, zbyt długie zwlekanie z jej odegraniem, kółeczka - tak można grać w okręgówce, ale nie w meczu z dobrze zorganizowaną i silną fizycznie Sandecją. Obrońcy gości znaleźli szybko receptę na tak grającą Arkę. Szufryn i jego koledzy szybko doskakiwali do Arkowców, często stosując podwojenia. Mecz długo układał się na 0:0. Niestety w 32 minucie Sandecja wyprowadziła zabójczą kontrę. Bębenek łatwo ograł Kowalskiego, rozegrał akcję z Grzeszczykiem i oddał strzał na bramkę. Skowron sobie z nim poradził, ale jeden ze stoperów złamał linię spalonego i Traore mógł spokojnie dobić piłkę do pustej bramki. W wykonaniu defensywy Arki ta akcja to cała sekwencja błędów i trudno obarczyć winą jednego zawodnika. Do przerwy żółto-niebieskich nie było stać nawet na oddanie celnego strzału i Arkę pożegnały zasłużone gwizdy.
Reakcja trenera była natychmiastowa. Lech i Calderon pozostali na ławce, a ich miejsce zajęli wychowankowie Arki Nalepa i Wojowski. Tak jak można było się spodziewać, to od nich poszedł pozytywny impuls. "Mały" już po kilkudziesięciu sekundach efektownym wślizgiem pokazał, że nie zamierza rywalom ułatwiać życia, a "Wojo" od początku był aktywny i szarpał raz z lewej, raz z prawej strony. Decydujący szturm rozpoczął się po godzinie gry i gongu, jaki Arkowcom zafundował Grzeszczyk. Rozgrywający Sandecji stanął oko w oko ze Skowronem i fatalnie się pomylił. Na Arkę podziałało to jak płachta na byka. W 62 minucie Nalepa mocno wstrzelił piłkę z rzutu wolnego, obrońcy wybili ją zbyt krótko, a Abbott sfinalizował bilardowe zagranie Ławy. Dla napastnika Arki ten gol miał ogromne znaczenie i na pewno w pewien sposób go odblokował. Były zawodnik Zawiszy mógł zostać vice-bohaterem ostatniej akcji meczu. W doliczonym czasie gry świetnie wziął na siebie akcję po dalekim wybiciu Marcjanika i w tempo zagrał do Ławy. Bartek zrobił wszystko idealne, minął obrońcę, minął bramkarza i wydawało się, że gol jest formalnością. Piłkę z pustej bramki wybił Makuch, ratując cenny punkt dla Sandecji. Podział punktów wydaje się sprawiedliwy, ale oba zespoły kończyły mecz z poczuciem, że można było tutaj ugrać coś więcej.