"Po meczu piłkarze podeszli pod płot... Zmęczeni, z przerażeniem w oczach, sami nie wiedząc co jest nie tak, i co najgorsze bez żadnej wiary w siebie. Przestali wierzyć, że mogą wygrywać, że mogą awansować - po tym co widziałem na żywo po meczu mogę stwierdzić, że tylko jakimś cudem w 2 najbliższych meczach zdobędziemy jakikolwiek punkt. Czy dostali "zjeby" pod płotem? Nie dostali. Wyglądałoby to jak kopanie leżącego, nie było sensu się nad nimi "pastwić", bo byli jak przerażone dzieci we mgle. Raczej staraliśmy się ich motywować by zapierdalali i by jeszcze się nie poddawali, bo już w sobotę kolejny ważny mecz." - to relacja z Katowic naszego redakcyjnego kolegi. Idealnie obrazuje sytuację, w jakiej znalazła się Arka. Sytuację, która jest dla nas wszystkich szokująca. Jeszcze miesiąc temu Arka grała efektownie, ofensywnie, kibice po latach odzyskali radość z oglądania żółto-niebieskich w akcji. Frekwencja zaczynała stopniowo rosnąć. W autobusach, szkołach i zakładach pracy znów zaczynało się mówić o akcjach Marcusa, bramkach Aleksandra i super formie Szromnika. Z pięknego snu wybudził nas Okocimski, a Miedź i GKS zamieniły go w koszmar. Czy trenerzy znajdą receptę na uratowanie chorego, nim będzie za późno?
Właściwie, jak się wsłuchać w pomeczowe wypowiedzi, to chyba nie ma czego analizować. Brak szczęścia, dwie głupie straty, no i przebłysk geniuszu Pitrego. To powtarza się od lat po porażkach Arki. Nigdy nie usłyszeliśmy, że winni są piłkarze, że trener nie trafił z koncepcją na mecz. I nie tyczy się to tylko trenera Pawła Sikory, chociaż co zrozumiałe, to jego pracę aktualnie musimy poddawać ocenie. Arka gra zawsze z dobrze zorganizowanym rywalem. Pytanie tylko czy grając przeciwko Arce, dobrze zorganizowane nie byłyby nawet w tej chwili Orlęta Reda? Za nami osiem meczów i w każdym zobaczyliśmy ten sam schemat gry. Jedyny element zaskoczenia to nowy sposób wykonywania rzutów rożnych, który zresztą jest od kilku meczów non-stop wałkowany i nie przynosi już żadnego efektu. Wczoraj wystarczyło raz złamać schemat, zmienić wykonawcę (na Radzewicza) i od razu bramkarz gospodarzy miał gorąco. Jeżeli ławka jest krótka, a wiemy, że jest, to czemu Arkowcy nie próbują zmienić sposobu gry? Aktualnie, przypominamy Cracovię sprzed roku. Z tą różnicą, że "Pasy" miały Boljevicia, który umiał lutnąć z 30 metrów, a my ostatnią bramkę z tej odległości oglądaliśmy jeszcze za rządów PiS-u. W grze Arki widać zamysł budowania akcji po ziemi, wyprowadzania piłki od własnej połowy, w teorii ma to wszystko ręce i nogi. W praktyce - realne zagrożenie jest znikome. "Gieksa" zaprezentowała wczoraj ubogi futbol. Tak prosty i ubogi, że jakby przeliczyć go na złotówki, to nie starczyłoby na pół koszyka w Biedronce. Trener Moskal ustawił swoich zawodników na 40. metrze, kazał im agresywnie odbierać piłkę, podać do Pitrego albo Wróbla i załatwione. Proste? Proste. Aż prosiło się o oddanie rywalowi piłki i zrobienie dokładnie tego samego.
Dobry mecz zagrał wczoraj Radzewicz. Może to śląski luft, a może wraca do formy. Potrzeba nam "Radzy" w gazie, ale chyba jeszcze bardziej potrzeba biegającego Szwocha. Reprezentant Polski U-20 (chociaż wyglądem i formą pasuje raczej do U-15) wygląda fatalnie. Wolny, apatyczny, jakby zdjęty z krzyża. Człapak. Rok treningów w ogóle go nie wzmocnił, nie poprawił motoryki. To temat do przemyślenia dla trenerów. Może Mateusz powinien zainwestować w prywatnego trenera i lepsze odżywki, zmienić dietę? Arce przecieka przez palce największy talent ostatnich lat. Tracimy go w szybkim tempie. A następców póki co nie widać...
Kontynuując wątek wypowiedzi pracowników klubu, nie sposób ominąć jednego tematu. Czy jest w Polsce inny klub, którego wiceprezes udziela dzień przed meczem wywiadu i rozkłada w nim na czynniki pierwsze grę swojej drużyny? OK, może nie były to wyjątkowo odkrywcze wnioski, może przy Bukowej mają niezapłacone rachunki za Internet i nie czytali artykułu, ale sytuacja jest kuriozalna. Po co Kazimierz Moskal ma siedzieć po nocach i analizować Arkę, niech się wyśpi. Na drugi dzień wstanie świeży i pan Globisz poda mu wszystko na tacy.
Sytuacja Arki wbrew pozorom nie jest beznadziejna. Nie jest, ale może być. Już za 10 dni, jak oddamy rywalom 6 punktów i ugrzęźniemy na dobre w tak zwanych dolnych rejonach tabeli. Innymi słowy - w bagnie. Trenerze, piłkarze - zróbcie coś, żeby kolejny sezon nie skończył się dla nas już we wrześniu. Nakarmcie Szwocha, pozwólcie Sobiemu przeprowadzić mobilizację na odprawie, podejmijcie walkę jakby od tego meczu zależały losy awansu. Zróbcie cokolwiek, żeby odzyskać wiarę i wstać z kolan. I nie powtarzajcie głupot o braku szczęścia. Szczęście można mieć w kolekturze lotto. Jak ktoś wierzy, że Arka nie wygrywa bo nie ma szczęścia, niech najlepiej usiądzie w sobotę obok Sobiego na trybunach.
mazzano