Po efektownym rozbiciu Ruchu w Chorzowie podopieczni Ryszarda Tarasiewicza celowali w trzeci z rzędu mecz bez porażki i drugie zwycięstwo. Rywalizacja ze znajdującą się tuż nad strefą spadkową Chojniczanką miała być doskonałą okazją do podreperowania fatalnego bilansu spotkań na własnym boisku, gdzie do tej pory Arkowcy podnosili z murawy komplet punktów zaledwie raz. W sobotę musieli sobie jednak poradzić bez pauzującego za kartki Przemysława Stolca. Pod nieobecność 28-latka szkoleniowiec gdynian zdecydował się na ustawienie z trójką obrońców i wahadłowymi. Wciąż w optymalnej dyspozycji fizycznej nie był Sebastian Milewski, który rozpoczął mecz na ławce rezerwowych. Miejsce kontuzjowanego Christiana Alemana w środku pola zajął więc Adrian Purzycki. Tomasz Kafarski w obliczu absencji za kartki Kacpra Kasperowicza cofnął do formacji defensywy Michała Mikołajczyka, na wahadło przesunął Kamila Mazka, a w środkowym sektorze boiska upchnął Sama van Huffela. W roli młodzieżowca od pierwszej minuty wystąpił Szymon Stróżyński. Przy takich rotacjach w podstawowej jedenastce miejscem na ławce musiał zadowolić się David Niepsuj.
Dość nieoczekiwanie od pierwszej minuty dominację na murawie uzyskała Chojniczanka. W 4. minucie niecelnie głową strzelał Tuszyński po dośrodkowaniu Karbowego. Pięć minut później Stróżyński dostał piłkę na lewym skrzydle, zszedł do środka, ograł Tomala i uderzył sprzed szesnastki, ale Krzepisz odbił futbolówkę na rzut rożny. W następnych minutach van Huffel trzykrotnie próbował szczęścia z dystansu, ale za każdym razem nie trafiał w bramkę. Chojniczanie mieli jednak zdecydowaną przewagę. Arkowcy całkowicie przegrali środek pola, nie zbierali drugich piłek, a goście nieustannie przebywali na połowie żółto-niebieskich. Przejęcie kontroli nad wydarzeniami boiskowymi żółto-biało-czerwoni udokumentowali w 25. minucie. Mikołajczyk zacentrował z kornera, Krzepisz nie wyszedł z bramki i przy próbie piąstkowania nie trafił w piłkę, a Tuszyński wyrwał się spod opieki Gola i z najbliższej odległości dopełnił formalności, dając Chojniczance sensacyjne prowadzenie. To wydarzenie nieco otrzeźwiło graczy Tarasiewicza. W 33. minucie Purzycki wrzucał futbolówkę z rzutu wolnego, Rymaniak przedłużył jej lot na długi słupek, a tam akcję zamknął Dobrotka, jednak uderzenie głową Słowaka powędrowało dwa metry nad poprzeczką. Żółto-niebiescy przejęli inicjatywę, coraz częściej wizytowali na wysokości pola karnego przyjezdnych, ale wciąż nie udawało im się wykreować czystych sytuacji. Z pomocą przyszedł im były kolega z zespołu. W 43. minucie Gol zagrał w kierunku rozpędzającego się Skóry, ale 19-latek nie miał szans dojść do piłki. Naciskał za to na Mazka, który przy próbie interwencji skiksował w taki sposób, że futbolówka spektakularnie przelobowała Kuchtę i zatrzepotała w siatce. Po bramce stanowiącej odwzorowanie legendarnego samobója Adriana Mrowca z meczu z Wisłą Kraków zawodnicy Tarasiewicza zdołali doprowadzić do wyrównania jeszcze przed przerwą. I nie zamierzali na tym poprzestawać - w 45. minucie Gol przytomnie zebrał piłkę na 20. metrze, po czym błyskawicznie złożył się do strzału z woleja, a bramkarz gości musiał wznieść się na wyżyny swoich umiejętności, by sparować futbolówkę na rzut rożny. Chwilę później sędzia Szczech zakończył pierwszą połowę przy wyniku 1:1.
Drugą część rywalizacji Arka zaczęła w zmienionym ustawieniu - z trójki defensorów wróciła do czterech graczy w tyłach. Ten manewr wpłynął na poprawę gry, a na konkretny efekt nie musieliśmy czekać długo. W 49. minucie Czubak świetnie powalczył o piłkę przy linii bocznej z Bartosiakiem, wygrał tę rywalizację, odegrał do Haydary'ego, Afgańczyk ze skraju pola karnego dośrodkował na przedpole, a znajdujący się w tym miejscu Skóra przeskoczył Grolika i dynamicznym strzałem głową załadował futbolówkę do siatki Chojniczanki, dzięki czemu na tablicy wyników było już 2:1 dla żółto-niebieskich. Cztery minuty później 19-latek mógł zdobyć swoją drugą bramkę, ale z jego kąśliwym uderzeniem z 25 m w prawy narożnik poradził sobie tym razem Kuchta. Po godzinie gry Krzepisz poradził sobie ze strzałem Karbowego z rzutu wolnego, łapiąc piłkę na raty. Kibiców na Stadionie Miejskim wciąż bawił van Huffel, który wykonał kolejne dwa uderzenia z dystansu i znów były to próby z cyklu ,,Panu Bogu w okno". Przy kolejnym rzucie wolnym dla gości Karbowemu udzieliła się tendencja wykazywana przez Holendra, bo i on strzelił wysoko w trybuny. Lekcję uderzeń z daleka zaprezentował chojniczanom Milewski w 78. minucie, ale jego kapitalny strzał z 25 m pod poprzeczkę został widowiskowo wyciągnięty przez Kuchtę. Goście próbowali zmienić losy meczu, ale z ich poczynań wynikało niewiele. Sędzia Szczech do regulaminowego czasu gry doliczył cztery minuty. Już po ich upływie Stępień wypuścił lewym skrzydłem Adamczyka, ten przebiegł z piłką kilkanaście metrów, wpadł w pole karne, stanął oko w oko z Kuchtą, ale z ostrego kąta strzelił kilka metrów obok słupka zamiast podawać do Czubaka, który miałby przed sobą pustą bramkę. Nie wpłynęło to jednak na losy spotkania, bo arbiter po tej akcji zakończył konfrontację 15. kolejki. Arka wygrała z Chojniczanką 2:1.
Sobotnie zawody z pewnością nie przejdą do historii futbolu. Arkowcy nie pokazywali nadzwyczajnej jakości, w pierwszej połowie pozwolili się zdominować rywalowi i mieli poważne problemy z przeniesieniem ciężaru gry na połowę przyjezdnych. Pomocną dłoń podał im jednak Kamil Mazek, a po przerwie mocno pomogło przejście na system z czwórką obrońców oraz wprowadzenie na boisko Sebastiana Milewskiego w miejsce Adriana Purzyckiego. Kiedy na murawie zameldował się ,,Miles", żółto-niebiescy uzyskali kontrolę nad środkowym sektorem boiska. Wielka w tym też zasługa Janusza Gola, który rozegrał bardzo dobre 90 minut, był właściwie wszędzie, świetnie czytał grę, demonstrował skuteczność w odbiorze futbolówki i pomysł na jej rozegranie. Warto docenić też pracę, jaką wykonywali Karol Czubak i Omran Haydary - obaj najlepsi strzelcy zespołu w sobotę pełnili funkcję pierwszych obrońców i mocno pomagali w zagęszczaniu przestrzeni, odcinaniu chojniczan od podań oraz zawężaniu im pola manewru, a to wszystko znacznie ułatwiało ich kolegom przechwytywanie piłki. Gdynianie w ofensywie nie pokazali tym razem fajerwerków, nie kreowali sobie sytuacji za sytuacją, a przez całe spotkanie szło im jak po grudzie. Stylu za tydzień czy dwa nie będzie jednak nikt pamiętał. Najważniejsze, że udało się zwyciężyć po raz drugi w tym sezonie w Gdyni i zgarnąć bardzo ważne trzy punkty - za to drużynie należą się brawa. Pełna pula zainkasowana w konfrontacji z podopiecznymi Tomasza Kafarskiego pozwoliła żółto-niebieskim przynajmniej na kilkanaście godzin zasiąść w fotelu lidera I ligi. Podopieczni Tarasiewicza mają tyle samo punktów, co Puszcza i Ruch, o dwa więcej od ŁKS-u, o cztery od GKS-u Katowice i o pięć od Podbeskidzia. Niepołomiczanie zagrają jeszcze w niedzielę na wyjeździe z GKS-em Tychy, łodzianie w delegacji zmierzą się z Resovią, a katowiczanie w poniedziałek podejmą u siebie Stal Rzeszów. Arka natomiast kolejne spotkanie rozegra w następną niedzielę o 12:40, a jej przeciwnikiem przy al. Unii Lubelskiej będzie Łódzki Klub Sportowy.
Arka Gdynia - Chojniczanka Chojnice 2:1
Bramki: Mazek 43' (s), Skóra 49' - Tuszyński 25'
Arka: Krzepisz - Tomal, Rymaniak, Marcjanik, Dobrotka - Haydary, Purzycki (46' Milewski), Gol, Adamczyk, Skóra (82' Stępień) - Czubak.
Chojniczanka: Kuchta - Grolik, Bartosiak, Mikołajczyk - Mazek (63' Niepsuj), Drewniak, van Huffel (77' Ryczkowski), Karbowy, Stróżyński (84' Zimnicki) - Mikołajczak (77' Wolsztyński), Tuszyński (63' Skrzypczak).
Żółte kartki: Purzycki, Marcjanik, Haydary, Czubak, Milewski - Tuszyński, Grolik, Karbowy, Mikołajczyk, Skrzypczak.
Sędzia: Łukasz Szczech (Kobyłka).
Frekwencja: 4751.