27 maja 2017 r., godzina 18:00. 36. kolejka Ekstraklasy, walcząca o utrzymanie Arka podejmuje na własnym boisku bezpośredniego rywala w boju o ligowy byt, Ruch Chorzów. Przed pierwszym gwizdkiem sędziego Tomasza Musiała żółto-niebiescy znajdują się na czternastym – ostatnim bezpiecznym – miejscu w tabeli i wyprzedzają swojego przeciwnika o jeden punkt. Zwycięstwo w starciu z ,,Niebieskimi” przy jednoczesnej stracie punktów przez Górnika Łęczna w konfrontacji z Zagłębiem Lubin zapewni podopiecznym Leszka Ojrzyńskiego utrzymanie w elicie. Spotkanie nie zaczyna się jednak po myśli gdynian – już w 4. minucie Łukasz Moneta pokonuje Pavelsa Steinborsa i wyprowadza gości na prowadzenie. Żółto-niebiescy dążą natomiast do szybkiego wyrównania i rzeczywiście, dziewiętnaście minut później Rafał Siemaszko pakuje piłkę do siatki chorzowian. Czyni to ręką, co umyka uwadze sędziego Musiała, a system VAR nie został jeszcze wprowadzony. Mecz kończy się wynikiem 1:1. Arka utrzymuje się na 14. pozycji w tabeli i ma przed sobą spotkanie wyjazdowe z Zagłębiem Lubin. Tydzień później gdynianie świętują przyklepanie pozostania w Ekstraklasie, a ,,Niebiescy” zaczynają zgłębiać wiedzę dotyczącą I ligi. W kolejnych tygodniach, miesiącach, a nawet latach przy ul. Cichej będzie obowiązywała narracja, że Ruch spadł z elity w wyniku podpisanego przez arbitra oszustwa Siemaszki przy jednoczesnym wyrzuceniu z pamięci faktu tragicznego sezonu i całego mnóstwa porażek w słabiutkim stylu. Mijał czas, a piłkarze z Górnego Śląska zapadali się w hierarchii polskiej piłki coraz niżej i niżej. Potem nadeszła natomiast faza mozolnego odbudowywania dawnej marki. Pięć lat po wydarzeniach z końcówki rozgrywek 2016/2017 w Chorzowie dalej z bólem i płaczem rozpamiętuje się rękę ,,Siemy”, zrzucając na ten incydent odpowiedzialność za degradację z Ekstraklasy – świadczy o tym film, jaki w ostatnich dniach pojawił się w mediach społecznościowych klubu z Cichej. I to pomimo faktu, że spośród uczestników tamtego pojedynku w kadrach obu zespołów pozostali jedynie Michał Marcjanik, Przemysław Stolc, Marcus da Silva i Łukasz Moneta, a w październiku 2022 r. Arka i Ruch mierzą się w całkowicie innej scenerii. Chorzowianie chcą w niedzielę pisać epilog do swojej martyrologicznej historii umierania, natomiast żółto-niebiescy – prolog do opowieści o odrabianiu strat do czołówki i zbliżaniu się do awansu do Ekstraklasy. Kto będzie miał przy Cichej lżejsze pióro? W niedzielę o 12:40 Arka zmierzy się na wyjeździe z Ruchem Chorzów.
Kiedy Jarosław Skrobacz obejmował ,,Niebieskich” nieco ponad rok temu, postawiono przed nim jeden cel – błyskawiczny awans do I ligi. W pierwszej fazie minionej kampanii były szkoleniowiec Miedzi radził sobie bardzo dobrze, ale kiedy nadszedł kryzys, to przy Cichej bynajmniej cicho nie było. Ostatecznie jednak Ruch finiszował na 3. miejscu w tabeli, a w barażach najpierw ograł Radunię Stężyca 1:0 po bramce ze 118. minuty, by następnie rozbić Motor Lublin 4:0, zapewniając sobie tym samym promocję na zaplecze elity. Projekt powrotu czternastokrotnego mistrza Polski na szczyt jest czasochłonny, dlatego na Górnym Śląsku nie zakładano, że chorzowianie będą bić się o kolejny awans rok po roku. Tym bardziej, że Skrobacz musiał latem na szybkensa sklecić ponownie wyjściową jedenastkę – na Cichą sprowadzono środkowych obrońców Przemysława Szura z Raduni Stężyca i Macieja Sadloka z Wisły Kraków, prawego pomocnika Kacpra Michalskiego z Wigier Suwałki, defensywnego pomocnika Jakuba Piątka z GKS-u Tychy, ofensywnych środkowych graczy Tomasza Swędrowskiego z Motoru Lublin i Mikołaja Kwietniewskiego ze Skry Częstochowa, lewoskrzydłowego Mateusza Winciersza z Piasta Gliwice czy napastnika Artura Pląskowskiego z Chojniczanki Chojnice, a ze Stomilu Olsztyn wrócił do Chorzowa kolejny lewoskrzydłowy Łukasz Moneta. To wszystko powodowało, że Ruch w pierwszym sezonie po zameldowaniu się w stawce I-ligowców miał przede wszystkim zyskać stabilną pozycję w środku tabeli. Tymczasem Skrobacz, który wykonywał dobrą pracę w Miedzi Legnica i dał się poznać jako solidny rzemieślnik profesji trenerskiej, świetnie poukładał ten zespół taktycznie, jednocześnie długo utrzymując znakomitą atmosferę i entuzjazm po awansie. To wszystko procentuje – ,,Niebiescy” po trzynastu kolejkach są sensacyjnym liderem tabeli z przewagą czterech punktów nad trzecią lokatą. Do tego mogą pochwalić się najlepszą defensywą w całej stawce – stracili dotychczas tylko 10 bramek, co jest wynikiem imponującym. A na dokładkę dodamy jeszcze, że w Chorzowie w tym sezonie jeszcze nie przegrali – na własnym boisku legitymują się bilansem 4 zwycięstw i 3 remisów. Jedyną porażkę w rozgrywkach ponieśli w 7. kolejce w Łodzi, gdzie przegrali z ŁKS-em 0:2. Gdybyśmy mieli bawić się w szukanie tendencji w rezultatach uzyskiwanych przez podopiecznych Skrobacza, to najpierw byli w tej kampanii niepokonani przez sześć spotkań, po drodze notując trzy zwycięstwa z rzędu, potem przydarzyła im się wpadka, ale w kolejnych sześciu potyczkach znów nikt nie znalazł na nich sposobu i znów w trakcie tej passy pojawiła się seria trzech kolejnych triumfów. Idąc tą ścieżką przypuszczeń, w niedzielę wypada na drugą porażkę w sezonie. Choć oczywiście, żeby do niej doszło, Arkowcy muszą zagrać na bardzo wysokim poziomie, bo nie należy się spodziewać łatwego zadania. Skrobacz preferuje ustawienie 3-4-2-1. W bramce w starciu z Arką na pewno pojawi się Jakub Bielecki, ale już łańcuch obrony stanowi pewną zagadkę. Miejsce obok Macieja Sadloka i Przemysława Szura (wychowanka Gryfa Wejherowo, który przez siedem lat był piłkarzem Arki, ale nie doczekał się debiutu w pierwszym zespole) na co dzień zajmuje Konrad Kasolik, jednak w niedzielę 25-latek będzie musiał odcierpieć pauzę za kartki. To potężny problem dla gospodarzy, bo ten stoper jest fundamentem, od którego trener zaczyna rozpisywanie składu. Prawdopodobnie zastąpi go na jeden mecz Remigiusz Szywacz, ale czy będzie w stanie dorównać jakością Kasolikowi? Skrzydła powinny zostać obstawione przez Kacpra Michalskiego i Tomasza Wójtowicza. Defensywnie usposobiony środek pola utworzą Jakub Piątek i Patryk Sikora, a przed nimi na murawie będzie operował mózg zespołu w osobie Tomasza Swędrowskiego. Przykrycie 28-latka będzie kluczowym zadaniem dla Arkowców, bo zdecydowana większość piłek w ofensywie chorzowian przechodzi właśnie przez niego. Odcinając od gry Swędrowskiego, podopieczni Ryszarda Tarasiewicza odetną Ruchowi prąd i wyłączą główny motor napędowy (choć oczywiście nie można też bagatelizować roli bocznych pomocników). Obok byłego piłkarza Motoru Skrobacz ustawi albo 35-letniego Łukasza Janoszkę, albo 36-letniego Tomasza Foszmańczyka, albo Mikołaja Kwietniewskiego. Na szpicy zamelduje się Daniel Szczepan. Ważną sprawą, o której trzeba wspomnieć, jest też manewr stosowany często przez Ruch w drugich połowach – chcąc zwiększyć siłę rażenia pod bramką rywala, szkoleniowiec ,,Niebieskich” lubi zdjąć z boiska jednego z pomocników i wprowadzić w to miejsce Artura Pląskowskiego, w sposób niepozorny przechodząc na grę dwójką napastników, którzy nawzajem dublują swoje pozycje. Silną stroną Ruchu są stałe fragmenty gry, dlatego trzeba wystrzegać się głupich fauli na swojej połowie - niedzielne zawody odpowiedzą w tej materii na pytanie, jak gdynianie odrobili lekcję z Niepołomic. Chorzowianie stanowią ekipę grającą mocno fizycznie, kładącą spory akcent na intensywność, wytwarzającą dużo szumu w polu karnym, nastawioną na bieganie bez piłki. Być może dlatego w ostatnich kolejkach wyglądali już nieco mniej efektownie niż na początku rozgrywek – zmęczenie robi swoje, a zespoły, które potrafią dobrze pressować, w końcówce rundy często walczą o przetrwanie. Oczywiście w tym momencie mówimy głównie o wrażeniach optycznych z meczów drużyny z Górnego Śląska, bo punkty i tak się zgadzają, ale na pewno nie nazwiemy ,,Niebieskich” ekipą nie do ugryzienia.
Tu nasuwa się natomiast pytanie o siłę rażenia Arki. Mecz ze Stalą Rzeszów pokazał, że w żółto-niebieskiej ofensywie tkwi wciąż spory potencjał – tyle, że szwankuje skuteczność. Spotkanie z ,,żurawiami” przed tygodniem wlało w serca kibiców odrobinę nadziei, bo przebieg tej rywalizacji wyglądał bardziej optymistycznie niż poprzednie potyczki graczy Tarasiewicza. Brakowało przede wszystkim finalizacji, zimnej krwi pod bramką Przemysława Pęksy. Mamy nadzieję, że gdynianie wyciągnęli wnioski i w tygodniu popracowali nad wykończeniem akcji, bo w Chorzowie staną naprzeciw dużo lepiej zorganizowanej defensywy niż miało to miejsce przed tygodniem, więc i okazji bramkowych nie należy się spodziewać w takich hurtowych ilościach, jak w konfrontacji z zawodnikami Daniela Myśliwca. Spotkanie ze Stalą uwydatniło też przydatność Huberta Adamczyka dla zespołu, gdy jest on ustawiony w środku pomocy – lokalizowanie go na skrzydle nie ma najmniejszego sensu. Bolączką Arkowców jest w ostatnich kolejkach defensywa – obrońcy popełniają karygodne błędy indywidualne i strefowe, przez co zespół w trzech meczach stracił aż osiem goli. Uspokojenie gry pod własną bramką, bezpardonowość w odbiorze futbolówki, utrzymywanie wysokiego tempa, uwaga w pilnowaniu lubiących stwarzać przewagę bez piłki w polu karnym zawodników Ruchu, a do tego bezwzględne wykorzystywanie wykreowanych sytuacji – to wszystko wchodzi w skład przepisu na trzy punkty w niedzielne popołudnie. Do składu Arki po pauzie za kartki wróci Bartosz Rymaniak. Zagrożeni taką karencją w spotkaniu z Chojniczanką są Michał Marcjanik i Przemysław Stolc. Wciąż niepewny jest niedzielny występ Sebastiana Milewskiego. Historia pojedynków ligowych przemawia na korzyść ,,Niebieskich” – wygrali oni jedenaście takich potyczek przy dziewięciu triumfach Arkowców. Czas poprawić te statystyki. W niedzielę zapowiada się ognista atmosfera na trybunach – gospodarze w komplecie obstawią obiekt przy ul. Cichej, a sektor gości zostanie szczelnie zapełniony kibicami Arki gotowymi do głośnego dopingu. Oby to wsparcie poniosło piłkarzy do trzech punktów, bo jest, o co grać – w przypadku zwycięstwa żółto-niebiescy zniwelują stratę do chorzowian do dwóch oczek, a że w tej serii gier Puszcza Niepołomice podejmuje GKS Katowice, to i ktoś z wyprzedzających gdynian drużyn nie zainkasuje pełnej puli.
Niedziela dla kibiców piłki nożnej zapowiada się niezwykle obficie. W Madrycie zostanie rozegrane El Clasico pomiędzy Realem a Barceloną, ale wcześniej wszystkie oczy zostaną skierowane na stadion przy ul. Cichej w Chorzowie, gdzie Arka stoczy szalenie ważny dla układu tabeli pojedynek o pobicie lidera. Mamy nadzieję, że piłkarze Tarasiewicza staną na wysokości zadania i zgarną trzy punkty w konfrontacji z próbującym uciekać konkurencji Ruchem. Trzeba tę ucieczkę bezwzględnie zdławić, by nad morzem odżyły nadzieje na wielką grę w tym sezonie. Zamiast rozpamiętywać latami stare zdarzenia i pielęgnować poczucie krzywdy, my zamierzamy pisać nową historię, lśniącym piórem i na własnych warunkach. Prolog zamiast epilogu. Do boju marsz, flagi na maszt!