Pięć zwycięstw i remis – tak wygląda bilans ostatnich sześciu spotkań wściekle goniących za czołową dwójką żółto-niebieskich. Wydarzenia z weekendu bardzo klarownie pokazały, jak ważna jest walka do ostatniego gwizdka w każdym meczu – pojedynek ze Skrą Częstochowa gdynianie ostatecznie przesądzili na swoją korzyść dopiero w 89. minucie. Dokładnie w tej samej, w której Widzew zadał decydujący cios najbliższemu przeciwnikowi podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza. Obie drużyny doświadczyły więc w niedzielę skrajnych emocji, ale znalazły się w ich odczuwaniu po przeciwnych stronach barykady. Teraz tyszanie ciężko dyszą żądzą powetowania sobie ostatniego niepowodzenia, z kolei żółto-niebiescy zamierzają kontynuować passę meczów bez porażki i wykonać milowy krok w kierunku upragnionej Ekstraklasy. W swoim tysięcznym występie na drugim poziomie rozgrywkowym, w czwartek o 20:30 Arka zmierzy się przy ul. Edukacji z GKS-em Tychy.
I na papierze zapowiada się dla niej najtrudniejsze wyzwanie od potyczki z Widzewem. GKS to bezpośredni rywal w walce o awans do Ekstraklasy, drużyna szalenie poukładana i konsekwentna, choć na razie niegrająca na miarę swojego potencjału. Tyszanie zimowali tuż za strefą barażową, na 7. lokacie w tabeli. W rundzie jesiennej kilkukrotnie głupio tracili punkty, z którymi mogli się już witać jak z legendarną gąską w ogródku. Wydawało się, że na wiosnę to właśnie oni będą zespołem w największym stopniu zagrażającym czołowej dwójce. Podczas przerwy zimowej z Górnego Śląska odeszli Łukasz Sołowiej, Kacper Piątek czy Damian Nowak, ale nie byli to już podstawowi zawodnicy zielono-czarno-czerwonych. Przy ul. Edukacji walizki rozpakowali za to dwaj piłkarze, którzy z miejsca wskoczyli do pierwszego składu – mowa tu o 24-letnim środkowym pomocniku Mateuszu Czyżyckim sprowadzonym z Warty Poznań i 25-letnim napastniku Danielu Ruminie wyciągniętym GKS-owi Jastrzębie. GKS zaczął 2022 rok w sposób udany – po bezbramkowym remisie z Podbeskidziem przyszły zwycięstwa 3:2 z Sandecją i 2:1 z Zagłębiem Sosnowiec. Gdy mogło się odczuć, że wszystko idzie w dobrą stronę, przyszło nagle obniżenie lotów – porażki 0:2 w Głogowie i 1:2 w czerwonej części Łodzi. Dla podopiecznych Artura Derbina muszą być one o tyle bardziej frustrujące, że w obu tych potyczkach zasługiwali oni na większą zdobycz punktową niż okrąglutkie zero. Zwłaszcza starcie przy ul. Piłsudskiego zostało przez nich przegrane w sposób zwyczajnie dziecinnie głupi, więc nie ulega wątpliwości, że szkoleniowiec gospodarzy czwartkowych zawodów zrobi wszystko, by przekuć sportową złość swoich graczy w boiskową agresję, determinację, jeżdżenie na dupach i zadziorność. Czy wobec tego Arkowcy muszą nastawić się na bardzo bezpośrednią, kontaktową rywalizację, jednocześnie uważając na kości? Tak, właśnie to sugerujemy – to będzie niebywale intensywne 90 minut, w czasie którego na murawie będzie niezwykle ciasno. Ale trener Derbin to nie tylko motywator – również zagadnienia taktyczne nie są mu obce. Na bazie wprowadzanej przez siebie dyscypliny zbudował bardzo solidną formację defensywy z Dominikiem Połapem, Kamilem Szymurą, Nemanją Nediciem i Krzysztofem Wołkowiczem – choć ten ostatni w czwartek będzie pauzował za kartki, a w składzie zastąpi go prawdopodobnie Krystian Wachowiak (to spore osłabienie zielono-czarno-czerwonych, bo od Wołkowicza trener zaczyna ustalanie jedenastki). GKS to ekipa, która w dobie coraz powszechniejszych prób wprowadzania systemu z trójką obrońców, wciąż konsekwentnie gra starym dobrym 4-4-2. Kluczową rolę w jej poczynaniach odgrywają skrzydłowi – niezwykle dynamiczni Bartosz Biel i Marcin Kozina (20-latek póki co jest objawieniem rundy wiosennej). Mniejsze znaczenie niż w poprzednim sezonie ma dla tego zespołu postać Łukasza Grzeszczyka, który tym razem jest dublerem Czyżyckiego i wchodzi na końcówki. Bardziej defensywnie usposobionym partnerem tego ostatniego w środku pola jest Wiktor Żytek, który jednak potrafi uderzyć z dystansu (Arkowcy przekonali się o tym w poprzednich rozgrywkach). W ataku czwartkowe spotkanie rozpocznie duet Rumin – Tomas Malec. Dostępu do bramki będzie z kolei bronił doskonale znany w Gdyni Konrad Jałocha, który w tej kampanii jest golkiperem nierównym – potrafi tyszanom wybronić mecz w pojedynkę, ale też poważnie zawalić. Przed pierwszym gwizdkiem jedno jest jednak pewne – tym razem poprzeczka będzie dla żółto-niebieskich ustawiona bardzo wysoko i by ją pokonać, konieczny będzie olbrzymi nakład energii.
Dla Arki mecz w Tychach będzie 1000. spotkaniem na drugim poziomie rozgrywkowym. Na to swoiste milenium (jeszcze bez jubileuszowego pojedynku) składa się 371 zwycięstw, 298 remisów i 330 porażek. Gdynianie są liderem tabeli wszech czasów I ligi. To kawał pięknej historii i dla każdego kibica żółto-niebieskich zaszczytem jest być jej częścią. Liczymy, że tę wzniosłą uroczystość Arkowcy okraszą 372. wiktorią. Jakie mamy argumenty za taką nadzieją? Przede wszystkim świetną dyspozycję piłkarską, bo zawodnicy Tarasiewicza nie przegrali od sześciu kolejek, aż pięciokrotnie podnosząc z murawy pełną pulę. Ale wierzymy też, że zespół, mając świadomość siły swojego rywala, wzniesie się na podobny poziom motywacji, jak w konfrontacji z Widzewem, kiedy gdynianie nie pozostawili gospodarzom złudzeń. W meczu ze Skrą Częstochowa Gordanowi Bunozie odnowiła się kontuzja, a Adam Deja obejrzał czwartą żółtą kartkę w sezonie, co eliminuje go z rywalizacji z tyszanami. Mamy swoje podejrzenia, jak wobec tych faktów będzie wyglądała podstawowa jedenastka Tarasiewicza, ale nie będziemy w tym momencie ułatwiać zadania sztabowi GKS-u. Faktem jest natomiast, że przed Arkowcami szalenie trudne dni – w czwartek o 20:30 rozpoczną mecz w Tychach, a już w niedzielę o 12:40 zmierzą się w Niepołomicach z Puszczą. Co prawda pomiędzy tymi spotkaniami nie wracają nad morze, a zostają na południu kraju, ale i tak odpowiednie zarządzanie własnymi siłami będzie w tej sytuacji miało kolosalne znaczenie dla zapunktowania w obu najbliższych starciach. Mamy jednak nadzieję, że drużyna jest dobrze przygotowana motorycznie do całej rundy wiosennej, a co za tym idzie – gotowa na poświęcenia. Historia rywalizacji Arki i GKS-u prezentuje się korzystnie dla żółto-niebieskich, którzy wygrywali jedenastokrotnie przy sześciu triumfach czwartkowego przeciwnika. Co ciekawe, pozytywnie wygląda również statystyka potyczek rozgrywanych na terenie zielono-czarno-czerwonych – mówimy tu o pięciu wygranych gdynian przy zaledwie dwóch sukcesach tyszan. Na Górny Śląsk wraca Ryszard Tarasiewicz, który był szkoleniowcem klubu z ul. Edukacji przez 2,5 roku, od października 2017 r. do marca 2020 r. W pierwszym sezonie swojej pracy finiszował na 4. miejscu w I lidze, w drugim – na 7. pozycji, a w trzecim został zwolniony, zostawiając zespół na 8. lokacie. W kampanii 2018/2019 zielono-czarno-czerwone barwy przywdziewali również Hubert Adamczyk (6 goli w tamtym sezonie) oraz, w rundzie wiosennej, Artur Siemaszko. Kilka dodatkowych smaczków możemy więc wynotować. Wierzymy natomiast, że wszystkie one będą zaledwie cieniem rywalizacji na boisku, gdzie Arka zrewanżuje się GKS-owi za przegrany 0:1 mecz w Gdyni w 8. kolejce – wówczas żółto-niebiescy raz za razem zagrażali bramce Jałochy, ale piłka jak zaklęta nie chciała wpaść do siatki. Suma szczęścia w życiu równa się zero, więc oby tym razem piłkarski fart stał po stronie podopiecznych Tarasiewicza. I liczymy, że sędzia Łukasz Szczech poprowadzi zawody dużo bardziej odpowiedzialnie niż czynił to w wyjazdowym pojedynku Arkowców z Chrobrym Głogów, gdy Mavroudis Bougaidis urządził sobie polowanie na kości żółto-niebieskich, pozostając bezkarny w oczach boiskowego wymiaru sprawiedliwości.
Arka jest najskuteczniejszym spośród wszystkich polskich klubów w historii zaplecza elity. Okrągłe 1000 meczów na tym poziomie to niewątpliwie powód do dumy, ale też jest sprawą oczywistą, że miejsce żółto-niebieskich jest w Ekstraklasie. By wrócić na najwyższy szczebel rozgrywkowy już w tym sezonie, gdynianie muszą jednak wygrywać seryjnie, również z bezpośrednimi przeciwnikami w drodze do realizacji upragnionego celu. Spotkanie w Tychach będzie bardzo trudnym wyzwaniem, ale proporcjonalnie do jego ciężaru w porównaniu z minionymi kolejkami, rośnie też kapitał, który można zgarnąć razem z trzema punktami. Trzeba mocno trzymać wiarę i mądrość boiskową, a będzie dobrze. Arkowcy gooooool!