Żółto-niebiescy przegrali trzy ostatnie mecze. Ich środowi rywale też, a ostatni komplet punktów w Ekstraklasie wywalczyli 25 września, a zatem 67 dni temu. Obie drużyny znajdują się w grubym kryzysie, a listopadowy marazm nie oszczędza kibiców w Gdyni i Lubinie. Z tego piekła niemrawości trzeba wyjść. Przed podopiecznymi Ryszarda Tarasiewicza szalenie ważny pojedynek, który może częściowo odkupić ich winy z ostatnich tygodni w I lidze. Awans do ćwierćfinału Pucharu Polski kosztem ekipy z Ekstraklasy byłby potężnym zastrzykiem adrenaliny i pozytywnej energii dla całego zespołu. Tu nie ma co kalkulować. Tu trzeba wyjść z nastawieniem bulterierów, gryźć murawę, szarpać się o każdą piłkę i wygrać spotkanie. Wóz albo przewóz, nie ma miejsca na kompromis. W środę o 17:15 w 1/8 finału Pucharu Polski Arka podejmuje Zagłębie Lubin.
Choć Dariusz Żuraw objął Miedziowych dopiero na tydzień przed startem ligi i nie miał wiele czasu na przeprowadzenie przygotowań po swojemu, to Zagłębie przed sezonem miało aspiracje gry o górną połowę tabeli Ekstraklasy. Początek rozgrywek zwiastował zresztą, że lubinianie mogą być w tych rozgrywkach mocną ekipą. Jeszcze po 9. kolejce plasowali się na 6. miejscu w tabeli i tracili zaledwie punkt do pozycji gwarantującej start w europejskich pucharach. Potem jednak stało się dokładnie to, co z prowadzonym przez Żurawia Lechem Poznań – w momencie pierwszego kryzysu nie udało się w porę zlikwidować u źródła problemów drużyny, ale gra z meczu na mecz wyglądała gorzej, a piłkarze z Dolnego Śląska dryfowali w dół ligowej stawki. W tej chwili bessa Miedziowych w najwyższej klasie rozgrywkowej wynosi siedem spotkań bez zwycięstwa, co poskutkowało spadkiem na 11. lokatę. Ostatnie trzy starcia spośród tej serii kończyły się porażkami, kolejno z Lechią Gdańsk, Radomiakiem Radom i Rakowem Częstochowa. Tak naprawdę jedynym powiewem optymizmu od 25 września, a więc triumfu nad Wartą Poznań, była wyjazdowa wiktoria z ŁKS-em Łódź w 1/16 finału Pucharu Polski. I to właśnie w tych rozgrywkach Zagłębie upatruje w tym momencie nadziei na przełamanie i złapanie drugiego oddechu – w elicie do rozegrania zostały w tym roku jeszcze trzy kolejki, więc powrót do efektywnego punktowania mógłby wnieść poważne wiano punktowe do sytuacji w tabeli przed Świętami Bożego Narodzenia. Na tę chwilę lubinianie niespecjalnie mają jednak podstawy do optymizmu. Dysponują trzecią najgorszą ofensywą i trzecią najgorszą defensywą w Ekstraklasie. Oczywiście nie jest to kryterium możliwe do racjonalnego zestawienia ze statystykami występującej ligę niżej Arki ze względu na różnicę poziomów, ale takie liczby świadczą o poważnych problemach – jeżeli jakieś zjawisko powtarza się z taką regularnością, to nie da się rozpatrywać tych kłopotów w charakterze przypadku. Doskonale znany w Gdyni z bardzo dobrych występów piłkarskich na środku obrony Żuraw nie wyciąga wniosków ze swoich prywatnych błędów. W Lechu początkowo był bardzo chwalony za odważne stawianie na młodych zawodników, opieranie na nich podstawowego składu. Dopóki Kolejorz dawał radę w Europie, wszystko szło gładko, ale cechą typową dla młodych piłkarzy jest niestabilność dyspozycji. Przy wahaniach formy poznańskiej młodzieży szkoleniowiec pozostawał bierny, konsekwentnie stojąc przy swoich wyborach i nie decydując się choćby na moment zainstalować w składzie nieco więcej doświadczonych graczy. To samo dzieje się teraz w Lubinie. W podstawowej jedenastce znajdziemy 22-letniego Kacpra Chodynę, 21-letniego Kamila Kruka, 23-letniego Mateusza Bartolewskiego, 21-letniego Łukasza Porębę czy 23-letniego Patryka Szysza, a w ubiegły weekend w pierwszym składzie wybiegł zaledwie 18-letni Patryk Kusztal. To bardzo chwalebne, że budowa drużyny odbywa się w oparciu o młodych polskich zawodników, ale szkoleniowiec Miedziowych nie jest w swoich pomysłach elastyczny, nie dostosowuje się do sytuacji. W Pucharze Polski gracze z Dolnego Śląska wygrali dotąd 3:0 z rezerwami Śląska Wrocław i 1:0 z Łódzkim Klubem Sportowym. W obu tych starciach pokazywali się w składzie bardzo zbliżonym do tego z rozgrywek Ekstraklasy. W środę powinniśmy się więc spodziewać Dominika Hładuna między słupkami i linii defensywnej złożonej z Chodyny, Aleksandara Panticia, Kruka i Bartolewskiego, choć w potyczce z Rakowem w minioną sobotę na prawą obronę po kontuzji wrócił Jakub Wójcicki i w związku z tym faktem Chodyna został przestawiony wyżej, na prawe skrzydło. Na tej pozycji występuje zresztą spora rotacja – na co dzień na zmianę grają tu Szysz i Erik Daniel. Przeciwległa flanka to teren Sasy Żivca, choć w sobotę Słoweńca zabrakło w kadrze Miedziowych – w podstawowym składzie wybiegł na tej pozycji Kusztal, zmieniony w drugiej połowie przez Adama Ratajczyka. Wątpliwości nie ma za to co do środka pola – duet posiadający zadania defensywne tworzą Łukasz Poręba i Jakub Żubrowski, a przed nimi operuje Filip Starzyński, który rozgrywa jednak słaby sezon i często jest krytykowany. W ataku lubinian typujemy w środę Karola Podlińskiego. Zagłębie w ostatnim czasie prezentuje się bardzo słabo przede wszystkim w obronie, jego defensorzy popełniają masę błędów, więc zachęcamy Arkowców do odważnych wypadów na połowę gości (choć oczywiście trzeba zachować pewną rozwagę i przywiązywać wielką uwagę do własnej gry obronnej). Kluczową postacią drużyny z Dolnego Śląska wciąż pozostaje Starzyński, który nie znajduje się w najwyższej dyspozycji, ale wciąż to od 30-letniego rozgrywającego zależy większość decyzji o sposobie przeprowadzania akcji. Zagłębie często jest też ratowane przez Hładuna, stanowiącego silny punkt tej ekipy. Podopieczni Żurawia są faworytem środowej rywalizacji. Dla gdynian to okoliczności sprzyjające, bo w roli pretendenta łatwiej jest zlekceważyć przeciwnika. Nasuwa się też pytanie, w jakim miejscu pod względem mentalnym znajdują się lubinianie – kiedy nie idzie przez tak długi okres, jaki przydarzył się drużynie z ul. Skłodowskiej-Curie, z tygodnia na tydzień jest trudniej podnieść się psychicznie.
O ostatnich występach Arki nie mamy zamiaru pisać, bo nie ma o czym. Ten zespół zmaga się z szeregiem problemów, których nie da się rozwiązać z dnia na dzień. W środę może jednak odzyskać wigor, bo wyeliminowanie Zagłębia z pewnością przyniosłoby żółto-niebieskim ogromny zastrzyk pozytywnej energii. Ryszard Tarasiewicz ma pozytywny bilans gier z Miedziowymi. Wygrywał z lubinianami jako szkoleniowiec Śląska Wrocław, zwyciężył też (po rzutach karnych) w finale Pucharu Polski na Stadionie Narodowym jako trener bydgoskiego Zawiszy. Przed pojedynkiem 1/8 finału w kadrze Arki mamy do czynienia z prawdziwym szpitalem. Z kontuzjami i urazami o różnym stopniu zaawansowania zmagają się Hubert Adamczyk, Mateusz Stępień, Sebastian Milewski, Olaf Kobacki i Maciej Rosołek. Tajemnicą poliszynela jest, czy ktoś z tej piątki wybiegnie w środę na murawę. Skład gdynian będzie więc stanowił solidną dawkę piłkarskiej improwizacji. W bramce możemy za to z pewnością spodziewać się Kacpra Krzepisza, który powinien być silnym punktem drużyny. Historia spotkań z Zagłębiem nie napawa optymizmem, więc nie będziemy jej przytaczać. Łącznie 3,5 roku w Lubinie spędził Artur Siemaszko. Sezon 2015/2016 był dla niego jednym z najlepszych w dotychczasowej przygodzie z piłką – w rezerwach Miedziowych na poziomie III ligi zdołał wówczas ukłuć ośmiokrotnie. We wtorkowe popołudnie piłkarzy Arki odwiedziła delegacja kibiców, która motywowała zawodników do dalszej walki. To bardzo potrzebne przedsięwzięcie, bo w ostatnich tygodniach ze strony żółto-niebieskich brakowało walki i ambicji. Oby rozmowa poskutkowała.
Sytuacja gdynian nie jest kolorowa. Wymaga postawienia wszystkiego na jedną kartę. Arkowcy nie mają nic do stracenia – do rywalizacji z Zagłębiem przystępują z pozycji underdoga i muszą zaryzykować, żeby ratować ten sezon. Awans do ćwierćfinału Pucharu Polski na chwilę obecną byłby już znaczącym osiągnięciem. Będziemy nieść żółto-niebieskich do takiej niespodzianki głośnym dopingiem w atmosferze piłkarskiego święta, jakim zawsze jest mecz przyjaźni z lubinianami. Już od bardzo wielu lat ta legenda rodzi się, Arka Gdynia & Zagłębie, zajebiście bawią się!