29 maja 2021 r. przy ul. Ściegiennego w Kielcach doszło do pojedynku, po którym na ringu wszyscy uczestnicy zmagań leżeli pokonani, choć żaden z nich teoretycznie meczu nie przegrał. Uczucie podłamania u złocisto-krwistych spowodowane było wypuszczeniem z rąk prowadzenia 3:0, zaś dla piłkarzy Dariusza Marca jeden punkcik wywalczony na południu Polski oznaczał bolesną stratę w grze o awans. 170 dni później na przeciwległym punkcie kraju dojdzie do obustronnego rewanżu – tyle, że na diametralnie innym poziomie ciężaru gatunkowego. Tym razem konfrontacja obu drużyn stanowi szlagier kolejki i będzie bezpośrednią walką na scyzory noże w kontekście sprawy awansu do Ekstraklasy. W piątek o 17:30 Arka otwiera 12. serię gier w I lidze hitowym spotkaniem z Koroną Kielce.
W zapowiedzi majowej rywalizacji pisaliśmy ,,Dominik Nowak stara się nadać zespołowi charakter, wprowadzić swoją filozofię, próbuje różnych ustawień (było już 4-3-3, było i 4-2-3-1, preferowane ostatnio jest to drugie), ale to wszystko potrzebuje czasu i jeśli Korona ma funkcjonować jak maszynka do golenia, to dopiero w kolejnym sezonie.” Jak powszechnie wiadomo, jesteśmy prorokami znamy się na piłce. Kielczanie istotnie ruszyli w tych rozgrywkach jak maszynka do golenia – wygrali sześć kolejnych meczów i w pierwszej fazie kampanii zdominowali ligę. W tej sytuacji stało się jasne, że należy w nich upatrywać jednego z faworytów do awansu. Tyle, że w następnych tygodniach na tym sielankowym krajobrazie czilery i utopii pojawiły się pewne rysy. Podopieczni Dominika Nowaka nie zainkasowali trzech punktów w I lidze od 11 września, a więc od 27 dni. W tym czasie przegrali z Sandecją i zremisowali z Zagłębiem Sosnowiec oraz Chrobrym Głogów. I zwłaszcza w potyczce z sosnowiczanami od patrzenia na ich grę mogły boleć zęby. W Gdyni też nie będzie im łatwo, bo ,,scyzory” przyjeżdżają nad morze poważnie osłabieni. Za kartki pauzuje Piotr Malarczyk, a kontuzjowani są Grzegorz Szymusik, Adam Frączczak i Jacek Kiełb. Absencja czterech zawodników podstawowej jedenastki złocisto-krwistych musi wywrzeć wpływ na ich poczynania boiskowe, ale też Arkowcy pod żadnym pozorem nie mogą się takimi nadziejami sugerować. Do składu Korony po urazach wracają Filipe Oliveira i Marcel Gąsior. Świetnie dysponowany w ostatnich spotkaniach jest 24-letni lewoskrzydłowy Dawid Błanik, a wysoką skutecznością pod bramką rywala wykazuje się Jakub Łukowski (6 goli). Pojedynek tego ostatniego z Karolem Czubakiem, który również ma na swoim koncie 6 trafień, stanowić będzie dodatkowy smaczek piątkowej konfrontacji. Nowak ustawia swoją ekipę w systemie 4-2-3-1 i choć złocisto-krwiści nie grają może szalenie efektownie w ofensywie (15 strzelonych goli nie budzi specjalnego respektu przy 21 bramkach Arki, którą jednak ,,scyzory” wyprzedzają w tabeli o pięć punktów), to potrafią wykorzystać swoje okazje, zachowywać koncentrację w defensywie i kontrolować aktualną sytuację boiskową, a w konsekwencji kończyć z jedną bramką więcej od rywala. Taki boiskowy pragmatyzm przynosi im pozytywne rezultaty, bo po 11. kolejce znajdują się na pozycji wicelidera I ligi ze stratą dwóch oczek do Widzewa i przewagą trzech nad GKS-em Tychy. Trzeba też docenić rolę motywacji i zadziorności, jaką potrafi wyzwolić w swoich podopiecznych Dominik Nowak. Dążąc do konkluzji, złocisto-krwiści będą w piątek dla Arki wymagającym rywalem, ale jak najbardziej są w jej zasięgu – tym bardziej, że zmagają się ze swoimi problemami. Trzeba to wykorzystać w sposób bezwzględny.
Zęby na piątek ostrzy już sobie tercet ofensywny żółto-niebieskich. Olaf Kobacki, Hubert Adamczyk i Karol Czubak ,,robią grę” gdynian w zasadzie odkąd tylko pojawili się nad morzem. Pierwszy z nich jest wedle wszelkiego prawdopodobieństwa (choć to zawsze kwestia subiektywna) najlepszym młodzieżowcem w I lidze, drugi – liderem klasyfikacji asystentów, trzeci – współliderem klasyfikacji strzelców. Wszyscy razem mają na koncie już 14 goli i 11 ostatnich podań! W Jastrzębiu-Zdroju przełamał się wreszcie Maciej Rosołek, który w terminie meczu z Koroną pierwotnie był powołany do reprezentacji Polski U-20 na spotkania turnieju Elite League, ale w porozumieniu ze sztabem kadry został w Gdyni i będzie do dyspozycji Dariusza Marca w piątkowy wieczór. Na Śląsku lepiej wyglądała też współpraca Adama Dei z Sebastianem Milewskim w środku boiska. Pozytywów jest więc sporo, choć na pewno linię obrony czeka jeszcze długa droga do przebycia, a jest też faktem, że starcie z Koroną nie będzie tym samym, co potyczki z Bełchatowem czy Jastrzębiem. Wspaniale, że Arkowcy nabijają sobie statystyki w zderzeniach ze słabszymi przeciwnikami, ale poważna weryfikacja ich dyspozycji z ostatnich tygodni nastąpi dopiero w piątek. To będzie chwila prawdy, która pokaże, w jakim miejscu realnie stoi zespół. Nie chcemy pompować balonika, ale rywalizacja z kielczanami może stanowić egzamin dojrzałości – głównie z tego powodu, że nie spodziewamy się łatwej przeprawy, a prawdziwych mężczyzn poznaje się właśnie po tym, jak radzą sobie z trudnościami i przeszkodami. Dlatego świetną informacją jest stabilna sytuacja kadrowa gdynian. W ostatnich latach żółto-niebiescy bardzo często mieli okazję grać przeciwko ,,scyzorom” i najczęściej mogą wspominać te spotkania pozytywnie. Osobną historię stanowi bój z końcówki maja – odrobienie strat z 0:3 na 3:3 powinno być dodatkowym psychologicznym handicapem, na którym oprą się podopieczni Marca. Stawka tego meczu jest niebagatelna – celem Arki będzie zniwelowanie straty do Korony z pięciu do dwóch punktów. Jeżeli uda jej się osiągnąć założony plan, strefa bezpośredniego awansu będzie na wyciągnięcie ręki.
Karty na stół, czas powiedzieć ,,sprawdzam”. Mecz z kielczanami będzie dla Arkowców najpoważniejszym wyzwaniem w ostatnich tygodniach. Przed pierwszym gwizdkiem Łukasza Szczecha jest bardzo dużo do wygrania, ale też wciąż sporo do zgubienia. Tu nie ma czasu na kunktatorstwo. Tu trzeba grać o pełną pulę i z takim nastawieniem wybiec na murawę. Gryźć trawę, nie odpuszczać żadnej piłki, podwajać rywala, zostawić zdrowie na boisku, wykończyć sytuacje podbramkowe. Liczymy, że do takiego obrazu gry przyczyni się ognista atmosfera na trybunach. Każdy, kto tego dnia przyjdzie na Stadion Miejski, musi dać z siebie 100% w dopingu. Nie ma zmiłuj. Krótka piłka z frajerami. Ooooooo, do boju, Areczko, my gdyńscy wierni fani, po grób oddani za swój klub!