To miał być mecz o awans do Ekstraklasy. Coś w życiu poszło jednak nie tak i bezpośrednie cele spotkania z ,,zielonymi” będą nieco inne, choć oczywiście pierwotnego scenariusza na tym etapie nie można wykluczyć. W sobotę żółto-niebiescy muszą dać z siebie absolutne maksimum możliwości, a czas na analizy i wyliczenia nastąpi po ostatnim gwizdku sędziego. W rywalizacji z piłkarzami Dariusza Banasika do ugrania jest pokrzyżowanie szyków kluczowemu rywalowi, ustawienie się na pole position przed barażami o awans, spróbowanie się w przedbiegach atmosfery napięcia towarzyszącej meczom o być albo nie być, pozytywne zaprezentowanie przed gdyńską publicznością, a kto wie – być może jeszcze więcej. W sobotę o 12:40 w hicie 33. kolejki Arka podejmuje przy Olimpijskiej Radomiaka Radom.
Poprzeczka dla zawodników Dariusza Marca została tym razem zawieszona na poziomie medalu olimpijskiego Artura Partyki w Atlancie. Radomiak wiosną idzie przez I ligę jak burza. W 2021 roku przegrał tylko trzykrotnie, po raz ostatni miało to miejsce ponad trzy tygodnie temu, a w poprzednich sześciu występach zanotował pięć zwycięstw (w tym ostatnio trzy z rzędu). Przy tak płaskiej czołówce tabeli, z jaką mamy do czynienia w tym sezonie, musiało to oznaczać potężny skok w ligowym zestawieniu. I rzeczywiście, ,,warchoły” są w tym momencie wiceliderem stawki i wydaje się, że maszerują do elity. Ale właśnie dlatego w sobotę większa presja będzie ciążyć właśnie na gościach – Radomiak musi zapunktować za trzy, Arka może. Nie zmienia to faktu, że na taki status ,,zieloni” ciężko zapracowali swoją postawą na przestrzeni całych rozgrywek. Wracający w sobotę na ławkę trenerską po jednym meczu dyskwalifikacji za czerwoną kartkę Dariusz Banasik właśnie kończy trzeci rok pracy w Radomiu. Boisko oddaje działaczom z ul. Struga za cierpliwość wobec szkoleniowca, który w omawianym okresie stworzył maszynkę do grania szybkiej piłki opartej na wymienności pozycji, energicznych przyspieszeniach i akcjach wymykających się szablonom. W trwającej kampanii dochodzi do tego zdecydowanie najlepsza obrona w lidze (,,warchoły” straciły w 32 spotkaniach tylko 20 goli!) i efekt jest piorunujący. Wielka w tym zasługa bramkarskiego objawienia sezonu Mateusza Kochalskiego, który wyczynia cuda między słupkami radomian. Silną stroną ekipy Banasika są też boki defensywy z Damianem Jakubikiem i Dawidem Abramowiczem, szefem środka pola jest bezkompromisowy w odbiorze Meik Karwot, a w roli egzekutora doskonale spisuje się Karol Angielski (12 bramek w tych rozgrywkach), za którego plecami świetnie operują nieśmiertelny Leandro (8 goli w tej kampanii), Damian Gąska (6 asyst) i Miłosz Kozak (7 ostatnich podań). Wszystko to czyni Radomiaka drużyną niezwykle trudną do zatrzymania. Mamy jednak nadzieję, że Arkowcy staną na wysokości zadania i zadadzą konkretne ciosy najlepszej ligowej defensywie. Jeśli na murawie pojawi się Marcus da Silva, dojdzie do bardzo ciekawego pojedynku brazylijskich prawoskrzydłowych dzierżących status legendy obu klubów. Pewne jest natomiast, że radomianie będą w sobotę walczyć o pełną pulę – zwycięstwo w Gdyni przy jednoczesnej stracie punktów przez GKS Tychy w Opolu w niedzielę zapewni im bezpośredni awans do Ekstraklasy. Nie będą ich zatem interesowały półśrodki.
Ale z taką samą postawą powinni podejść do najbliższej potyczki gdynianie. Szanse na finisz w czołowej dwójce tabeli są już jedynie matematyczne – tym niemniej nadal są i należy zrobić wszystko, co się da, by skokowo je zwiększyć. Natomiast nawet jeżeli bezpośredni awans ucieknie, to wciąż jest, o co grać – miejsce, z którego Arkowcy przystąpią do baraży, odgrywa niebagatelną rolę, pod kątem przeciwnika w pierwszej rundzie play-offów oraz lokalizacji spotkania. Jesteśmy w fazie sezonu, w której trzeba zadbać o każdy detal. Jeśli żółto-niebiescy mają w sobotę podnieść z murawy trzy punkty, nie mogą spisywać się w defensywie tak, jak w Kielcach – gra obronna zwyczajnie musi stać na dużo wyższym poziomie. Być może trener Dariusz Marzec zdecyduje się na rezygnację z Harisa Memicia, który zawiódł przy Ściegiennego. Do składu wróci natomiast Juliusz Letniowski, który przez tygodniem pauzował za nadmiar żółtych kartek. Takie widmo wciąż wisi nad Arkadiuszem Kasperkiewiczem, Mateuszem Żebrowskim i Michałem Marcjanikiem. Mamy nadzieję, że do baraży drużyna będzie przystępować w najmocniejszym możliwym zestawieniu personalnym, ale w sobotę trzeba dać z siebie 100%. Radomiak jeszcze nigdy nie wygrał w Gdyni. Rywalizacja na Stadionie Miejskim może przypominać jesienne starcie obu zespołów, gdy po brzydkim meczu skończyło się na bezbramkowym remisie. Tym razem również należy spodziewać się – jak to nazywa Jerzy Engel – ,,piłkarskich szachów”. Oby z udanym finiszem dla Arki – zwycięstwo w bardzo ważnym meczu jest potrzebne drużynie jak tlen.
W sobotnie wczesne popołudnie podopiecznych Dariusza Marca czeka egzamin dojrzałości. Spotkanie z Radomiakiem trzeba rozegrać w sposób mądry, wyrachowany i cyniczny, z zimną krwią wykorzystując nadarzające się sytuacje. Gra idzie o wysoką stawkę. Zawodnicy muszą utrzymać wysoki poziom koncentracji mimo mocno ograniczonych szans na bezpośredni awans. Na boisku chcemy widzieć ambicję i zaangażowanie od pierwszej do ostatniej minuty. Na trybunach za pomocą tych samych cech musimy zagwarantować piłkarzom doping na dystansie całego spotkania. Jeżeli wszyscy dadzą z siebie maksimum, w Gdyni zapanuje wspaniała atmosfera na resztę weekendu. Jest w Trójmieście taki jeden klub, my kibicujemy właśnie mu!