Słowo, jakie w ostatnim czasie jest na ustach kibiców w całej Polsce, brzmi ,,nareszcie”. Już w najbliższy weekend, po bardzo długim oczekiwaniu, trybuny na krajowych stadionach znów zostaną – na razie w ćwierci – otwarte dla fanów. Także żółto-niebiescy w najbliższą środę po 221 dniach przerwy skorzystają ze wsparcia gdyńskich kibiców. Zanim to jednak nastąpi, piłkarzy Dariusza Marca czeka jeszcze ostatnie spotkanie na pustym stadionie, jednocześnie rozpoczynające serię trzech potyczek z rzędu na własnym boisku w przeciągu dziewięciu dni. I od razu stoi przed nimi trudne zadanie. W piątek o 20:40 Arka podejmuje na Stadionie Miejskim rewelację rundy wiosennej I ligi, Resovię Rzeszów.
Świadomie użyliśmy określenia ,,rewelacja rundy”. Może rzeszowianie nie punktują w 2021 roku na poziomie idącej jak burza Sandecji, ale w tabeli wiosny plasują się tuż za Arką, na 6. pozycji, posiadając tylko jedno oczko mniej od gdynian. Jesienią ,,Sovia” wygrała zaledwie dwa razy. Po przerwie zimowej uczyniła to już pięciokrotnie, a przecież do końca sezonu pozostaje jeszcze sześć kolejek. Trzeba też dodać, że ogrywała (oprócz Stomilu) zespoły z czołówki lub mocnego środka stawki – Puszczę, Niecieczę, ŁKS i Widzew. Takie rezultaty zaowocowały awansem na 15. miejsce w tabeli i wypracowaniem przewagi ośmiu punktów nad strefą spadkową. I choć wszystkie te triumfy miały miejsce w Rzeszowie, to i w delegacji nie wolno zawodników z Podkarpacia lekceważyć. Mamy nadzieję, że w piątek nie zaliczą oni kolejnego skalpu, ale by tak się stało, Arkowcy muszą włożyć w tę konfrontację maksimum zaangażowania i koncentracji przez pełne 90 minut. Gdzie szukać tajemnicy metamorfozy najbliższego przeciwnika żółto-niebieskich? Z pewnością jedną z przyczyn znajdziemy w osobie Radosława Mroczkowskiego. Szkoleniowiec, który w listopadzie zastąpił na stanowisku pierwszego trenera rzeszowian Szymona Grabowskiego, nadał tej drużynie spokój w poczynaniach boiskowych i poukładał ją taktycznie, co doprowadziło do ograniczenia błędów indywidualnych, będących jesienią zmorą numer jeden dla piłkarzy z ul. Wyspiańskiego. Drugie kluczowe zjawisko dla skoku formy Resovii to wyraźna poprawa gry defensywnej. Po rundzie jesiennej ekipa z Podkarpacia legitymowała się trzecią najgorszą obroną w lidze. Natomiast jeżeli weźmiemy pod uwagę tylko mecze rozegrane w 2021 roku, naszym oczom ukaże się… piąta najlepsza defensywa. Rzeszowianie stracili mniej goli m.in. od Arki. Widać, że działacze z Wyspiańskiego zimą odrobili lekcję i w swoich posunięciach transferowych położyli akcent na wzmocnienie tyłów, sprowadzając bramkarza Karola Dybowskiego z rezerw Piasta Gliwice, prawego obrońcę Bartosza Jarocha z Podbeskidzia Bielsko-Biała, słowackiego stopera Olivera Podhorina z FC Nitra i chorwacką ,,szóstkę” Josipa Soljicia z Wigier Suwałki, a dodatkowo z kontuzją uporał się lewy defensor Kamil Słaby. Inwestycje się sprawdziły, a zacieśnienie więzów obronnych przyniosło Resovii konkretne zyski liczone w punktach. Na wiosnę rzeszowianie większość spotkań rozegrali w systemie 4-4-2, ale w ostatnich trzech kolejkach Mroczkowski dokonał korekty taktyki na 4-2-3-1. W szeregach najbliższego przeciwnika gdynian dobrze funkcjonują boki boiska, na których obrońcy zgrabnie współpracują z pomocnikami. Z prawej strony taki łańcuch tworzą Jaroch i Karol Twardowski, a z lewej – Słaby i Radosław Adamski. Rośnie forma playmakera zespołu w osobie doskonale znanego w Gdyni Maksymiliana Hebla, który strzelił dwa gole w ostatnich trzech występach. Drugim z byłych Arkowców w składzie gości piątkowego pojedynku jest podstawowy stoper Dawid Kubowicz. W kadrze Resovii przebywa jeszcze Kamil Antonik, ale on akurat ma problemy z łapaniem minut. Przy ul. Olimpijskiej Mroczkowski nie będzie mógł skorzystać z pauzującego za cztery żółte kartki Josipa Soljicia. Pod nieobecność Chorwata duet defensywnych pomocników stworzą Michał Kuczałek i Bartłomiej Wasiluk. Żółto-niebiescy z pewnością nie będą jednak mieli w piątek łatwego zadania.
Choć piłkarze Marca muszą podejść do rywala z należytym szacunkiem (rzeszowianie zresztą ciężko na niego zapracowali swoją wiosenną postawą), to powinni być także świadomi własnej siły. Arka zalicza obecnie serię meczów bez porażki – licznik wskazuje w tym momencie sześć takich pojedynków, z których cztery gdynianie wygrywali. Mają też na swoim koncie trzy komplety oczek z rzędu. Warto utrzymać ten trend, zwłaszcza w kontekście walki o awans i przy czekających żółto-niebieskich trzech z rzędu starciach przy ul. Olimpijskiej. Tyle tylko, że w sytuacji zwyżkującej formy Arkowców, podsycanej dodatkowo wpadkami innych zespołów z czołówki I ligi, automatycznie w górę idzie też presja. Zawodników Marca czeka w piątek pierwszy ze sprawdzianów reagowania na zwiększone ciśnienie i parcie na gole. Wielu kibiców oczekuje w tej rywalizacji na łatwe punkty, podczas gdy scenariusz konfrontacji z rzeszowianami może przebiegać zupełnie inaczej. Kluczem do zwycięstwa będzie skuteczność i jak najszybsze zdobycie bramki – im dłużej na tablicy wyników będzie się utrzymywał rezultat bezbramkowy, tym ciężej będzie żółto-niebieskim przedrzeć się przez stabilnie zorganizowaną defensywę gości. Mamy jednak nadzieję, że gola uda strzelić się stosunkowo szybko i w takiej sytuacji mecz powinien ułożyć się pod dyktando Arki. Do zdrowia wraca Luis Valcarce, także uraz Adama Dei ze spotkania w Bełchatowie nie okazał się szczególnie groźny. Sytuacja kadrowa gdynian jest komfortowa i trzeba z tego korzystać. Nikt nie pauzuje za kartki, zagrożeni są w tym momencie Arkadiusz Kasperkiewicz, Juliusz Letniowski i Fabian Hiszpański. Co ciekawe, obie drużyny w piątek zmierzą się ze sobą dopiero drugi raz. Pierwszy miał miejsce w rundzie jesiennej przy ul. Hetmańskiej (na stadionie Stali) w Rzeszowie – Arkowcy wygrali wówczas 2:1 po trafieniach Dei i Letniowskiego z rzutu karnego. Cała Gdynia czeka też na 63. gola Marcusa da Silvy w żółto-niebieskich barwach i wysunięcie się na samodzielne prowadzenie w tabeli strzelców wszech czasów – czy wydarzy się to już w piątek?
Podopieczni Dariusza Marca mają przed sobą duży handicap, bo tak trzeba nazwać fakt, że w kluczowym momencie sezonu rozgrywają trzy mecze z rzędu na własnym boisku. Jest okazja na solidny zastrzyk punktowy, ale zostanie ona wykorzystana tylko pod warunkiem maksymalnej koncentracji i ambicji włożonej w każdą minutę spośród nadchodzących 270. Już w środę wszyscy piłkarze, którzy przybyli nad morze dopiero w przerwie zimowej i nie mieli jeszcze okazji posmakować gdyńskiego dopingu, po raz pierwszy poczują moc kibiców Arki. Oby podchodzili do tych wyzwań z jak najlepszej pozycji startowej. W końcu wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Nigdy cię nie zdradzimy, nie opuścimy cię, jesteś naszą miłością, Arko, kochamy cię!