Do rywalizacji ze Stomilem Arka przystępowała cztery dni po zremisowanym 1:1 spotkaniu z KS Nieciecza, w którym zwycięstwo straciła w ostatnich sekundach. Nic zatem dziwnego, że żółto-niebiescy mieli w sobie sportową złość i chęć rehabilitacji za głupio złapany deficyt punktowy przed kilkudziesięcioma godzinami. W kadrze gdynian zabrakło w dalszym ciągu kontuzjowanych Arkadiusza Kasperkiewicza, Luisa Valcarce, Christiana Alemana i Kacpra Skóry. Do zdrowia wrócił za to Juliusz Letniowski, którego Dariusz Marzec zdecydował się desygnować do boju od pierwszej minuty. Nieoczekiwanie na boisku towarzyszył mu m.in. Artur Siemaszko, który zajął miejsce na prawym skrzydle (na przeciwną flankę szkoleniowiec przerzucił Fabiana Hiszpańskiego). Z kolei Piotr Klepczarek zaskoczył ustawieniem Juricha Caroliny na środku obrony. Miejsce reprezentanta Curacao na lewej stronie defensywy zajął Jonatan Straus. Z kolei w ataku Stomilu obok Wojciecha Łuczaka w podstawowym składzie niespodziewanie pojawił się 18-letni Jakub Mysiorski.
Mecz rozpoczął się od ataków Arkowców. W 4. minucie strzał Letniowskiego z dystansu został zablokowany, do dobitki sprzed pola karnego dopadł jeszcze Siemaszko, ale uderzenie byłego piłkarza Stomilu okazało się wyraźnie niecelne. Czternaście minut później powinno być 1:0. Siemaszko napędził kontrę gdynian po prawej stronie boiska, uruchomił znajdującego się na skraju pola karnego Rosołka, 19-latek szukał dośrodkowaniem Żebrowskiego, ale tego ostatniego uprzedził Bucholc, do futbolówki dopadł jednak ponownie Siemaszko i podał pod nogi znajdującego się na siódmym metrze od bramki ,,Żebra", a ten w stuprocentowej sytuacji huknął z całej siły w poprzeczkę Leszczyńskiego. Po kolejnych czterech minutach Letniowski sprzed szesnastki płasko strzelał minimalnie obok prawego słupka bramki gości. W 29. minucie Sierant sfaulował Deję z prawej strony boiska i sędzia Pskit podyktował rzut wolny dla Arki. Do piłki podszedł sam poszkodowany, dośrodkował idealnie na głowę Żebrowskiego, a napastnik żółto-niebieskich posłał futbolówkę w prawy narożnik bramki Stomilu, otwierając wynik spotkania. Cztery minuty później Bucholc zszedł z piłką do środka i prostopadłym podaniem uruchomił van Huffela, a strzał Holendra po nodze Marcjanika przeleciał dwa metry obok prawego słupka bramki Kajzera. Więcej klarownych okazji w pierwszych 45 minutach nie oglądaliśmy.
Druga połowa mogła zacząć się od mocnego uderzenia ze strony olsztynian. W 51. minucie Danch ręką zablokował strzał Hinokio i sędzia Pskit wskazał na wapno. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze od bramki podszedł Łuczak, strzelił po ziemi w kierunku lewego narożnika Kajzera, ale futbolówka obiła słupek i wyszła w pole. Dwie minuty później szczęścia z 25 m próbował van Huffel, jednak jego uderzenie poleciało w środek bramki i bramkarz Arki nie miał problemów ze skuteczną interwencją. W 56. minucie Letniowski prostopadłym podaniem uruchomił wychodzącego na czystą pozycję Marcusa, Brazylijczyk nie zdecydował się na strzał w pierwszym momencie, a potem było już na niego za późno, wycofał więc piłkę do Żebrowskiego, strzelec gola mierzył w długi róg bramki Leszczyńskiego, jednak trafił w słupek, a dobijający Rosołek nieczysto trafił w futbolówkę. Po chwili ,,Żebro" z ,,Rosim" zagrali ładną dwójkową akcję zakończoną zablokowaną próbą tego pierwszego. Po godzinie gry coraz śmielej zaczęli atakować zawodnicy Stomilu. Najpierw Straus uderzał z 30 m wprost w ręce Kajzera, następnie Remisz minimalnie niecelnie główkował po centrze Łuczaka z wolnego, wreszcie Sierant strzelał piętą po dograniu Bucholca i pomylił się zaledwie o metr. Podopieczni Dariusza Marca chcieli się odgryźć. W 68. minucie R. Wolsztyński przepchnął Carolinę na skraju szesnastki, zszedł do środka, mógł podawać do znacznie lepiej ustawionego Rosołka, ale wybrał bezpośrednie uderzenie na bramkę Leszczyńskiego i skierował piłkę na słupek. W odpowiedzi Hinokio oddał strzał sprzed pola karnego, Kajzer odbił piłkę, futbolówkę zebrał jednak Japończyk, pociągnął w kierunku bramki, chciał wystawić piłkę na tacy Kuświkowi do pustaka, ale i tym razem górą z tego pojedynku wyszedł bramkarz żółto-niebieskich. Ta akcja zapoczątkowała jednak fazę szalonego natarcia olsztynian. Dwa razy uderzał Szczutowski, raz van Huffel, Kajzer świetnie interweniował po próbie Mysiorskiego z linii szesnastki, strzał Łuczaka z 13 m minimalnie minął słupek, wreszcie w 85. minucie golkiper gdynian zanotował nieprawdopodobną robinsonadę, gdy nogą obronił uderzenie Kuświka głową z kilku metrów. Arka cofnęła się całą drużyną we własne pole karne i w zasadzie czekała na wyrok. Ataki Stomilu nie ustawały. Strzał Remisza został zablokowany, uderzenie Strausa było wyraźnie niecelne, ale już kolejna próba Hinokio z pola karnego poleciała minimalnie obok lewego słupka bramki żółto-niebieskich. Sędzia Pskit doliczył cztery minuty, a podopieczni Marca nareszcie opuścili własną połowę. W pierwszej minucie czasu dodatkowego Ł. Wolsztyński przed szesnastką przyjezdnych uprzedził van Huffela i zebrał piłkę, wpadł w pole karne, zagrał klepę z bratem bliźniakiem, wyrósł tuż przed Leszczyńskim i zagrał wzdłuż bramki, wykładając futbolówkę do pustaka Rosołkowi, a młody napastnik dopełnił formalności, podwyższył wynik na 2:0 i przesądził losy rywalizacji. Arka długo się męczyła, ale ostatecznie udało się jej zamknąć mecz i wywalczyć trzy punkty.
Gdynianie w pierwszej połowie i na początku drugiej części meczu pokazywali ewidentną przewagę jakościową nad Stomilem, ale znów mieli poważny problem z zabiciem emocji. Piłkarze Marca nie wykorzystywali swoich sytuacji, a przez ostatnie pół godziny w zasadzie już tylko się bronili. Najważniejsze jednak, że dowieźli pełną pulę do końca. W obliczu tak napiętego terminarza i wagi zbliżających się pojedynków, roztrząsanie stylu gry w niedzielne popołudnie nie ma większego sensu. Cieszymy się z kolejnych trzech punktów dopisanych w tabeli I ligi. W niej żółto-niebiescy wciąż okupują 6. lokatę, ale ich przewaga nad zajmującymi następne pozycje Sandecją, Odrą i Widzewem wzrosła do siedmiu oczek. Do GKS-u Tychy tracą jeden punkt, do ŁKS-u i Radomiaka - trzy (radomianie mają jeszcze w zanadrzu jedną zaległą potyczkę), do Górnika Łęczna - cztery. Następny mecz Arka rozegra już w najbliższą środę, a jej przeciwnikiem w spotkaniu wyjazdowym będzie Zagłębie Sosnowiec.
Arka Gdynia - Stomil Olsztyn 2:0
Bramki: Żebrowski 29', Rosołek 90+1'
Arka: Kajzer - Danch, Marcjanik, Memić (55' Hosek) - Siemaszko (62' R. Wolsztyński), Deja, Łabojko (46' da Silva), Letniowski (72' Ł. Wolsztyński), Hiszpański - Rosołek, Żebrowski.
Stomil: Leszczyński - Bucholc, Remisz, Carolina, Straus - Sierant (70' Szczutowski), Skrzypczak (59' Kuświk), van Huffel, Hinokio - Łuczak, Mysiorski (90' Tecław).
Żółte kartki: Memić, Danch, Hiszpański, Kajzer - Łuczak, Kuświk, Straus.
Sędzia: Paweł Pskit (Zgierz).
W 51. minucie Wojciech Łuczak z rzutu karnego trafił w słupek.