Morze Bałtyckie najmocniej faluje w styczniu, kiedy wpływają na nie cyklony z zachodu lub ze wschodu. Dyspozycja żółto-niebieskich nie czeka do zimy i duże wahania urządza sobie już w listopadzie. Po łatwym łupie w rywalizacji z ligowym outsiderem w Nowym Sączu, gdynian błyskawicznie sprowadził na ziemię GKS Bełchatów. Nie ma jednak czasu na rozpamiętywanie niepowodzenia – w pędzie ligowej walki kolejne starcie o ważne punkty przychodzi już po pięciu dniach. I trzeba je wygrać bez otwierania jakiejkolwiek dyskusji. W środę o 16:00 w zaległym spotkaniu 10. kolejki I ligi Arka gra z Zagłębiem Sosnowiec.
Sosnowiczanie mogliby zresztą stanowić dla podopiecznych Ireneusza Mamrota przejrzystą przestrogę przed możliwością zupełnego pogubienia się po spadku z Ekstraklasy. Zagłębie w myśl zasady ,,dobry gość, krótki gość” pożegnało się z najwyższym poziomem rozgrywkowym już po jednym sezonie, miało to miejsce w 2019 roku. W kolejnych rozgrywkach mogło zaliczyć następną degradację, ale ostatecznie finiszowało na 11. lokacie, mając więcej szczęścia niż rozumu. Działacze z Górnego Śląska chcieli, by nowa kampania była dla czerwono-zielono-białych znacznie spokojniejsza. I poczynili nawet w tym kierunku całkiem rozsądne ruchy – choć zachęcenie kogokolwiek do Sosnowca graniczy z cudem, to włodarzom Zagłębia udało się przekonać Lukasa Duriskę, Dawida Gojnego, Mateusza Grudzińskiego, Olafa Nowaka czy Łukasza Turzynieckiego, a więc nazwiska zapewniające jednak pewien poziom stabilności w warunkach pierwszoligowych. Z ul. Kresowej do Śląska Wrocław odszedł jednak autor 17 goli dla górnośląskiego zespołu Fabian Piasecki. Początek nowego sezonu nie zwiastował jeszcze, by ofensywa Zagłębia miała zwijać się z bólu jak kulawy pies – 3:0 z GKS-em Tychy w 2. kolejce stanowiło optymistyczny prognostyk dla kibiców. Szybko okazało się jednak, że mieliśmy do czynienia z jednorazowym wystrzałem, jaki można usłyszeć w Sylwestra o osiemnastej w ramach testowania pirotechniki, a nie ze zorganizowaną plejadą fajerwerków. Krótka piłka – sosnowiczanie grają w tych rozgrywkach beznadziejnie, zajmują 15. miejsce w tabeli z bilansem 2-2-7, a do tego są świeżo po zmianie trenera. Zwolnionego Krzysztofa Dębka na jeden mecz zastąpił Łukasz Matusiak, ale po przegranym 1:3 spotkaniu z Koroną stery przejął już Kazimierz Moskal. Na ,,dzień dobry” były szkoleniowiec Wisły, Pogoni czy ŁKS-u stwierdził, że chce, by Zagłębie pod jego ręką grało ofensywny futbol. Czy zrobi tak w Gdyni? Śmiemy wątpić (choć gdyby ekipa z Sosnowca poszła na otwartą wymianę ciosów, byłaby to dla Arki znakomita informacja), zwłaszcza że w debiucie Moskala na ławce trenerskiej drużyny z Górnego Śląska, jaki miał miejsce w Radomiu, jego zawodnicy skupili się przede wszystkim na defensywie, co przyniosło wymierne efekty w postaci upragnionego remisu 0:0. Tak czy inaczej, Zagłębie dysponuje materiałem personalnym, by grać znacznie lepiej niż wskazuje na to pozycja w tabeli. Niespożytkowane dotąd możliwości posiadają wypożyczony z Legii Warszawa 20-letni środkowy obrońca Mateusz Grudziński, 20-letni prawoskrzydłowy Mateusz Szwed czy 23-letni środkowy pomocnik Filip Karbowy, który w parze z Szymonem Pawłowskim w środku pola sosnowiczan mógłby tworzyć solidną mieszankę rutyny z względną młodością, a tymczasem Szwed i Karbowy grają mocno nieregularnie. Piłkarze portugalscy, defensywny pomocnik Joao Oliveira i napastnik Goncalo Gregorio, również nie wyglądają na typowy zagraniczny szrot sprowadzany do Polski całymi wagonami. W kadrze zespołu Moskala znajdują się jeszcze choćby dobrze znany z marnowania sytuacji sam na sam w Gdyni Kamil Antonik (dotychczas łącznie 92 minuty w trzech występach), 20-letni holenderski lewy obrońca posiadający również obywatelstwo surinamskie Quentin Seedorf (bratanek słynnego Clarence’a) czy nasz ,,stary znajomy” z kilku spotkań w Ekstraklasie Patryk Małecki, który ma już 32 lata i dzielnie walczy o przedłużenie swojej przygody z piłką. Dlaczego więc z Zagłębiem Sosnowiec jest tak źle? Problemu nie należy szukać w defensywie – piłkarze z ul. Kresowej stracili tylko o dwa gole więcej od szóstej Arki. Natomiast im bliżej bramki przeciwnika, tym trudniejsze pojawiają się komplikacje. Sosnowiczanie zdobyli póki co tylko jedną bramkę na wyjazdach (skąd my to znamy – patrz: casus Bełchatowa). Nie są zgrani w poczynaniach ofensywnych, pojawia się między nimi wiele nieporozumień, atak pozycyjny nie działa. Ale wpływ na słabą formę gości środowej potyczki ma też na pewno fakt, że aż 27 graczy przechodziło przez koronawirusa i przez pewien czas było wyłączonych z treningów. W takich warunkach ciężko wykręcić pozytywne rezultaty. W Gdyni w szeregach Zagłębia zabraknie wciąż kontuzjowanego napastnika Michała Górala. Do treningów po urazie wrócił bramkarz Krystian Stępniowski, ale między słupkami stanie raczej 21-letni Kacper Chorążka.
Tymczasem gdynianie ścigają się w ostatnich dniach głównie z własnym cieniem. Kluczem do zwycięstwa w środowe popołudnie będzie bowiem opanowanie swojej gry. Starcie z GKS-em Bełchatów zupełnie nie wyszło żółto-niebieskim, dlatego fakt, że okazja do rehabilitacji przychodzi błyskawicznie, powinien zadziałać na nich mobilizująco. Zagłębie Sosnowiec zwyciężyło dotychczas w Gdyni tylko raz, a w dodatku było to w roku narodzin Elijaha Wooda, Justina Timberlake’a, Paris Hilton, Samuela Eto’o, Parka Ji-Sunga i Krzysztofa Sobieraja, czyli… 39 lat temu. Do dyspozycji Ireneusza Mamrota wciąż nie będą Arkadiusz Kasperkiewicz, Adam Deja ani Artur Siemaszko. Do wyjściowej jedenastki najprawdopodobniej wrócą Adam Danch i Mateusz Młyński, który w piątek dał niezłą zmianę. W porównaniu do pojedynku z Bełchatowem powinno dojść do zmian w składzie. Być może warto posadzić na ławce Michała Marcjanika, który za ostatnie spotkanie otrzymał najniższą średnią ocen na naszej stronie, a nie jest to też wielka nowość – wychowanek Arki w rundzie jesiennej jest zwyczajnie bez formy, nie nadąża za przeciwnikami i podejmuje błędne decyzje.
Robota do wykonania w środę jest jasna i klarowna – wygrać mecz. Żadne usprawiedliwienia nie będą brane pod uwagę. Rywal jest w słabej dyspozycji, ma swoje problemy, a Arka dysponuje zwyczajnie większym potencjałem piłkarskim – i to pomimo swoich bolączek. Już w sobotę o 12:00 gdynian czeka kolejna potyczka, i to na drugim końcu Polski – w Rzeszowie. Spotkanie z Zagłębiem Sosnowiec trzeba jak najspokojniej rozstrzygnąć w możliwie najkrótszym czasie. A przede wszystkim walczyć na całej długości boiska. To musi być szybka akcja, wędka spławik, wyciągamy rybkę, karawana jedzie dalej. Arka Arka Arka Arka gol, Arka gol, Arka go-o-ol!