Po kilku miesiącach przynajmniej częściowej normalności w atmosferze na polskich stadionach, od najbliższego weekendu znów będziemy musieli mierzyć się z szarówą pustych trybun. Mamy nadzieję, że mimo niesprzyjających okoliczności, jeśli chodzi o otoczkę futbolu, żółto-niebiescy dadzą swoim kibicom powody do radości i sprawią, że weekend w gdyńskich domach będzie niezwykle energetyczny. By osiągnąć taki efekt, będą musieli odzyskać utraconą skuteczność i w starciu z drużyną dolnej połowy tabeli zagrać swoją piłkę. W sobotę o 14:00 Arka gra w Olsztynie ze Stomilem.
I choć stara-nowa rzeczywistość meczów bez udziału publiczności stanowi bardziej requiem dla piłki nożnej niż zachęca do skupienia się na wydarzeniach boiskowych, to jednak nie pozostaje nam nic innego, jak te realia zaakceptować i jak najszybciej się do nich zaadaptować. Tym bardziej, że I liga idzie swoim tempem i nie można pozwolić sobie na chwilę dekoncentracji. Sobotni przeciwnik Arki w poprzednim sezonie zajął w tej lidze 10. miejsce, relatywnie spokojnie utrzymując się na drugim poziomie rozgrywkowym. W przerwie między sezonami w Olsztynie doszło jednak do wielu roszad w kadrze zespołu. Z Warmii wyemigrowało dwunastu piłkarzy, choć z tej apostolskiej liczby podstawowymi zawodnikami byli jedynie najlepszy strzelec Stomilu Szymon Sobczak (trafił do Jagiellonii) i… Artur Siemaszko. W pewnych momentach sezonu dla olsztynian ważni byli też Wojciech Hajda, Maciej Pałaszewski czy Mateusz Bondarenko, ale nie zmienia to faktu, że biało-niebiescy zdołali uniknąć całkowitego rozmontowania. Na Warmii pojawili się za to grajkowie z przeszłością w Ekstraklasie: Damian Byrtek, Grzegorz Kuświk czy Wojciech Łuczak. Wydawało się, że są to transfery rozsądne, a olsztynianie powinni zaliczyć – minimalny, ale jednak – skok jakościowy. Czy tak się stało? Nic z tych rzeczy. Stomil w bieżących rozgrywkach plasuje się na 12. lokacie w tabeli z bilansem dwóch zwycięstw, trzech remisów i trzech porażek. Pozycja adekwatna do możliwości? Jeden rabin powie tak, drugi rabin powie nie. Ktoś zwróci uwagę, że podopieczni Adama Majewskiego w ostatnich czterech kolejkach nie przegrali meczu i uzbierali osiem punktów. Ktoś inny z kolei, że strzelili zaledwie sześć goli w ośmiu meczach, z czego cztery przesłabej Sandecji, a po wyjęciu tego dokonania pozostanie bezlitosna goła statystyka dwóch bramek w siedmiu pojedynkach. Wszystkich łączy jednak realistyczna opinia, że Stomil to drużyna środka tabeli, ale z tego położenia spoglądająca bardziej w dół niż w górę ligowego zestawienia. Olsztynianie używają specyficznej taktyki przypominającej na papierze choinkę, mianowicie 5-3-2 – z piątką obrońców, trójką pomocników i dwójką napastników. Choć zdarza im się przechodzić w jeszcze dziwniejsze 5-4-1, kiedy Koki Hinokio schodzi do skrzydeł. Ogromną rolę w tym systemie odgrywają wahadłowi boczni defensorzy – Damian Sierant i Jurich Carolina. Analizując strategię biało-niebieskich wydaje się, że ten styl gry powinien predysponować ich do ofensywnych akrobacji. Przytoczona wyżej statystyka skuteczności zdecydowanie jednak zaprzecza temu twierdzeniu. Trener Majewski twierdzi, że problemem Stomilu nie jest taktyka, a fakt, że nie stwarzają sobie sytuacji. Cóż, szczerze powiedziawszy – ciężko o kreowanie wielu okazji podbramkowych przy tak statycznym środku pomocy, jak Krystian Ogrodowski – Maciej Spychała – Wojciech Łuczak. Przy okazji meczu z drużyną z Warmii warto też zwrócić uwagę na poziom egzotyki kadry olsztynian. Uświadczymy tutaj i Polaka z obywatelstwem kosowskim (Jacek Troshupa), i reprezentanta Curacao posiadającym także paszport holenderski (Jurich Carolina), i klasycznego Holendra (Sam van Huffel), i Japończyka (Koki Honokio), i Albańczyka z obywatelstwem holenderskim (Skender Loshi), a znalazłby się nawet łotewski napastnik (Nikita Kovalonoks), gdyby nie fakt, że chwilowo występuje zaledwie w rezerwach klubu z Olsztyna. W ramach ciekawostki przyrodniczej dodamy jeszcze, że 37-letni były zawodnik Arki, a obecnie prezes Stomilu, nieśmiertelny Grzegorz Lech wciąż znajduje się w kadrze ekipy Majewskiego i rozegrał nawet w tym sezonie 20 minut w spotkaniu z Widzewem w Łodzi. Na mecz z Arką do bramki biało-niebieskich wróci Vjaceslavs Kudrjavcevs, który opuścił spotkanie poprzedniej kolejki z Resovią (1:1) z racji przebywania na zgrupowaniu łotewskiej młodzieżówki. Niedostępni dla szkoleniowca olsztynian pozostają kontuzjowani Janusz Bucholc, Rafał Remisz i Jakub Tecław.
Tymczasem Arkowcy udają się na najbliższy wyjazd w sezonie. I właściwie jedyny, który nie wymaga wielkiej liczby godzin w autokarze. Jednocześnie będzie to dla nich początek małego maratonu meczowego – w środę będą już w Łęcznej, gdzie odrobią zaległości, mierząc się z Górnikiem, a w niedzielę za tydzień podejmą w Gdyni Zagłębie Sosnowiec. Mamy nadzieję, że wytrzymają motorycznie to zwiększone tempo. Przeciwko ŁKS-owi rozegrali dobre spotkanie, ale też w ostatnich trzech kolejkach żółto-niebiescy nie strzelili gola, a cała linia pomocy wyglądała, jakby miała bardzo ciężkie nogi. By zdobyć w sobotę trzy punkty, trzeba odzyskać lekkość i polot, ale przede wszystkim skuteczność. Gdynianie, w przeciwieństwie do gospodarzy sobotniej rywalizacji, nie mają problemów ze stwarzaniem sobie sytuacji, kreują ich odpowiednio wiele – brakuje jednak wykończenia, efektywnej egzekucji. Przy ul. Piłsudskiego ten ostatni element akcji musi wrócić w najlepszej odsłonie. Do treningów w tygodniu wrócił Dawid Markiewicz, ale 20-latek nie będzie jeszcze do dyspozycji Ireneusza Mamrota na pojedynek w Olsztynie. Wydaje się jednak, że mimo problemów gdynian możemy oczekiwać na najbliższy mecz z nadziejami na udany finisz. W dwóch ostatnich sezonach, w których Arka rywalizowała ze Stomilem, raz w roku aplikowała temu rywalowi cztery gole – w sezonie 2014/2015 doszło do tego w Gdyni, w roku kolejnym w Olsztynie (w pierwszej kolejce po zapewnieniu sobie awansu do Ekstraklasy). Na Warmię wraca Artur Siemaszko, człowiek z Olsztyna, ukształtowany piłkarsko w Stomilu. Epizod w barwach klubu z ul. Piłsudskiego zaliczył też Kamil Mazek. My jednak bardzo chcielibyśmy, by bramkę zdobył Rafał Wolsztyński – mamy już przygotowane tytuły do takiego wydarzenia. Natomiast bezwzględnie najważniejszy jest komplet oczek. Powiedzmy sobie szczerze – różnica jakościowa między tymi dwoma zespołami jest, jak na pierwszoligowe realia, spora. Liczymy na potwierdzenie tego na boisku i zwycięstwo.
Jeśli podopieczni Ireneusza Mamrota wrócą do skuteczności z pierwszych meczów tego sezonu, zrzucą niepotrzebny balast i odnajdą boiskową grację, a Juliusz Letniowski z Szymonem Drewniakiem nie pozwolą się zneutralizować obrońcom Stomilu, trzy punkty pojadą do Gdyni. Wierzymy w egzekucję olsztynian przez Arkowców. Mimo braku atmosfery meczowej, jesteśmy z piłkarzami i trzymamy kciuki za dobry mecz w sobotę. O moja Areczko, nie zdradzę cię!