Zgodnie z kodeksem morskim, z tonącego okrętu ostatni schodzi kapitan. Gdyńska Arka tonęła właściwie od początku sezonu 2019/2020. Błędy popełniono na wszystkich szczeblach, od zarządzania klubem po postawę zawodników na boisku. Odpowiedzialność za pomyłki marynarzy różnego stopnia ostatecznie bierze na siebie jednak najważniejszy człowiek na pokładzie. Kibice Arki pozostają kapitanem wiernym swojemu okrętowi do końca. Nawet jeśli statek utknął już na mieliźnie, oni zejdą z niego ostatni. Zostały nam dwa ostatnie mecze na poziomie Ekstraklasy, której na jakiś czas mówimy ,,do widzenia”. Pożegnajmy się z ligą w sposób godny. Przybądźmy jutro na stadion w jak największej liczbie i śpiewajmy do końca. W sobotę o 15:00 Arka gra z ŁKS-em.
Wygodniejszego rywala na poprawę humoru po smutku związanym z degradacją trudno sobie wyobrazić. Łodzianie przegrali sześć ostatnich meczów, a na zwycięstwo czekają aż od dziewięciu spotkań. Ostatni raz komplet punktów zainkasowali 4 marca, kiedy ograli przy al. Unii Lubelskiej Zagłębie Lubin 3:2. Kibice ŁKS-u ronią więc łzę, wyglądając przez okno i nostalgicznie tęskniąc za ligowym triumfem, już od 129 dni. ,,Rycerze Wiosny” otrzymali jeszcze po drodze promyk nadziei w postaci zatrudnienia w Łodzi Wojciecha Stawowego, ale doskonale znany w Gdyni trener nie odmienił gry zespołu i wciąż czeka na swoją debiutancką wiktorię w nowej rzeczywistości. ŁKS spadł z Ekstraklasy jako pierwsza drużyna, ale – spoglądając już w stronę kolejnych rozgrywek – w I lidze może znów być poważnym pretendentem do awansu, oczywiście pod warunkiem mądrych ruchów w przerwie letniej. Jednak końcówka sezonu na najwyższym szczeblu jest dla łodzian bolesnym dogorywaniem i prawdopodobnie chcieliby mieć już tę kampanię za sobą. Wydaje się, że główny problem dla podopiecznych Stawowego stanowi właśnie sfera mentalna – po wielu miesiącach zbierania łomotu zwyczajnie psychologicznie nie jest łatwo się podnieść, zresztą Arkowcy też coś o tym wiedzą. W Gdyni ŁKS zagra na pewno bez prawego obrońcy Jana Grzesika, który odczuwa ból w okolicach mięśnia przywodziciela oraz bez lewego defensora Tadeja Vidmajera, który się rozchorował. Być może również bez Łukasza Sekulskiego, któremu doskwiera kontuzja nosa, ale specjalna maska może pomóc zniwelować ból. Tak czy inaczej, Stawowy w rywalizacji z Arką i w pozostałych dwóch potyczkach, które pozostały do końca rozgrywek, będzie chciał dawać szansę posmakowania Ekstraklasy łódzkiej młodzieży. W niedawnym starciu z Wisłą Płock na wyjeździe debiut w bramce zaliczył 18-letni Dawid Arndt. Być może w sobotę do pełniącego na co dzień funkcję młodzieżowca 18-letniego lewoskrzydłowego Adama Ratajczyka dołączy chwalony przez szkoleniowca na treningach 19-letni stoper Mieszko Lorenc. Jeśli chodzi o silne strony ekipy z al. Unii, to ta drużyna dobrze czuje się w ataku pozycyjnym – legitymuje się drugim największym posiadaniem piłki w lidze, znajdując się w tym elemencie gry w tabelkach statystycznych jedynie za plecami Lecha Poznań. A że efekty takiego sposobu grania są mizerne - to już inna rozmowa. Natomiast gdybyśmy mieli wskazać to, co u łodzian kuleje, należałoby dotknąć właściwie wszystkiego. Największą zmorą ŁKS-u pozostają jednak głupie, podwórkowe błędy indywidualne, które w lwiej części sezonu ważyły na wyniku.
Tymczasem w Arce wchodzimy powoli w fazę posezonowych rozliczeń. Nutka smutku po dokonaniu się degradacji oczywiście jest obecna, ale nie stanowi ona uczucia dominującego – w końcu wszyscy w Gdyni już od kilku miesięcy oswajali się z możliwością spadku. Zresztą właściciel i prezes klubu Michał Kołakowski stwierdził w wywiadzie dla ,,Przeglądu Sportowego”:
Nie jesteśmy zwolennikami samobiczowania się sytuacją sportową czy finansową w klubie. Musimy sobie wiele rzeczy teraz przemyśleć. Nie traktujemy ostatnich wyników jak koniec świata, tylko bardziej jako nowy początek.
Oby pierwszy symptom tego nowego początku pojawił się już w sobotę. W Gdyni nie ma już Santiego Samanesa, w najbliższych dniach przykład z Hiszpana powinni wziąć inni zawodnicy, którzy nie dali żółto-niebieskim wiele. W klubie pojawił się za to Mateusz Żebrowski, a to dopiero początek atrakcji. Trener Mamrot zapowiedział, że w rywalizacji z ŁKS-em da szansę zaprezentowania się przed gdyńską publicznością tym piłkarzom, którym zależy na dobrym wrażeniu w oczach kibiców i tym, z którymi wiąże nadzieje na przyszłość. Można się zatem spodziewać roszad w składzie drużyny – poza pierwszą jedenastką znajdzie się ,,frakcja wakacyjna”, ale być może debiutu w Ekstraklasie doczeka się któryś z gdyńskich młodzieżowców – 18-letni stoper Kacper Tomczak, 21-letni stoper Daniel Chmielnicki lub 20-letni ofensywny pomocnik Dawid Markiewicz. Najważniejsze jest jednak dla nas, by zobaczyć w sobotnie popołudnie drużynę grającą z charakterem, walczącą i starającą się za wszelką cenę pokazać z jak najlepszej strony przed tymi, na których wsparcie mogła liczyć w każdym momencie i może na nie liczyć wciąż. Gramy do końca. Co jeszcze – poza trybunami – stoi za Arkowcami? Historia meczów z ŁKS-em. Łodzianie do tej pory nie wygrali jeszcze w Gdyni, a w 17 spotkaniach żółto-niebiescy odnieśli 11 zwycięstw i 6 remisów, w bramkach legitymując się bilansem 26-3. Do tego liczymy na podrażnioną ambicję piłkarzy, którzy w 24. kolejce nie dowieźli do końcowego gwizdka prowadzenia 1:0 i stracili niezwykle cenne w kontekście utrzymania dwa punkty. Mamy nadzieję, że pojawi się chęć częściowego odkucia.
Tak jak napisało w tygodniu SKGA – w obecnym sezonie Arkę zawiedli wszyscy. Wszyscy, oprócz kibiców, najwierniejszych fanatyków. Udowodnijmy po raz kolejny, co znaczy Arka Gdynia. Za tą nazwą nie stoją wyniki czy mocarstwowe plany, ale ludzie, ich losy i wspólnota zbudowana wokół wielkiej miłości do świętych barw. Miłości niewytłumaczalnej logicznie, przewyższającej rozum. Pogrzebaliśmy już nadzieję na utrzymanie, ale nie zamierzamy nigdy pogrzebać naszej tożsamości. Arkowcy, jest robota do wykonania. Z tego okrętu schodzimy ostatni. A właściwie nie schodzimy nigdy. Nigdy cię nie zdradzimy, nie opuścimy cię, jesteś naszą miłością, Arko, kochamy cię!
Przewidywane składy:
Arka: Steinbors – Zbozień, Danch, Marić, Marciniak – da Silva, Vejinović, Nalepa, Młyński – Siemaszko, Schirtladze.
ŁKS: Malarz – Sobociński, Moros Gracia, Dąbrowski, Klimczak – Trąbka, Rozwandowicz, Srnić, Wolski, Ratajczyk – Wróbel.