Historia naszych gier z Podbeskidziem liczy sobie zaledwie osiem takich spotkań, z czego cztery miały miejsce w Bielsku-Białej. Pierwsze zostało rozegrane w sezonie 2002/2003 i zakończyło się remisem (1-1). Na listę strzelców wpisał się Marcin Józefowicz, a były to czasy, kiedy Żółto-niebieskie barwy reprezentował między innymi Dariusz Ulanowski. Co warte uwagi, starcie w ramach 7. kolejki zgromadziło na trybunach ok. 8 000 osób, co do dnia dzisiejszego stanowi jedną z najwyższych frekwencji w historii klubu. Żeby nie skłamać, być może był to nawet rekordowy wynik w oficjalnych meczach rozgrywanych przez Podbeskidzie na własnym obiekcie. Rok później doszło do drugiej potyczki – także na drugim szczeblu – i po raz kolejny pojedynek nie przyniósł rozstrzygnięcia (2-2). ale cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem (5 500 osób). Ponadto jedną z bramek zdobył Michał Smarzyński, a w naszych szeregach zagrali wspominany już Ulanowski oraz Rafał Murawski i Łukasz Kowalski.
Euforia po premierowych występach Podbeskidzia na zapleczu Ekstraklasy minęła i już podczas spotkań w sezonie 2004/2005, publika obecna wówczas na jeszcze starym stadionie nie była tak duża jak dwa lata wcześniej. 31 marca 2005 roku Arkowcy doznali pierwszej porażki na Stadionie Miejski w Bielsku-Białej (0-1). Tego dnia parę stoperów Arki stworzyli Łukasz Kowalski i Krzysztof Sobieraj, którzy w zespole Mirosława Dragana obok Michała Chamery mieli najwięcej rozegranych minut w całym sezonie. W następnych dwóch latach drużyna Podbeskidzia straciła na wartości, co odbiło się zainteresowaniu meczami Górali. Jeszcze przed rozpoczęciem przebudowy obiektu ul. Rychlińskiego 19, w rozgrywkach 2007/2008 odbyły się ostatnie mecze między Arką a Podbeskidziem – oba wygrane przez naszą drużynę. W pierwszym spotkaniu rozegranym na terenie przeciwnika, Żółto-niebiescy zanotowali skromne, ale jakże ważne zwycięstwo (1-0, bramka Bartosza Karwana). Do historii przeszedł natomiast rewanż. Drużyna Arki w obecności ok. 9 000 kibiców po 50 minutach przegrywała różnicą dwóch bramek. Kontaktowy gol zdobyty przez wprowadzonego po przerwie Marcina Wachowicza dał nadzieję na pozytywny finał, ale chyba nikt nie przypuszczał tak spektakularnego zakończenia. W 92. minucie efektownymi nożycami popisał się Karwan, a cztery minuty później skutecznie rzut karny egzekwował Olgierd Moskalewicz i trzy punkty zostały w Gdyni.
Jeśli chodzi o nasze wyprawy na południe Polski (trasa Gdynia – Bielsko-Biała: ok. 600 kilometrów do przejechania) - na ogół były to skromne liczby. W 2002 roku razem z Polonią Bytom i Cracovią w sektorze gości zameldowaliśmy się w ok. 100, podobnie było pięć lat później – przy wsparciu Królowej Śląska. Obecnie drużyna Podbeskidzia swoje mecze rozgrywa na nowoczesnym stadionie, który oficjalnie został otwarty niespełna rok temu.