W słoneczne, sobotnie popołudnie gościliśmy w Gdyni outsidera Ekstraklasy – drużynę Górnika Łęczna, której kibice bojkotują mecze (pojawiają się natomiast na spotkaniach 4-ligowych rezerw). Ma to związek z decyzją władz klubu o przeniesieniu pojedynków domowych do Lublina. Chyba nikt nie spodziewał się, że stadion będziemy opuszczać w takich humorach, ale po kolei. Starcie z Górnikiem zbiegło się w czasie z kolejną już rocznicą śmierci Mariusza Bartnickiego (30.03.2003). Dlatego też na Górce zawisły tylko trzy flagi – w tym śp. Mari oraz dzielnicowe płótno Oksywia. Frekwencja podczas sobotniego meczu nie rzuciła na kolana, a szkoda, bo termin był naprawdę dobry, włącznie z pogodą – na termometrach 23 stopnie! Niestety, zawodnicy reprezentujący Żółto-niebieskie barwy w ostatnim czasie nie rozpieszczają nas swoją grą i to może być jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy.
Jeśli ktoś łudził się, że przez dwa tygodnie oblicze zespołu odmieni się, to srogo się rozczarował. Na przerwę goście schodzili z dwubramkowym prowadzeniem – stadion nie wytrzymał i pojawiły się pierwsze oznaki niezadowolenia o znanej treści „Arka grać, kurwa mać”. W drugiej połowie wcale nie było lepiej, a trzecie trafienie Górników zszokowało wszystkich – trybuny na chwilę zamilkły. Ostateczny rezultat to 2-4. Kompromitacja. Po zakończonym spotkaniu piłkarze podeszli pod Górkę - prób tłumaczenia podjął się Krzysztof Sobieraj, kwitując, że „to nie rozmowa na dzisiaj”. Reszta artystów nie miała nic do powiedzenia, z wyjątkiem Adama Marciniaka, który starał się coś tłumaczyć – pozostali zbijali w tym czasie „zasłużone” piątki. W obliczu zbliżającego się finału Pucharu Polski… - stop – półfinałowego rewanżu z ambitnym zespołem Wigier Suwałki, niedawny wynik w Gliwicach i kolejna porażka w Gdyni daje do myślenia i nie może napawać optymizmem. Najwyższy czas drodzy panowie piłkarze zrozumieć, że wszyscy gramy do tej samej bramki, a jeśli ktoś tego nie pojmuje, to droga wolna – na siłę nikt tu was nie trzyma. Bez żalu możecie wypierdalać i zamienić życie w Gdyni na pole kukurydzy w Niecieczy, chociaż nie - wystarczy spojrzeć tabelę i już widać, że to za wysokie progi.