KSZO Ostrowiec Świętokrzyski - Arka Gdynia 1:2 (Stachurski 77' - Abbott 31', Socha 41')
KSZO: Stanislaw Wierzgacz - Michał Stachurski, Dariusz Pietrasiak, Mateusz Podstolak, Klaudiusz Łatkowski - Piotr Ferens (46' Kamil Bełczowski), Paweł Czajkowski, Jakub Kapsa, Mateusz Mianowany (87' Fabian Burzyński), Rafał Gil - Michał Grunt (81' Tomasz Persona)
Arka: Pavels Steinbors - Tadeusz Socha, Krzysztof Sobieraj, Przemysław Stolc, Paweł Wojowski - Damian Mosiejko, Dominik Hofbauer (67' Adam Marciniak) - Adrian Błąd (81' Marcus da Silva), Rafał Siemaszko, Rashid Yussuff - Paweł Abbott (72' Mateusz Szwoch)
Żółte kartki: Błąd, Mosiejko (Arka)
Arka była murowanym faworytem tego meczu, ale dobrze wiemy jak z tym bywa w rozgrywkach Pucharu Polski. Na szczęście żółto-niebiescy pokazali, że dysponują szerszym składem niż inni ligowi rywale i, z nieoczekiwanymi problemami, poradzili sobie z grającym trzy klasy niżej rywalem. Mecz miał jednak dwa różne oblicza, a my chcielibyśmy zapamiętać tylko to z 1. połowy.
Pierwsze fragmenty to tradycyjnie "badanie się" rywali, którzy rzadko mają okazję ze sobą rywalizować. KSZO przyjęło nasz zespół wysoko, próbując odbierać piłkę w średnim pressingu. Arka mogla wyjść na prowadzenie w 11. minucie, gdy piłkę w polu karnym od aktywnego Yussuffa otrzymał Siemaszko, ale w ostatniej chwili został zablokowany przez Podstolaka. W 22. minucie do dośrodkowania z lewego skrzydła doszedł Abbott, ale źle trafił w piłkę i ta poszybowała po koźle nad bramką. KSZO mogło błyskawicznie odpowiedzieć. Na strzał z dystansu zdecydował się Łatkowski, jednak Steinbors pokazał, że nie "zardzewiał" na ławce i fenomenalną paradą wyjął piłkę spod poprzeczki. Więcej ostrzeżeń Arka nie potrzebowała. W 31 minucie po ładnie rozegranej akcji Siemaszko wstrzelił piłkę w pole bramkowe, gdzie akcję zamknął Abbott. Obaj udowodnili, że umieją znaleźć się na boisku nawet po tak długiej przerwie. Jednobramkowe prowadzenie nie usatysfakcjonowało Arkowców i jeszcze przed przerwą zapewnili sobie bezpieczniejszą przewagę. Adrian Błąd idealnie obsłużył prostopadłym podaniem Sochę, a ten sytuacyjnym strzałem pokonał Wierzgacza. W tym momencie chyba nikt nie przypuszczał, że prawdziwe emocje dopiero przed nami...
Wydawać się mogło, że druga połowa będzie dla Arki spacerkiem. Nasz zespół do przerwy był wyraźnie lepszy i nie dał gospodarzom nawet cienia szansy na zdobycie bramki. Niestety, po zmianie stron Arka straciła całkowicie kontrolę nad meczem, z minuty na minutę cofała się coraz bliżej własnej bramki, aż rozpoczął się ostatni kwadrans meczu. Wówczas KSZO zafundowało naszym zawodnikom trzyminutową terapię wstrząsową. Najpierw piłkę w pole karne Arki posłał Gil, Stachurski uprzedził Steinborsa i trącił z bliska piłkę do bramki. Nim piłkarze Arki zdołali po tej akcji podciągnąć getry i otrzepać błoto z butów, sędzia wskazał na "wapno" po rzekomym faulu Stolca na szarżującym zawodniku KSZO. Decyzja należała do kontrowersyjnych, na szczęście Steinbors nie rozpamiętywał jej zbyt długo i wziął sprawy w swoje ręce. Łatkowski uderzył mocno do boku, ale Łotysz wyczuł jego intencje i doskonale sparował piłkę. Błyskawiczna terapia pomogła, pomógł też trener Grzegorz Niciński, wprowadzając w trudnym momencie do gry Marcusa, który potrafił uspokoić grę i napędzić kilka kontrataków, odsuwając nieco grę od naszej bramki. Gospodarze mieli jeszcze w doliczonym czasie gry piłkę na wagę dogrywki, ale z bliska chybił po rzucie rożnym doświadczony Pietrasiak.