Od pewnego czasu ograniczyłem dzienną dawkę czasu poświęcanego Arce. Może nie radykalnie, ale na tyle, by móc obserwować pewne rzeczy z odległości. By złapać perspektywę, która skłoniła mnie do pewnych przemyśleń. Właściwie to rozpoczęły się one po meczu z Dolcanem Ząbki. Niemcy uwielbiają w relacjach piłkarskich używać słowa "sensationell". Wielu z Was pamięta taki program na antenie SAT 1 - Ran. Sobota, 18:00. To było to. Chwilowe przeniesienie się z szarej, futbolowej rzeczywistości kraju nad Wisłą do innego, lepszego świata. Eleganckie marynarki ekspertów, piękne stadiony. I efektowne transmisje z meczów, które odkąd pamiętam rozpoczynały się w Bundeslidze o 15:30. Rozumiałem z nich niewiele, ale jedno słowo pamiętam do dziś - "sensationell". Strzały były "sensationell", podania "sensationell", wyniki też były "sensationell". To słowo pamiętam równie dobrze jak skład magicznego trio ze Stuttgartu: Bałakow - Bobić - Elber. I taki "sensationell" był dla mnie mecz z Dolcanem. To pierwszy mecz na nowym Stadionie Miejskim, po którym mnie autentycznie wmurowało. A od otwarcia minęły, przypomnę, grubo ponad 4 lata. No wmurowało mnie też po 97 minucie w derbach, ale nie o takie emocje mi chodzi. Ten stadion naznaczony jest od samego początku derbowym fatum. Nim pękło na nim sto pierwszych krzesełek, musieliśmy przeżyć 0:1 z Wisłą, 97 minutę i "wuwuzelowe" 2:5 z Legią. Gorszy start miał chyba tylko Lech Poznań w tym sezonie ekstraklasy. Po spadku wcale nie było lepiej. ROW, Okocimski... Pamiętacie. Aż tu nagle taki mecz. MECZYCHO. To było coś. Jak ten inny piłkarski świat. I ta pogoda... Rodem z ojczyzny futbolu.

Euforia szybko mnie opuściła. Rzut oka na telefon, a tam sms od chorego na anginę Krzyśka Sobieraja, który mam nadzieję nie będzie miał mi za złe, że go zacytuję. "Gdzie Ci Gdynianie?! Taki mecz, zespół zapierdala, mamy lidera, a tu 3 tys. ludzi?! Nie ma usprawiedliwienia!". No nie ma. Nie ma i kropka. Nasz kapitan miał rację. Ten mecz zasługiwał po prostu na bardziej świąteczną otoczkę. Wiadomo, doping był kapitalny, ale liczba pustych miejsc mocno raziła oczy. Cztery lata gnijemy w tej lidze, cztery lata słuchamy mądrości, że "to tylko sport" albo że pieniądze są w zamrażarce, cztery lata znosimy kolejne sportowe upokorzenia  i nagle, gdy wszystko zaczyna trybić, gdy ma to ręce i nogi, gdy naszą grę ciągnie chłopak wychowany na żółto-niebieskich ulicach, a u boku ma gości, których naprawdę da się lubić i im kibicować, na bardzo ważny mecz przychodzą 3173 osoby. Tak się składa, że rok temu - 22 listopada - też graliśmy z Dolcanem. Sezon był przegrany (traciliśmy 9 pkt do drugiego miejsca), a nas było praktycznie tyle samo. 3087. Wówczas myślałem: "kurczę, jakbyśmy grali o awans, to przecież 5 tysięcy na każdym mecz to byłoby minimum". Minęło 12 miesięcy i wrzucam to na półkę z fantastyką. Między Sapkowskiego a Lema.

Za tydzień szlagier z Wisłą Płock. Lepiej się ułożyć nie mogło. Kto wie, może stawką będzie 1. miejsce i zima na fotelu lidera? Obserwuję to wszystko z boku i czuję pewien niepokój. Gdynia i cała okolica powinna żyć tym meczem, działać, organizować. Wygrywamy w Bydgoszczy, świętujemy, w sobotę lekka regeneracja i ruszamy dalej z przygotowaniami. Nie piłkarze, bo oni swoje zrobią, ale my - kibice, działacze, radni - wszyscy zjednoczeni pod herbem MZKS-u. Termin meczu - piątek, 27 listopada, 20:30 znamy od dawna. Tymczasem wokół cisza, spokój i szum fal. Ruszmy się wszyscy i zakończmy tę rundę tak, jak Arka na to zasługuje. Fancluby, dzielnice,  młodzież, studenci, emeryci, kobiety, dzieci. Mobilizacja! "Ekstraklasę za (niecały) rok będziemy mieli", ale najpierw ostatni krok w 2015 roku. Arka razem!

mazzano

Wydarzenie meczowe, każdy się zapisuje -> ARKA vs WISŁA PŁOCK, SZLAGIER na zakończenie!