Na ten moment czekali wszyscy kibice. Ponad cztery lata grał w górniczych klubach z Bełchatowa i Łęcznej, a także rodzinnych Michalovcach, aż po zakończeniu sezonu 2014/2015 podjął decyzję o powrocie do Gdyni. Do domu, jak głosił napis po słowacku na specjalnym transparencie przygotowanym dla Miro Bożoka przez kibiców Arki. Wejście w mecz miał naprawdę udane, do feralnego momentu był wyróżniającym się zawodnikiem. Niestety, w 25 minucie podczas sprintu do piłki Miro złapał się za udo i od razu było jasne, że konieczna będzie zmiana.
Najprawdopodobniej Bożokowi odnowiła się kontuzja mięśnia uda, z którą borykał się już w tygodniu poprzedzającym mecz. Na jednym z treningu zgłosił uraz i musiał przedwcześnie opuścić zajęcia. Później nie odczuwał bólu, ale wczoraj dopadł on go w najmniej spodziewanym momencie. W pomeczowych komentarzach dało się usłyszeć, że "nie jest najgorzej", ale trzeba założyć, że sobotni mecz z Zawiszą Bydgoszcz obejrzy z trybun.