Mecz Arki i Cracovii obejrzało ponad 7500 widzów, chociaż u wielu osób liczba ta budzi spore wątpliwości. W końcu bilety na "Górkę" skończyły się na długo przed pierwszym gwizdkiem, a "Tory" wyglądały również na bardzo nabite. Gdy do tego dodamy sporo osób na trybunie "Olimpijskiej" i w sektorze gości, trudno uwierzyć, że pełne było niecałe pół stadionu. Atmosfera na meczu była bardzo dobra - jak twierdzi Piotr Kuklis w Gdyni to jednak norma i piłkarze są do tego żywiołowego dopingu przyzwyczajeni.
Każdy chciał być na meczu przyjaźni, więc taka liczba widzów nie dziwi. Zresztą w Gdyni to normalne. Na nasze spotkania zawsze przychodzi po kilka tysięcy, żywiołowo dopingujących kibiców. Nie było więc jakiejś kolosalnej różnicy w porównaniu z innymi spotkaniami. Po prostu jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Nie raz powtarzałem, że niektóre pierwszoligowe spotkania wyglądają dużo lepiej od tych ekstraklasowych i je przewyższają. Zarówno piłkarsko, jak i pod względem samej otoczki.
Pomocnik Arki jest zdania, że kluby I ligi spokojnie mogą rywalizować z większością zespołów z ekstraklasy, co też udowodniła Arka w zeszłym sezonie, eliminując Polonię Warszawa i Śląska Wrocław. "Kiki" jest też zdania, że Cracovia nie pokazała w sobotnim meczu nic wielkiego i powinna być zadowolona z remisu.
Cracovia rozgrywała, nieźle jej to wychodziło, ale praktycznie nie stwarzała sobie okazji. Prócz tej, po której trafili do siatki, w zasadzie nie pokazali nic pod naszą bramką. Czujemy niedosyt, że nie udało się zdobyć kompletu punktów. Mieliśmy taką taktykę, że razem ze Zwolińskim mieliśmy ten mecz naprawdę mocno wybiegać. Zresztą to normalne. Jemu żaluzje opadły wcześniej, mi nieco później. Dałem z siebie wszystko, ale dobrze, że trener mnie zdjął.
Piotr Kuklis w zeszłym sezonie był najlepszym strzelcem Arki. W bieżących rozgrywkach ma na koncie dwa gole, niestety oba w przegranych meczach. Brakuje z jego strony asyst - do teraz "Kiki" nie zaliczył ani jednego otwierającego podania, a od gracza na jego pozycji wymaga się też stwarzania dobrych sytuacji kolegom.