Arka Gdynia - Miedź Legnica 1:0 (Jarzębowski 26')
Arka: 13. Michał Szromnik - 17. Julien Tadrowski, 3. Krzysztof Sobieraj, 33. Tomasz Jarzębowski, 7. Piotr Tomasik - 22. Damian Krajanowski, 19. Michał Rzuchowski, 15. Radosław Pruchnik (86', 31. Bartosz Brodziński), 14. Mateusz Szwoch (71', 9. Piotr Kuklis), 20. Marcin Radzewicz - 8. Marcus Vinícius (61', 10. Maciej Górski).
Miedź: 1. Andrzej Bledzewski - 12. Krzysztof Wołczek, 16. Mateusz Bany, 5. Adrian Woźniczka, 20. Mariusz Zasada - 19. Wojciech Łobodziński (82', 8. Damian Lenkiewicz), 26. Piotr Kasperkiewicz (90', 21. Mariusz Mowlik), 9. Adrian Łuszkiewicz, 10. Marcin Nowacki (69', 18. Alexandre), 27. Piotr Madejski - 13. Zbigniew Zakrzewski.
Żółte kartki: Tadrowski, Rzuchowski - Bany, Wołczek.
Widzów: 4034
Sprawdził się scenariusz zapowiadany przez trenera gości Bogusława Baniaka oraz Zbigniewa Zakrzewskiego i to Miedź była długimi fragmentami zespołem grającym lepiej w piłkę, preferującym ofensywny, ciekawy styl gry. Jednak na przeszkodzie "Zakiemu" i spółce stanęła dziś szczelna i świetnie zgrana obrona Arki, którą kierował prawdziwy profesor, będący w życiowej formie Krzysztof Sobieraj. "Sobi" wraz ze strzelcem zwycięskiej bramki Tomaszem Jarzębowskim nie pozwolili gościom na oddanie choćby jednego strzału i o losach meczu znów, niczym w zeszłym sezonie, zadecydował stały fragment gry.
Na pierwsze emocje kibice musieli poczekać aż do 21 minuty. Sędzia odgwizdał kontrowersyjny rzut wolny dla gości na około 18. metrze od bramki Michała Szromnika. Do tego napomniał żółtą kartką Juliena Tadrowskiego, co oznacza, że "Julek" przyszłą sobotę spędzi w domu. Na szczęście były zawodnik Arki Piotr Madejski uderzył prosto w mur. Dwie minuty później ostro potraktowany został na połowie Miedzi Michał Rzuchowski, w tej sytuacji sędzia jednak nie wyjął kartonika, a do słabo dziś prowadzącego mecz Piotra Wasilewskiego z Kalisza ruszył Krzysztof Sobieraj. Arkowcy na tę niesprawiedliwość zareagowali najlepiej jak mogli. W 25 minucie rzut rożny z narożnika Górki i Torów bił Mateusz Szwoch, a kapitalnie posłana przez niego piłka znalazła się na głowie Tomasza Jarzębowskiego, a następnie w siatce bramki bezradnego Andrzeja Bledzewskiego. Warto dodać, że róg był konsekwencją opisanej wcześniej sytuacji, bo zagrywaną przez Matiego piłkę wybił poza boisko bramkarz Miedzi. Gorąco zrobiło się w 43 minucie, gdy wyrównującą bramkę zdobył Zakrzewski, na szczęście sędzia dopatrzył się spalonego i gola nie uznał. Czy słusznie? Z naszej perspektywy ciężko było ocenić tę sytuację.
Druga połowa przebiegała niemal od początku do końca pod dyktando Miedzi. Arkowcy schowali się głęboko na własnej połowie, ale na szczęście dzięki agresywnej i zdecydowanej grze nie pozwolili gościom na rozwinięcie skrzydeł. Dosłownie, bo Madejski i Łobodziński należeli dziś do najsłabszych piłkarzy na boisku. Dość powiedzieć, że najciekawszym fragmentem drugiej części gry był doping prowadzony wspólnie przez sektor "Śledzików" i Tory oraz Górkę. Niestety albo raczej stety, taki urok polskich stadionów, że to co najciekawsze, nie zawsze ma miejsce na boisku. Arkowcy razili raz po raz nieudolnie wyprowadzanymi kontrami, w czym celowali Piotr Tomasik oraz wprowadzony po przerwie Maciej Górski. Na szczęście, jako się na wstępie rzekło, klasą dla siebie byli dziś defensorzy Arki, dla których za ten mecz należą się ogromne brawa.
mazzano