Dla piłkarzy i kibiców Arki niemal każdy wyjazd to długa droga przez mękę. Tym razem ani droga nie była specjalnie długa, ani przeciwnik nie wprowadził organizmów piłkarzy w stan skrajnego wyczerpania. Owszem, parafrazując klasyka: sobota, godzina 15, pogoda też nie sprzyjała do grania w piłkę, ale ogólnie rzecz ujmując - było pod każdym względem co najmniej nieźle. Ostatni raz Arka tak wysoko wygrała na wyjeździe, uwaga uwaga... 30 kwietnia 2008 roku z Turem Turek, czyli blisko cztery lata temu. Bohaterem tamtych dni był zdobywca hat-tricka Marcin Wachowicz, tym razem obrońcy rywala podziwiali nie numer "18", a "15", który ma na koszulce Bartosz Flis.
Petr Nemec nie ma wyboru, jeśli chce utrzymać ten zespół przy życiu, musi dokonywać roszad. Tym razem padło na wykartkowanego Omara Jaruna i Jakuba Kowalskiego, który w smętnym nastroju pokonywał drogę z ławki rezerwowym za bramkę, gdzie "trójkami" rozgrzewali się ci, na których trener Nemec tego dnia nie postawił. Na szczęście, o wynik zadbali inni i "Kowal" mógł oszczędzić siły na inną Olimpię - tę z Grudziądza. Jego miejsce z prawej strony zajął do przerwy Piotr Kuklis, a w drugiej połowie Patryk Jędrzejowski (wejście smoka numer 2!). Zmian było zresztą więcej - na szpicy elbląską publiczność czarował Janusz Surdykowski, niestety ponownie w sposób wyjątkowo statyczny i przewidywalny. "Cofka" na 35. metr, obrońca na plecach i odegranie do boku, względnie tyłu. Mirko Ivanovskiego można lubić bądź nie lubić, ale faktem jest, iż znajduje się w naprawdę niezłej formie. W rezerwach zdobywa gola za golem, a jego taniec w narożniku z obrońcami Olimpii pod koniec meczu wzbudził aplauz w sektorze Arkowców.
Olimpia Elbląg rozczarowała na całej linii. Na pewno każdy wyobrażał sobie, że ostatni zespół ligi w meczu zapowiadanym w Elblągu jako "derby" wyjdzie na Arkę wyjątkowo zmobilizowany, jednak nic takiego nie miało miejsca. Gospodarze po boisku poruszali się niemrawo, byli przestraszeni, pod pole karne Macieja Szlagi przedostając się jedynie przy okazji dośrodkowań z rzutów wolnych. Najwięcej werwy prezentował Grzegorz Szamotulski, ale byłego bramkarza Legii Warszawa na ziemię sprowadził Flis, ośmieszając go w perfekcyjny sposób przy czwartej bramce. Oprócz zdobywcy dwóch bramek na szczególną pochwałę zasługuje Sławomir Mazurkiewicz, który w obronie zrobił swoje, a dodatkowo dołożył decydującą o losach meczu bramkę na 2:1. Zresztą, radość Sławka po tym golu mówi sama za siebie. Reszta zespołu zagrała poprawnie, chociaż kolejny mały minus należy postawić przy środkowych pomocnikach. "Jarza" grał solidnie, ale po Pruchniku na pewno kibice spodziewają się więcej kreatywności, ryzyka, podejmowania prób strzałów z dystansu. Na chwilę obecną nie jest to playmaker klasy choćby Petra Benata i Arka nadal musi bazować na grze skrzydłami, skąd rozpoczęły się aż trzy akcje bramkowe w sobotnim meczu.
Oceny piłkarzy Arki za mecz z Olimpią:
Maciej Szlaga 6 - Damian Krajanowski 6, Wallace 6, Sławomir Mazurkiewicz 7, Marcin Radzewicz 5 (Patryk Jędrzejowski 7) - Piotr Kuklis 7, Tomasz Jarzębowski 6, Radosław Pruchnik 5, Piotr Tomasik 7 - Bartosz Flis 8 - Janusz Surdykowski 4