Petr Nemec od dłuższego już czasu nie rotuje składem, stawiając na zgrywanie się poszczególnych piłkarzy oraz całych formacji. Tym razem dokonał tylko dwóch korekt, ale jak się miało okazać - kluczowych. Miejsce drewnianego i niezbyt ruchliwego Piotra Kasperkiewicza zajął doświadczony Tomasz Jarzębowski, natomiast Fabiana Słowińskiego zastąpił Bartosz Flis. Pozostała dziewiątka od kilku kolejek ma miejsce w pierwszym składzie i po tak udanym występie, taki stan rzeczy raczej nie ulegnie zmianie. Korekty składu, jako się rzekło, były absolutnie kluczowe - Flis rozegrał mecz życia, biorąc udział w czterech z pięciu bramek, natomiast "Jarza" uspokoił grę w środku pola i dołożył trafienie ze stałego fragmentu gry. Mając za plecami takiego zawodnika, dużą swobodę czuli Petr Benat i Jakub Kowalski, którego dokładnie podania znów siały popłoch w szeregach obronnych przeciwnika.
Mecz ustawiły błędy obrońców Zawiszy. Być może przytłoczyła ich atmosfera gdyńskiego stadionu, w końcu nie co dzień mają okazję grać na w pełni zadaszonym obiekcie przy takim natężeniu decybeli. Ale sytuacji, w których mijali się z piłką lub gubili krycie było bez liku. Przykład jak można sobie poradzić z osłabioną brakiem Skrzyńskiego i Oleksego obroną, już w 11 minucie dał oczywiście Flis, wjeżdżając bezkarnie niemal w pole bramkowe Andrzeja Witana i wycofując piłkę do nadbiegającego Benata. Ten sam zawodnik po błędzie Ilkowa-Gołębia (?) zaliczył kilkanaście minut później drugą asystę, a w 36 minucie wykorzystał wręcz pasmo błędów gości. Arkę straszono świetnie zorganizowanym środkiem pola Zawiszy, ale Zawistowski grał równie słabo jak wiosną w Arce, a Ekwueme wyróżniał się jedynie świecącymi na pomarańczowo butami. Agresywnie grający Arkowcy nie dawali gościom rozwinąć skrzydeł, co skutkowało kolejnymi kartkami dla sfrustrowanych bydgoszczan. Łącznie naliczyliśmy ich siedem i tylko jakimś cudem Zawisza dograł ten mecz w jedenastu. Czy nie można tak było wcześniej? Takie pytanie cisnęło się wszystkim na usta, ale być może po prostu trzeba było metodą prób i błędów pozbyć się ze składu najsłabszych ogniw, by gdyńska maszynka funkcjonowała jak należy.
Tak jak krytykowaliśmy Nemeca za uparte wystawianie Arifovicia (w sobotę nareszcie zagrał poprawnie), tak musimy go pochwalić za wprowadzenie do składu Benata i Jarzębowskiego oraz postawienie w odpowiednim momencie na Flisa. Warto również przypomnieć cenne spostrzeżenie trenera, że Ivanovski na wyjazdach nie zagrał jeszcze nigdy dobrego meczu i z tym także pełna zgoda. Macedończykowi trudno jednak wobec wystrzału formy Flisa będzie wrócić do pierwszego składu i to na pewno jest dobra wiadomość, bo jeszcze miesiąc temu nikt nie spodziewał się, że w linii ataku będzie jakakolwiek konkurencja.
Plusy za mecz z Zawiszą:
Tomasz Jarzębowski - "Jarzę" wyróżniamy w pierwszej kolejności. Uspokoił środek pola, dodając mu jednocześnie charakteru i woli walki. Sam zdobył bramkę, idąc do samego końca na piłkę, która wydawała się poza zasięgiem.
Bartosz Flis - oczywisty bohater meczu. Dwie bramki, dwie asysty - mecz marzenie.
Jakub Kowalski - motor napędowy większości akcji Arki. Nigdy się nie zatrzymuje, nie odstawia nogi. 10 meczów (8 od pierwszej minuty), 6 asyst. Szkoda, że po meczu w Nowym Sączu Nemec tak łatwo z niego zrezygnował.
Minus za mecz z Zawiszą:
Koncentracja - ubolewał nad tym na pomeczowej konferencji trener, bo klasowa drużyna nie może sobie pozwolić na takie momenty rozkojarzenia, jakie były udziałem Arki po bramkach na 2:0 i 4:1.