Maciej Skorża (trener Legii Warszawa):
Naszym planem było zagrać od samego początku wysoko pressingiem na drużynie Arki i zmuszenie ich do obrony. Nie bardzo nam się to udało, bo Arka to dobra drużyna i sobie z tym poradziła i nie pozwoliła nam nic stworzyć. Początek spotkania był bardzo wyrównany, ale kluczowym momentem całego meczu było zagranie Cabrala do Radovica, co dało nam w efekcie bramkę Manu. To pozwoliło nam spokojniej grać, bo do tego gola absolutnie nie zanosiło się na taki wynik. Później graliśmy przede wszystkim bezpiecznie, staraliśmy się nie dopuszczać do kontr gospodarzy, bo do tego Arka ma dobrych wykonawców. To nam się udało, zagraliśmy zdyscyplinowanie taktycznie, dobrze ustawieni, dobrze asekurowaliśmy ataki. Druga bramka już zupełnie nas uspokoiła, ale w przerwie motywowaliśmy się, żeby grać dalej do przodu, szukać kolejnych szans i tak ten mecz później wyglądał. Później moment dekoncentracji i tracimy dwie bramki, co przy takiej sytuacji na boisku nie ma prawa się zdarzyć i położyło duży cień na całe spotkanie w naszym wykonaniu. Otrząsnęliśmy się jednak z tego i zbieg okoliczności w postaci tego nieszczęśliwego zderzenia dwóch zawodników ułatwił nam rozstrzygnięcie ostateczne tego meczu i dowiezienie zwycięstwa do końca.
Dziś w Arce słabiej funkcjonowały boki obrony i dlatego nasze akcje oskrzydlające okazywały się bardzo skuteczne. Radović to klasowy zawodnik i dlatego bezbłędnie wykorzystywał każdy błąd swoich rywali.
Seria bez porażki przyszła trochę za późno, gdyby nastąpiła wcześniej, to pewnie wciąż walczylibyśmy o mistrzostwo, ale coż… Lepiej późno niż wcale.
Nie będę się zajmował powołaniami zawodników do kadry Smudy. Cieszę się, że powołał chociaż jednego zawodnika z Legii, dla Kucharczyka jest to spore wyróżnienie, bo to przecież jego pierwszy sezon w Ekstraklasie. Wszyscy mamy sporo satysfakcji z tego powodu, a mam nadzieję, że reprezentacja będzie miała z niego dużo pożytku i radości. Jeśli tylko głowa Michała będzie nadążała za jego umiejętnościami, to będzie naprawdę ciekawy zawodnik.
Drużyna złapała pewien rytm, od finału Pucharu Polski zawodnicy zaczęli grać po prostu spokojniej na boisku, a jako całość gramy ciekawą piłkę. To nie jest przypadek, widocznie ten zespół potrzebował ciut więcej czasu, niż nam się wszystkim wydawało. Gra Legii w tym sezonie to typowy przypadek drużyny w budowie, było to dla mnie ciekawe doświadczenie, ale uważam za bardzo duży sukces zdobycie przez nas Pucharu Polski. Tylko my wiemy, ile ten sukces kosztował nas wysiłku. Mimo wszystko w tym sezonie osobiście czuję się bardziej „pod kreską”, niż „nad”. Myślę, że gdyby przenieść tą drużynę do innego miasta, pod inny szyld, to dłużej byśmy się bili o tytuł mistrzowski. Presja w takim klubie jak Legia jest ogromna, a naszym zadaniem było sobie z tą presją poradzić.
Te dwie bramki stracone przez naszą obronę mocno mnie rozzłościły, ale chciałem podkreślić dobry mecz Choto, który wrócił po kontuzji. On wprowadza dużo spokoju do naszego zespołu i gdyby nie te dwie bramki to naszą defensywę można by dziś określić jako bardzo dobrą.
Atmosfera z trąbkami na stadionie była dla mnie z pewnością niecodzienna, choć kilkanaście lat temu wnoszenie trąbek było na porządku dziennym. Dziś za ich sprawą zapachniało trochę mistrzostwami świata w RPA…
Skupiam się na swoich obowiązkach, a władze mojego klubu mają prawo spotykać się z kim chcą i kiedy chcą, mnie to nie interesuje. Ja koncentruję się na pracy z zespołem. Naszym celem jest tytuł wicemistrza Polski.
Frantisek Straka (trener Arki Gdynia):
Jestem bardzo zawiedziony tym, co się stało. Mieliśmy wszystko we własnych rękach. Futbol to gra błędów, tu decyduje głównie jakość, a dziś było widać dużą różnicę pomiędzy obiema drużynami. Naszym planem było nie pozwalać grać sobie za plecy, a tymczasem popełniliśmy zbyt dużo błędów i dawaliśmy okazję Legii do strzelania bramek. Przy stanie 1:0 dla gości mieliśmy szansę wyrównać i przy remisie ten mecz mógłby się potoczyć inaczej. Dziś niestety nasze umiejętności nie wystarczyły na Legię. Sytuacja nasza jest bardzo trudna, ale walka o utrzymanie jeszcze się nie skończyła.
My dziś robiliśmy na boisku co w naszej mocy, ale odwrócić losy po przerwie od stanu 0:2 było bardzo trudno, zwłaszcza dla naszych młodych zawodników. Wydaje mi się, że kluczowym momentem była czerwona kartka dla Mateusza. Nie mogłem uwierzyć w to, co się stało, bo to nie była jakaś groźna akcja wyprowadzana na naszą bramkę. Zachowanie Sieberta była całkowicie nieodpowiedzialne, bo przecież wiedział, że miał żółtą kartkę i musiał sobie zdawać sprawę, czym może się skończyć takie zagranie. Rozmawiałem z nim o tym i on chyba w tym momencie zupełnie wyłączył myślenie, był zupełnie poza meczem. Na pewno chciał dobrze, ale niestety przytrafił mu się fatalny błąd.
Rozmawiałem także z Moretto o tej sytuacji, po której otrzymał czwartą żółtą kartkę w tym sezonie i powiedział, że to tylko sędzia wie, dlaczego go ukarał tym kartonikiem. Rzeczywiście, sędziemu dziś wyraźnie zabrakło wyczucia i muszę przyznać, że jestem bardzo rozczarowany jego decyzjami. Będę miał teraz spory problem z wytypowaniem drużyny na ostatni mecz sezonu, bo nie wiem jeszcze czy będę mógł liczyć na któregokolwiek z dwójki Rozić – Zawistowski. Na bramce prawdopodobnie stanie Zoch.
Jutro rano mamy trening, zobaczę w jakiej formie są moi zawodnicy, ale z pewnością nie będzie łatwo podnieść się po tym, co się stało. Mieliśmy naprawdę dużą nadzieję na zwycięstwo w dzisiejszym meczu, ale stało się. Co się stało, to się nie odstanie i teraz musimy się podnieść. Mamy jeszcze kilka dni, żeby się pozbierać i jestem pewien, że będziemy walczyć. Do tej pory nie wygraliśmy na wyjeździe, ale może właśnie teraz, w najważniejszym momencie ta chwila nastąpi.
Dokładną analizą gry Arki w tym sezonie i jej poszczególnych piłkarzy zajmę się po sezonie. Wszelkie decyzje będą podejmowane po powrocie z Wrocławia.