Wisła wygrała w Gdyni z Arką
Machina ruszyła. W pierwszym wiosennym meczu Wisła Kraków w Gdyni pokonała Arkę 1:0. "Biała Gwiazda" najmocniej zaświeciła w 89 min. Wtedy Patryk Małecki trafił do siatki. Trybuny nowego obiektu zamilkły. Cieszyli się jedynie fani Wisły, których nad morze Pojawiło się około 750.
Małecki: Uważam, że z przebiegu gry zasłużyliśmy na to zwycięstwo. Byliśmy lepszym zespołem, stworzyliśmy sobie przede wszystkim więcej klarownych okazji od Arki. Szkoda tej niewykorzystanej sytuacji Andraża Kirma, który trafił tylko w słupek. Cóż, zdarza się to najlepszym zawodnikom, a dla nas najważniejsze jest, że w końcu zdobyliśmy bramkę i wygraliśmy całe spotkanie - stwierdził i po chwili dodał: - Zimno dawało nam w kość. Ja pierwszy raz grałem w takich warunkach, choć jednocześnie muszę przyznać, że organizatorzy bardzo się postarali, bo samo boisko było super do gry.
Obiecujący początek nowej "Białej Gwiazdy"
Czterech debiutantów w meczu z Arką spisało się nieźle. Natomiast Cwetan Genkow nie pokazał, że może stać się dobrym następcą Pawła Brożka.
Słuchaj, jestem wrogiem numer jeden niemal na każdym stadionie, na który przyjadę. Przyzwyczaiłem się do tego - wyjaśniał Patryk Małecki jednemu z kibiców Arki, który po meczu w Gdyni zapytał go, jak znosi bluzgi nieprzyjaźnie nastawionych fanów.
- No cóż, niektórzy kibice nie darzą mnie ani sympatią, ani szacunkiem. Każdy ma prawo do swoich wypowiedzi. Jeśli chcą, to mnie wyzywają. Trudno, takie jest życie. Mnie to tylko bardziej motywuje do gry.
Wspólna gdyńsko-krakowska wieża Babel
Różne cele, przepaść liczona w milionach złotych, ale ten sam kierunek - zagranica. W meczu Arka - Wisła od początku zagrało 16 obcokrajowców i tylko sześciu Polaków.
Obcokrajowców mogło być nawet więcej, gdyby piłkarzy z Gdyni nie dotknęła plaga chorób i kontuzji (na lewej pomocy Robert Bednarek zastąpił kontuzjowanego Chorwata Denisa Glavinę). Międzynarodowa szatnia w Gdyni to efekt polityki transferowej dyrektora sportowego, jaką Arka realizuje już od niemal dwóch sezonów.
- Polscy piłkarze są przepłacani, a kwoty, jakich żądają, nie są adekwatne do ich umiejętności - powtarza za każdym razem Andrzej Czyżniewski pytany o to, dlaczego do Gdyni trafiają obcokrajowcy.
Odkąd były bramkarz i sędzia stanął za sterami Arki, za burtę wyrzuca za drogi w utrzymaniu, najczęściej polski balast. W ten sposób gdyński klub opuściło w trakcie jego rządów ponad 20 piłkarzy, w większości Polaków. W ich miejsce Czyżniewski sprowadził: Brazylijczyka, Holendra, Australijczyka, Kongijczyka, Angolczyka, Chorwata, Litwina, Słowaka, Kameruńczyka, Macedończyka, Peruwiańczyka i dwóch Bułgarów. - Wszyscy są tańsi i wcale niegorsi od Polaków - tłumaczą w Gdyni.
Gol Małeckiego zamroził konto punktowe Arki
Ligowa inauguracja na nowym stadionie w Gdyni nie przyniosła gospodarzom tak potrzebnych punktów. Szczęście było jednak blisko. Do bezbramkowego remisu zabrakło Arce tak niewiele. Gol Patryka Małeckiego w 89 minucie gry rozstrzygnął losy tego niezłego w sumie piłkarskiego widowiska.
Różne cele i metody
Przed Arką i Wisłą w wiosennej rundzie spotkań stoją zgoła inne cele. Gdynianie chcą jak najszybciej wydostać się ze strefy spadkowej, a krakowianie przymierzają się do fotela lidera tabeli i odzyskania tytułu mistrzów Polski. W Krakowie w przerwie zimowej doszło do swoistej rewolucji kadrowej. Kilku zawodników pożegnało się z drużyną, a na ich miejsce, za 1,5 miliona euro, pozyskano pięciu nowych zawodników, którzy znaleźli miejsce w wyjściowym składzie. Arka na transferowym rynku nie poszalała. Powód - brak pieniędzy na ten cel. W zasadzie trener Dariusz Pasieka nie miał tak naprawdę żadnego zawodnika, o którym można byłoby powiedzieć, że poprawi jakość gry Arki. Na pozycji bramkarza nastąpiła w zasadzie wymiana. Odeszli Norbert Witkowski i Andrzej Bledzewski, a miejsce pomiędzy słupkami zajął Brazylijczyk Marcelo Moretto. Peruwiański napastnik Junior Ross trafił natomiast na ławkę rezerwowych. Arka do pierwszego meczu wiosny zamiast wzmocniona przystąpiła osłabiona. Kontuzje wyeliminowały bowiem Marcina Budzińskiego, Denisa Glavine i Mirko Ivanovskiego, a Tadas Labukas jako strzelec pięciu goli jesienią straszył na ławce rezerwowych, chociaż tak naprawdę - po przebytej chorobie - był nie do końca przygotowany do gry. A cała czwórka miałaby pewnie miejsce w wyjściowym składzie. Mimo wszystko, przed meczem, na trybunach panował umiarkowany optymizm.