Zajęcia zostały podzielone na niemal dwie równe części i trwały łącznie dwie godziny. Pierwszą połówkę piłkarze, wśród których można było dostrzec Mateusza Sieberta oraz testowanych Łotysza Rafalskisa i Kamila Walaszczyka, spędzili na sali lekkoatletycznej. Tam jak zwykle zostali poddani ostremu treningowi przez Grzegorza Witta, który zaordynował zawodnikom wiele ćwiczeń wzmacniających nogi. Następnie cały zespół przeniósł się na Narodowy Stadion Rugby, gdzie w obecności około 20 kibiców i w trzystopniowym mrozie zawodnicy trenowali rozegranie piłki. Tę część zajęć z boku obserwował kontuzjowany Michał Szromnik, w treningu zabrakło również Filipa Burkhardta, Tadasa Labukasa, który dziś rano przeszedł badania oraz Marcelo Moretto, który mimo nienajlepszych recenzji jego gry w sparingu z rumuńską Timiszoarą, poleci z drużyną do Turcji, by tam udowodnić swoją przydatność do zespołu. Główną część treningu stanowiło wyprowadzenie ataku 2 na 2, niestety skuteczność naszych piłkarzy bliska była tej, którą znamy z rozgrywek ligowych i wobec absencji Labukasa praktycznie tylko Mirko Ivanovski wyróżniał się na tle reszty zawodników. Także podczas gierki na połowie boiska, strzegący bramki Hieronim Zoch był praktycznie bezrobotny. Ustawianiem się i długimi przerzutami, które znamy z poprzedniego okresu gry w Arce, imponował natomiast Mateusz Siebert, który także poleci z drużyną na obóz w Side.
Zapraszamy na rozmowę z Maćkiem Szmatiukiem, którą przeprowadziliśmy po treningu.
Gorącym tematem są Twoje negocjacje kontraktowe z Arką. Czy możesz odnieść się do plotki, że wszystko rozbija się o prowizję dla menedżera?
Mogę powiedzieć, że menedżer nie ma z tym nic wspólnego. Umówmy się, żeby menedżer miał dostać jakąś prowizję musi mieć konkretnie z czego ją otrzymać, a na razie do tego etapu rozmów nie doszliśmy. Owszem, są one prowadzone, ale prowizja dla menedżera to najmniejszy z problemów.
Jesteście po bardzo ciężkim obozie. Jak wygląda na dzień dzisiejszy wasza dyspozycja fizyczna?
Byliśmy co prawda w Hiszpanii, ale nie oznaczało to bynajmniej lenistwa. Treningi były bardzo ciężkie, nawet rano przed sparingami pracowaliśmy nad siłą oraz wytrzymałością. Odbiło się to na ich wynikach, czuć było to zmęczenie i zawsze brakowało tego metra czy dwóch, zwłaszcza w ostatnim meczu z silnym rumuńskim zespołem. Z drugiej strony pamiętamy, że rok temu były świetnie wyniki test-meczów, a potem ciężka wiosna.
Tydzień przed startem ligi czeka nas mecz otwarcia nowego stadionu z Beroe, jak go traktujecie?
Na pewno nie będzie to zwykły sparing. Raz, że otwarcie stadionu, dwa, że szczególny rywal dla kibiców Arki, stanowiący na pewno jakiś element sentymentalny, także myślę, że będzie bardzo ciekawie i zapraszam wszystkich na mecz. My liczymy, że mecz będzie atrakcyjny dla kibiców, ale nie brutalny, bo to w końcu ostatnie przetarcie przed startem ligi, tak dla nas jak i dla Bułgarów.