Arka Gdynia - Śląsk Wrocław 2:2 (2:2)

 

0:1 Kaźmierczak 28' k.

1:1 Labukas 40'

2:1 Labukas 44' k.

2:2 Kaźmierczak 45'+1'

 

Arka: Norbert Witkowski - Marciano Bruma, Ante Rožić, Michał Płotka, Emil Noll - Mirko Ivanovski (59, Wojciech Wilczyński), Marcin Budziński, Miroslav Božok, Paweł Zawistowski, Tadas Labukas - Joseph Désiré Mawayé (89, Giovanni).

Śląsk: Marián Kelemen - Krzysztof Wołczek, Piotr Celeban, Jarosław Fojut, Amir Spahić (85, Remigiusz Jezierski) - Tadeusz Socha, Dariusz Sztylka, Przemysław Kaźmierczak, Łukasz Gikiewicz (90, Mariusz Pawelec), Sebastian Mila - Vuk Sotirović (71, Waldemar Sobota).

 

Oba zespoły przystępowały do meczu w diametralnie innych nastrojach. Śląsk po serii 4 zwycięstw wygrzebał się ze strefy spadkowej, natomiast Arka chciała po dwóch wyjazdowych porażkach zdobyć w końcu jakieś punkty. Swoje passy przerwały obie drużyny, po meczu dominowała opinia, że wynik był jak najbardziej sprawiedliwy.

Arka imponowała długim utrzymywaniem się przy piłce, częstą grą po ziemi i bardzo ofensywnie usposobionymi bocznymi obrońcami: Nollem (1. połowa) i Brumą (2. połowa). Śląsk szukał szans głównie w stałych fragmentach i w ten sposób zdobył obie bramki oraz zagroził Arce w ostatniej minucie, gdy piłka została wybita z linii bramkowej. Wcześniej sytuacji sam na sam z Norbertem Witkowskim nie wykorzystał Socha. Ponownie pierwszoplanową rolę odegrali Tadas Labukas oraz sędzia, tym razem rodzimy, ale równie beznadziejny. Rywal Arki dostał więc przy pierwszej lepszej okazji tradycyjnie rzut karny, a jakby tego było mało to jeszcze drugiego gola strzelił po wątpliwym wolnym. Niestety starania "Tadka" wystarczyły tylko do remisu, który nadal utrzymuje Arkę tuż nad strefą spadkową.

Za tydzień bardzo ważny mecz z Wisłą Kraków. Tylko zwycięstwo pozwoli na w miarę spokojną zimę i spoglądanie przynajmniej na kilka zespołów w tabeli z góry.