Legia Warszawa to rokroczny faworyt do Mistrzostwa Polski i, co by nie mówić, najbardziej medialny klub w Polsce. Zwłaszcza od czasu, gdy został przejęty przez ITI, który za pośrednictwem kanałów nSport i znacznie popularniejszego TVN-u nieustannie promuje swoje ukochane dziecko. Konferencje Legii to dziesiątki dziennikarzy, zwłaszcza przed sezonem, gdy raz po raz klub szumnie prezentuje swoje najnowsze transferowe dokonania. Nie inaczej było tym razem, gdy na Łazienkowską trafili między innymi: jeden z najlepszych chorwackich defensywnych pomocników - Ivica Vrdoljak, portugalski skrzydłowy Manu, brazylijski snajper Mezenga oraz, by dopełnić wszystkie najbardziej utalentowane piłkarsko nacje, Argentyńczyk Alejandro Ariel Cabral ze słynnego Velez Sarsfield Buenos Aires. Co z tego wynikło? Ano nic, bo dwóch ostatnich trafiło na ławkę, Manu zawodzi, a jedynie nowy kapitan Legii prezentuje oczekiwaną klasę. Prym w drużynie wiodą młodzi: Rzeźniczak, Kucharczyk i Borysiuk, wspierani ogranymi rodakami. Nie dziwota więc, że i cały zespół spisuje się poniżej oczekiwań, wygrywając przeważnie szczęśliwe, a przegrywając zasłużenie.

Arka zajmuje miejsce zgodne z przedsezonowymi oczekiwaniami (realistów), ale transferami może poszczycić się bardziej udanymi, bo o Brumie, Nollu czy Rożiciu było już głośno. Niestety drużynę dopadło wyjazdowe fatum, które można wyjaśnić jednak kiepskimi kwalifikacjami napastników. Mirko Ivanovski, co jest prawdziwym kuriozum, prowadzi w naszej klasyfikacji na piłkarza rundy, ale cierpliwość do jego juniorskiej gry stracił już nawet chyba sam trener i przed zawodnikiem wiele ciężkiej pracy, jeśli chce zostać zapamiętany w Gdyni inaczej niż jako najczęściej upadający piłkarz w historii klubu. W Warszawie jednak nie od niego będzie zależał wynik, ale w głównej mierze od doświadczonej linii obronnej i wypada wierzyć, że tak dobrzy piłkarze jak Bruma czy Noll nie pozwolą sobie już na wpadki, które były ich udziałem w meczach na Śląsku.

Przed takimi meczami jak jutrzejszy ciężko napisać coś odkrywczego, gdyż przebieg gry znamy już przed pierwszym gwizdkiem. Futbol jest jednak na tyle piękną grą, że nie od przebiegu meczu, ale często pojedynczych elementów i dyspozycji dnia zawodników zależy końcowy wynik. I tej optymistycznej wersji się trzymajmy. Ciekawostką jest, że mecz posędziuje Japończyk, a z kibicami Arki w sektorze zasiądzie (nie po raz pierwszy) trenujący ponownie od niedawna Andrzej Bledzewski.

Od godziny 19:30 zapraszamy na naszą relację LIVE, prosto ze stadionu przy Łazienkowskiej 3.

 

Poprzednie mecze:

13.12.2009: Legia - Arka 1:0 (Iwański k.)

09.09.2009: Arka - Legia 0:1 (Rybus)

04.04.2009: Arka - Legia 0:1 (Chinyama)

 

Przewidywane składy:

Legia: Machnowskij - Rzeźniczak, Astiz, Komorowski, Kiełbowicz - Manu, Vrdoljak, Radović, Borysiuk, Szałachowski - Mezenga

Arka: Witkowski - Bruma, Rożić, Szmatiuk, Noll - Płotka - Wilczyński, Budziński, Zawistowski, Labukas - Mawaye


Nie zagrają:

Legia: Choto, Chinyama, Kneżević (kontuzje)

Arka: Bledzewski (rehabilitacja), Bednarek, Bożok, Burkhardt, Robakowski (kontuzje)

 

Mocny punkt Legii:

Kiełbowicz - nikt w polskiej lidze nie potrafi zagrać tak dokładnie ze stojącej piłki jak on. Obecna pozycja w tabeli to zasługa Kiełbowicza w, nie przesadzając, trzydziestu procentach.

 

Słaby punkt Legii:

Wykańczanie akcji - aktualnie w kadrze warszawskiej drużyny nie ma ani jednej rasowego snajpera (Kucharczyk gra dalej od pola karnego, a jutro ma i tak zacząć na ławce rezerwowych). Niezłą formę w ostatnim tygodniu demonstrował co prawda Bruno Mezenga, ale w swoich wcześniejszych ligowych występach nie zachwycał. Brakuje też uderzeń z dystansu, bo Vrdoljak, Borysiuk i Radović w tym elemencie są bardzo słabi.