Wiadome w świecie kibicowskim są kłopoty z jakimi borykają się kibice Legii. Ale w tej walce nie stoją na straconej pozycji. Mimo stosunków jakie łączą oba nasze kluby popieramy z całej siły ich starania i mobilizujemy do dalszej walki. Jako, że kibice w Polsce jednoczą się w takich sytuacjach, również gest ze strony Legii nie może być niezauważony, co objawiło się w przekazaniu nam kilku wejściówek pozwalających nam przedostać się przez liczne oddziały niesamowicie skrupulatnej ochrony. Wspomnę jeszcze fakt, że nowy stadion Legi mieścić ma ponad 30 tysięcy ludzi, a najtańsze bilety kosztować mają w granicach 50zł. Ciekawe kto zapełni ten nowy stadion...


Na stadionie piknik – brak fanatycznych kibiców, którzy zawsze zajmowali się dopingiem czy oprawą. Mimo faktu, iż tylko trybuna kryta jest w użytkowaniu, nawet ona nie została zapełniona, co jest dobrym argumentem w walce z zarządem. Okrzyki ograniczały się do szydzenia z dwunastego zawodnika Arki, Piotra Gizy, który swoją nieporadnością wprawiał w osłupienie, ale i w śmiech obecnych na trybunie Legionistów oraz nas, czyli nielicznej delegacji z Gdyni. W Warszawie nie ma wiatru od morza, ale temperatura nie rozpieszczała. Dodając do tego fatalną murawę i nie najwyższy poziom spotkania, wiele ludzi odliczało minuty do zakończenia meczu. Arka miała swoje szanse na strzelenie gola, jednak to Legia zdobyła trzy punkty po wykorzystanej, choć nie do końca sprawiedliwej jedenastce.

 

Wróćmy do bardziej interesujących spraw. Jeżeli ktoś ma wątpliwości co do działań grupy ITI, warto wspomnieć o zachowaniu się ochroniarzy przede wszystkim w stosunku do kolegi z telewizji klubowej Arka-TV. Nie mógł filmować trybun, bo nie. Co w takim razie mógł filmować? Piłkarzy na rozgrzewce oraz konferencję prasową. Niesamowity będzie to materiał... Trybuny były jednak filmowane, lecz nie przez ową kamerę, a przez panie ochroniarki, które przez cały mecz wpatrywały się w obraz.

 

Wraz z końcowym gwizdkiem, gdy piłkarze schodzili z boiska, usłyszeć można było kilkukrotne „Arka Gdynia!”, co oznajmiło piłkarzom, iż nie byli jednak sami. Po meczu powrót do domu i czas na długi zimowy sen. Obudzi nas dopiero kolejny wyjazd do Warszawy, tym razem na Konwiktorską.