Arka Gdynia - Odra Wodzisław 2:0 (2:0)
1:0 Trytko 3'
2:0 Trytko 5'
Arka: Bledzewski - Kowalski, Szmatiuk, Siebert, Wilczyński - Budziński (66' Labukas), Mrowiec, Ława (kpt.), Lubenow - Trytko, Sakalijew (77' Burkhardt)
Odra: Stachowiak - Kłos, Kowalczyk, Dymkowski, Pielorz - Chwalibogowski (46' Woś), Markowski (67' Bueno), Malinowski (kpt.), Piechniak - Wodecki (46' Radzinevicius), Matulevicius
Żółte kartki: Sakalijew (Arka), Piechniak, Markowski (Odra)
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa)
Widzów: 4.500
Sprawdziły się niestety nasze czarne proroctwa, co do spadającej systematycznie frekwencji na meczach Arki. Przyczyn jest zbyt wiele by je wymieniać, lecz z pewnością ci, którzy pofatygowali się w sobotnie popołudnie na Olimpijską zostali nagrodzeni. Arka rozegrała najlepsze 45 minut od ponad roku, a znając poziom naszej krajowej kopanej, w zupełności wystarczyło to do odniesienia pewnego zwycięstwa. Gracze Odry widocznie nie oglądali meczu Arki z West Hamem i nie potrafili odrobić dwubramkowej straty, mimo że mieli na to dużo więcej czasu. Jak trafnie podsumował współwinny obu straconych bramek (nota bene, latem już jedną nogą w Arce) Marcin Dymkowski, Odra oddała ten mecz walkowerem już na starcie.
A start tego dnia był w wykonaniu Arki piorunujący. Najpierw Przemek Trytko wygrał w swoim stylu przebitkę pod polem karnym Odry i po przerzuceniu piłki nad nieporadnie interweniującymi stoperami gości, skierował ją perfekcyjnie przy słupku bramki swojego kolegi z reprezentacji U-23 Adama Stachowiaka. Gdy piłkarze Odry jeszcze rozmyślali , kto najbardziej zawinił przy bramce, Arka wykonywała rzut z autu po lewej ręce Stachowiaka. Daleki wyrzut Łukasza Kowalskiego świetnie przedłużył głową Stojko Sakalijew, a Trytko tak dołożył nogę do spadającej piłki, że ta z atomową wręcz prędkością wpadła pod poprzeczkę. Ciekawe czy Stachowiak zdążył chociaż mrugnąć powieką... Powiedzieć, że piłkarze Odry byli w szoku to nic nie powiedzieć. Arka atakowała z zadziwiającą regularnością i gdyby Przemek miał tego dnia więcej szczęścia to pobiłby chyba rekord klubu w kategorii: najszybciej zdobyty hat-trick. Niestety, najpierw piłka po jego strzale głową zatrzymała się na poprzeczce, a następnie pofrunęła metr obok bramki. Do tych sytuacji należy dopisać słupek po strzale Ławy i wyłoni się obraz przewagi Arki w pierwszych 45 minutach.
Niestety, druga część spotkania, jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, miała przebieg zupełnie inny. W Odrze nastąpiły dwie zmiany, które pozytywnie wpłynęły na grę piłkarzy znad czeskiej granicy. Tym razem szczęście było przy Bledzewskim, bo najpierw Dymkowski uderzył z kilku metrów prosto w niego, a chwilę później Litwin Matulevicius trafił w ten sam słupek, co w pierwszej połowie Ława. Arkowcy odpowiedzieli poprzeczką Labukasa i... kilkoma minimalnymi spalonymi w akcjach zwiastujących kolejne bramki.
Trener Pasieka mówił przed meczem, że chciałby, aby jego piłkarze indywidualnymi akcjami robili przewagę pod polem karnym rywala. Chyba nie mógł sobie wyobrazić lepiej spełnionych założeń. W Arce jest piłkarz, który w dobrej formie przypomina taran rodem z angielskiej Premiership. A tacy zawodnicy w naszej lidze różnicę będą robić zawsze.
mazzano