Jak to podczas wyjazdów, gdzie do przebycia mamy prawie całą Polskę, zbiórka oraz start podróży miały miejsce jeszcze dnia poprzedniego, w godzinach wieczornych. Do pociągu dołączone zostały trzy wagony przeznaczone specjalnie dla nas, dlatego z miejscem siedzącym dla każdego nie było problemu. W Tczewie dosiada się oczywiście spora grupa spod znaku TPAG, której liczebność określa się na około 60. Dzięki temu idealnie zajmujemy trzy wagony, czyli nasza liczba to niecałe 200. Podróż spokojna, nie licząc imprezy jaka trwała w pociągu. Dojeżdżamy do Katowic, jeszcze przed południem, gdzie wsiadamy w podstawionego specjala, który zawiózł nas już do Bytomia.
Polonia, tak jak można się było spodziewać, wszystko zorganizowała perfekcyjnie i szybko mogliśmy zapomnieć o trudach podróży, relaksując się przy zimnym piwku i gorącej pizzy. Wiele osób porozchodziło się po całym mieście, jednak na godzinę przed meczem główna grupa żółto-niebieskich kibiców okupowała pub przy stadionie. Nieuchronnie zbliżała się 17.15, zatem musieliśmy zbierać się na sektor gości, w którym zasiedliśmy.
Pierwsza połowa bez dopingu. Ogólnopolski protest przeciwko spółce Ekstraklasa oraz przeciwko PZPN spotkał się ze zrozumieniem i poparciem w całej kibicowskiej Polsce, zatem na płocie z naszej strony i u gospodarzy wisiały tylko transparenty świadczące o naszym zdaniu odnośnie zaistniałej sytuacji. Cieszy fakt, że media zainteresowały się sprawą, może coś z tego wyjdzie.
Arka grała na tyle słabo, że cały czas pozostawała w cieniu Polonii. Kolejna przegrana stała się faktem, a trzy stracone bramki nie napawają optymizmem przed następnymi spotkaniami o punkty. Honorowe trafienie zanotował Marcin Wachowicz, ale na nic się ono zdało. Druga połowa już z dopingiem, Polonia bardzo głośno, my śpiewamy, ale nie zawsze z odpowiednią jakością. Może dlatego, że nie wszyscy byli w stanie śpiewać… U gospodarzy na uznanie zasługuje również oprawa, która tego dnia była nieprzeciętna.
Po meczu rozchodzimy się, mając na uwadze godzinę zbiórki i odjazdu pociągu. Na dworcu pożegnanie z Polonią i jedziemy do Katowic, skąd rusza pociąg powrotny do Gdyni. W nim kolejna impreza, choć wytrawni melanżownicy nie mieli już tyle sił co na początku. Dojeżdżamy do Gdyni zgodnie z planem. Podróż również spokojna. W Tczewie wsiada pokaźny oddział milicji, która z nudów wpada do niektórych przedziałów i robi problemy o nic. Mundur dodawał im wiele odwagi, ale spowodował, że spadł u nich poziom inteligencji. No chyba, że takich się po prostu przyjmuje. Niektórzy z nich wyrażali też swoje zamiłowanie do gdańskiej Lechii, kiedy wchodząc do przedziału twierdzili, że rządzi tutaj BKS, a „komplementy” jakie padły w naszą stronę bez powodu, do księgi mądrości nie zaliczymy. Typowa prowokacja, ale lepiej rozmowy nie podejmować, bo jedno słowo groziło wysiadką z pociągu razem z nimi. Pajace.
Na wyjeździe obecnych było łącznie około 350 Arkowców, wspomaganych przez 30 osób z Cracovii Kraków, którym dziękujemy za wsparcie w sektorze gości.
Przed nami trzy tygodnie odpoczynku i już teraz warto mobilizować się na wyjazd rundy do Kielc, gdzie musimy się stawić w największej dotychczas liczbie. Wyjazd do Bytomia oczywiście udany.