- Jest pan zadowolony z debiutu?
- Porażka jest porażką, więc zadowolony być nie mogę. Natomiast w ciągu kilku dni przekonałem się, że w Gdyni jest świetny klimat do pracy. Widzę, jak pracują działacze, jak trenują piłkarze, widzę, że tym ludziom naprawdę się chce.
- Nie da się jednak ukryć, że Arce brakuje przede wszystkim klasowych piłkarzy. Jak pan zamierza rozwiązać ten problem?
- Wiem, jakie są możliwości klubu, wiedziałem, czego się podejmuję, zatem nie zamierzam biadolić. Oczywiście podniesienie jakości gry jest nieodzowne, lecz nie będę publicznie krytykował piłkarzy, bo brudy pierzemy we własnym gronie. Zresztą za mecz z Wisłą, mój pierwszy w roli szkoleniowca Arki, nie mogę mieć do chłopaków większych pretensji, bo zostawili na boisku kawał zdrowia.
- Zamierza pan otoczyć się własnym sztabelm czy zadowoli się pan tym co odziedziczył?
- Wszedłem w kompletnie obcy teren. Praktycznie znałem tylko dyrektora sportowego Andrzeja Czyżniewskiego i trochę Jacka Dziubińskiego. Dlatego nie wykluczam, że współpracować będę z ludźmi, którzy w Arce są dłużej. Tym bardziej, że widzę, jak oddani są temu klubowi.
- A wykorzystując niemieckie kontakty, nie zamierza pan ściągnąć jakichś zawodników, choćby z 2. Bundesligi?
- Myślałem o tym. Chciałem sprowadzić choćby jednego napastnika. Z drugiej ligi, obecnie bez kontraktu. On też chcętnie przyjechałby do Polski. Sęk w tym, że w Niemczech zarabia się 17 tysięcy euro miesięcznie i nawet jakby zgodził się grać u nas za 10 tysięcy, to na taką pensję Arki nie stać. Nie zamierzamy tworzyć kominów płacowych, budować wszystko wokół jednostki, która może sie nie sprawdzić.
- Wynika z tego, że organizacyjnie Arka nie pasuje nawet do drugiej ligi niemieckiej?
- Nie organizacyjnie, bo klub jest zarządzany jak należy, tylko uwarunkowania ekonomiczne są jednak takie, a nie inne i tego nikt nie przeskoczy. Podam taki przykład - obecny budżet Arki nie wystarczyłby, aby powalczyć o wejście do 2. Bundesligi. Bo tegoroczne beniaminki 2. Bundesligi mają budżety, odpowiednio: 6 i 8 milionów euro!
- Skończył pan kolońską Akademię Trenerską czy nie, bo tu pojawiały się wątpliwości?
- Wystarczy wejść na stronę uczelni, wybrać rocznik 2005, żeby odczytać, że Dariusz Pasieka jest absolwentem akademii, z czego jestem szalenie dumny. To był mój cel zawodowy i go osiągnąłem. Na studia zgłasza się dwa tysiące chętnych, przyjmowanych jest 30. Biorąc pod uwagę, że w Niemczech jest 36 profesjonalnych klubów i w każdym może pracować jeden trener, to zaledwie 72 osoby mogą jednocześnie działać w profesjonalnym futbolu nad Renem. To niedużo, a mnie się udało.
- Fajnych miał pan kolegów na studiach, dobry był w ogóle ten rocznik 2005?
- Myślę, że niezły. Heiko Herrlich - trener niemieckiej kadry U-19, Andreas Moeller - menedżer Kickers Offenbach, Bernd Hollerbach - asystent Felixa Magatha w Schalke 04, Dariusz Pasieka - trener Arki Gdynia.