Górnik Polkowice - Arka Gdynia 2:1 (1:0) ( Purzycki 40', Piątkowski 57' - Adamczyk 84' (k))
Górnik: Marcin Furtak - Dominik Radziemski, Marcin Biernat, Mateusz Magdziak, Marek Opałacz (90' Jarosław Ratajczak) - Eryk Sobków (88' Paweł Kucharczyk), Adrian Purzycki, Maciej Pałaszewski (88' Bruno Żołądź), Kamil Wacławczyk (79' Maciej Bancewicz), Kajetan Szmyt (79' Dorian Krakowski) - Mateusz Piątkowski
Arka: Kacper Krzepisz - Arkadiusz Kasperkiewicz, Michał Marcjanik, Martin Dobrotka (66' Mateusz Stępień) - Olaf Kobacki, Adam Deja, Hubert Adamczyk, Marcus da Silva (46' Adam Danch), Mateusz Żebrowski (57' Jakub Wilczyński), Christian Aleman (57' Nestor Gordillo) - Karol Czubak (46' Luis Valcarce)
Żółte kartki: Szmyt, Biernat - Kobacki
Sędzia: Piotr Urban
Nie tak miał wyglądać wyjazd Arki do Polkowic. Podopieczni Dariusz Marca po wygranych ze Stomilem i Widzewem, pojechali na Dolny Śląsk w roli zdecydowanego faworyta. W końcu naszym rywalem był beniaminek, który w tym sezonie nie odniósł jeszcze zwycięstwa. Gdy Dariusz Marzec odkrył karty, dokonując dwóch zmian w wyjściowej jedenastce, wszyscy sympatycy byli zadowoleni, że będącego w słabej dyspozycji Valcarce zastąpił Żebrowski, natomiast dawno nie widziany w wyjściowej jedenastce Marcus zastąpił Bednarskiego. Ofensywne ustawienie Arki, miało być zapowiedzią szturmu na bramkę rywali od pierwszego gwizdka sędziego.
Już po 10 minutach Arkowcy powinni prowadzić 1:0. Żebrowski urwał się na boku defensorom Górnika, dograł piłkę do Marcusa, który natychmiastowo oddał ją Kobackiemu. Młodzieżowy reprezentant Polski mając przed sobą Furtaka uderzył na wprost niego, ułatwiając mu znacznie przy tym interwencję. Chwilę później, uderzeniem głową próbował zaskoczyć bramkarza Polkowic jeszcze Czubak, ale jego uderzenie poszybowało nad bramką gospodarzy. W 20 minucie kolejną wyborną sytuację zmarnowała Arka. Kobacki idealnie wypatrzył Żebrowskiego, który w dogodnej sytuacji uderzył piłkę tylko w boczną siatkę. Po chwili piłkarskiego „rogala” zawinął Aleman, jednak i tym razem strzał był niecelny. Gdy wydawało się, że bramka dla Arki jest kwestią czasu, to gospodarze wyprowadzili skuteczną kontrę. Z piłką przy nodze pociągnął Eryk Sobków, przy którego dośrodkowaniu niefortunnie interweniował Żebrowski, wykładając futbolówkę ponownie zawodnikowi gospodarzy. Sobków idealnie wypatrzył nabiegającego Purzyckiego, a ten nie dał szans Krzepiszowi. Tym sposobem podopieczni Dariusza Marca schodzili do szatni przegrywając 1:0.
Gdy wydawało się, że od początku drugiej połowy żółto-niebiescy rzucą się do chóralnych ataków na bramkę Furtaka, szkoleniowiec Gdynian dokonał dziwnych decyzji personalnych, zdejmując ofensywnych zawodników (Czubak, Marcus – przyp. red.) a zastąpił defensywnymi (Danch, Valcarce – przyp. red.). Zmiana taktyki? Ciężko stwierdzić, bo gra żółto-niebieskich kompletnie siadała. Mało tego Luis Valcarce o mało nie popełnił tego samego błędu, co w meczu z Widzewem, nabijając kolegę z drużyny na tak zwanego „konia”. Słabą postawę Arki wykorzystał za to Piątkowski, który wykorzystując błędy w defensywie gości podwyższył wynik spotkania na 2:0. Po jego uderzeniu piłka odbiła się od rozpaczliwie interweniującego Marcjanika i nieco zmyliła Krzepisza.
Arka mogła i powinna odpowiedzieć kilkukrotnie, ale trzy świetne sytuacje zmarnował wprowadzony w 57 minucie Gordillo. Honorową bramkę dla żółto-niebieskich w końcówce spotkania zdobył z rzutu karnego Hubert Adamczyk, po tym jak faulowany w „11” gospodarzy był najlepszy w ekipie Arki – Olaf Kobacki.
Porażka Arki boli tym bardziej, że (z całym szacunkiem dla rywala) graliśmy z zespołem, który będzie zapewne do ostatniej kolejki walczył o utrzymanie. Utrata punktów w takich spotkaniach przez zespół aspirujący w walkę o awans - nie przystoi. Warto wspomnieć, że równo rok temu wygraliśmy w Polkowicach 5:0 …. Co się wydarzyło przez ten rok? Co spowodowało tak słaby występ Arki? Zmiany personalne? A może nieskuteczność? Na pewno wszystkiego po trochu.