Zakrzewski: W Gdyni nie palę mostów
Zbigniew Zakrzewski został do Arki nieodpłatnie wypożyczony ze szwajcarskiego FC Sion, gdzie nie mógł się przebić do podstawowego składu. W żółto-niebieskich barwach rozegrał 23 mecze ligowe, strzelając w nich 6 bramek i nie mając żadnej asysty. Dorobek to marny jak na tak uznanego napastnika, nawet biorąc pod uwagę, że przez większość meczów "Zaki" grał jako jedyny wysunięty napastnik.
- W ekstraklasie, grając w Lechu, strzelałem co sezon właśnie po kilka bramek. A dokładnie od 4 do 10. Zatem mój dorobek w Arce mieści się w przeciętnej dla mnie normie. Wiem jednak, że tych goli mogło być więcej. Zarówno jesienią, jak i wiosną zakończonego już sezonu miałem kontuzje, które wyłączyły mnie z gry w kilku meczach. Ponadto, jak cała drużyna, grałem nierówno. Mieliśmy naprawdę dobry początek sezonu, aby później w niezrozumiały sposób zaliczyć fatalną serię spotkań bez zwycięstwa.
Na życzenie FC Sion Zakrzewski wrócił wcześniej z wypożyczenia, aby stawić się na treningach prowadzonych przez nowego szkoleniowca i powalczyć o miejsce w składzie. Jak ocenia swoje szanse?
- Szwajcarzy nie mieli najlepszego sezonu, w lidze zajęli odległe miejsce, ale zdobyli Puchar Szwajcarii, dzięki czemu wystąpią w Lidze Europejskiej. W klubie nastąpiło sporo zmian, zmienił się też trener, który chce zobaczyć wszystkich zawodników zespołu, aby stworzyć jak najsilniejszą kadrę na nowy sezon. Jadę więc walczyć o miejsce w FC Sion.
W takiej sytuacji oczywistą rzeczą jest, że jedyną możliwością powrotu "Zakiego" do Gdyni jest wykupienie jego karty, bądź rozwiązanie kontraktu przez samego piłkarza. Sam piłkarz jednak wie, że szanse na to są niewielkie.
- Były prowadzone ze mną rozmowy na temat pozostanie w Arce i nie wykluczałem takiej możliwości. Pozostanie w Gdyni wiązałoby się jednak z wykupieniem mnie z FC Sion, którego przecież jestem zawodnikiem, a wypożyczenie do Arki kończy się 30 czerwca. Tymczasem sytuacja gdyńskiego klubu jest ciągle niepewna, nieznany jest budżet Arki na nowy sezon, więc te rozmowy utknęły trochę w martwym punkcie. W Gdyni nie palę za sobą mostów, dobrze mi było nad morzem, więc może jeszcze zagram w Arce.
Źródło: Własne/Dziennik Bałtycki