Przestrzelone okienko transferowe, dziwne ruchy kadrowe w strukturach wewnątrz klubowych oraz złe ocenienie potencjału kadrowego to główne przyczyny najgorszego startu żółto-niebieskich w rozgrywkach ESA37, po powrocie na najwyższy szczebel rozgrywkowy.
Arka po 15. kolejkach w minionych sezonach Ekstraklasy:
2019/2020 - 13. miejsce (13 punktów)
2018/2019 - 11. miejsce (20 punktów)
2017/2018 - 10. miejsce (19 punktów)
2016/2017 - 11. miejsce (20 punktów)
W letnim okresie przygotowawczym w Arce doszło do niemałej rewolucji kadrowej. Z klubu odeszli liderujący w ubiegłym sezonie Michal Janota oraz Luka Zarandia, którzy bezapelacyjnie mieli największy wpływ na postawę żółto-niebieskich. W ich miejsce zakontraktowano wielu graczy zza granicy, a także znanych na krajowym podwórku Marcina Budzińskiego i Michała Kopczyńskiego. Nie bez przyczyny wśród kibiców zaczęły się obawy o powtórkę z sezonu 2010/11, kiedy to "drużyna babel" z hukiem zleciała z ligi. Po fatalnym początku obecnego sezonu i działań wymierzonych przeciwko Dominikowi Midak większościowy udziałowiec Arki zdecydował się na ponowne sprowadzenie Marko Vejinovicia. Zawodnika, który miał największy wpływ na to, że w Gdyni nadal mamy Ekstraklasę, oferując mu przy tym najwyższy kontrakt w zespole. Nie zadbano z kolei o obsadę młodzieżowca. Początkowo był nim sprowadzony z Resovii Kamil Antonik, jednak tak duży przeskok między ligami sprawił, że tę funkcję po czasie powierzono Kubie Wawszczykowi - również debiutantowi na szczeblu Ekstraklasy. Na domiar złego wobec kontuzji Mateusza Młyńskiego trener Jacek Zieliński miał bardzo ograniczone pole manewru, jeżeli chodzi o obsadę młodzieżowca. Z czasem okazało się, że grono zawodników sprowadzonych przez dyrektora sportowego Arki - kompletnie zawodzi. Przykładowo taki Fabian Serrarens w 437 rozegranych minutach nie oddał ani jednego celnego strzału na bramkę rywali. ANI JEDNEGO! Do cholery, mówimy tu przecież o napastniku! Nad resztą sprowadzonych nie ma sensu się dłużej rozwodzić, bo każdy widzi, co wnieśli a raczej czego nie wnieśli do gry Arki. Żeby nie być krytycznym do końca, należy tu wspomnieć o Schirtladze. Dawit wykręca nie tylko najlepsze liczby w zespole Arki, ale obok Michał Nalepy daje najwięcej jakości w poczynaniach ofensywnych. Co ciekawe, chodzą głośne słuchy, że nad sprowadzeniem Gruzina do Arki najmocniej pracował... kierownik drużyny Paweł Bednarczyk. Jeżeli to prawda to jest to kolejny, duży już kamyczek do ogródka Antoniego Łukasiewicza. Źle skompletowana kadra, plaga kontuzji oraz słabe wyniki sprawiły, że w Gdyni zdecydowano się również na zmianę szkoleniowca. Czy słusznie? Czas pokaże. Póki co gra Arki diametralnie się nie poprawiła, ale słysząc pozytywne głosy z szatni na temat Aleksandara Rogicia wierzymy, źe ta zmiana w końcu nadejdzie. Pozytywnym sygnałem jest sobotnia wygrana w Krakowie, gdzie gra Arki wyglądała naprawdę dobrze. W końcu bardzo dobrze grającego w tej rundzie Michała Nalepę wsparli na odpowiednim poziomie Marko Vejinović i Azer Busuladzić, a więc zawodnicy z najwyższymi kontraktami w drużynie, po których dotychczas oczekiwaliśmy zdecydowanie więcej. Innym pozytywnym czynnikiem jest prawdopodobny powrót do treningów w tym tygodniu Frederika Helstrupa, Adama Dei i Marcina Budzińskiego, a więc zawodników, którzy sporo wnoszą do gry Arki. Zniweluje to tym samym problem szkoleniowca Gdynian z brakiem szerokiej ławki, co było prawdziwą zmorą w ostatnich meczach żółto-niebieskich. Wierzymy, że w obecnej przerwie na mecze reprezentacji trenerzy Arki wycisną ze swoich podopiecznych maksimum i do przerwy zimowej znacznie zwiększymy przewagę nad strefą spadkową. A wtedy będziemy myśleć nad wzmocnieniem tej kadry, która zdecydowanie potrzebuje wzmocnień na kilku newralgicznych pozycjach. W innym przypadku czeka nas ciężka walka o utrzymanie, a przecież nikt sobie nie wyobraża aby w Gdyni Ekstraklasy miało nie być.