Rafał Siemaszko był żelaznym rezerwowym od początku obecnego sezonu. Od 1. kolejki w lipcu do 17. kolejki w listopadzie zanotował 15 występów w ekstraklasie, wszystkie wchodząc z ławki rezerwowych. Strzelił w nich dwa gole. Miejsce w wyjściowym składzie miał jedynie w meczach Pucharu Polski, choć w pierwszym spotkaniu ćwierćfinałowym z Bytovią także zaczynał na ławce. W tych rozgrywkach trafił do siatki w meczu I rundy z Romintą Gołdap. Swojej szansy od pierwszej minuty doczekał się dopiero na koniec rundy, wychodząc na boisko w wyjściowym składzie Arki na mecze z Jagiellonią w Gdyni i Śląskiem we Wrocławiu. W obu spotkaniach zdobywał bramki. Mimo to, także wobec słabej postawy Zjawińskiego i Abbotta, priorytetem w zimowym okienku stało się sprowadzenie napastnika, i jak wiemy zakontraktowano dwóch.

Siemaszko w przerwie od rozgrywek miał pecha. Podczas zgrupowania na Cyprze miał problemy zdrowotne i także z tego powodu zabrakło go w kadrze na inaugurację piłkarskiej wiosny w meczu z Legią. Nie pojawił się na boisku również w drugim spotkaniu, czyli wyjazdowym meczu z Zagłębiem. W kadrze znalazł się ponownie w dwóch ostatnich pojedynkach - ligowym meczu z Koroną, i półfinale Pucharu Polski z Wigrami. W obu wrócił do swojej oryginalnej roli rezerwowego. Dostawał swoją szansę w drugiej połowie, i w obu meczach odpłacił się golami. W starciu z Koroną Kielce pojawił się na placu gry w 76. minucie i potrzebował zaledwie 180 sekund do wpisania się na listę strzelców. Zrobił to w stylu rasowego snajpera, znajdując się w odpowiednim miejscu w polu karnym i wpakowując piłkę do bramki z bliskiej odległości. Z kolei w meczu z Wigrami wychowanek Orkana Rumia zmienił Josipa Barisicia w 61. minucie i tym razem potrzebował "aż" 7. minut by trafić do siatki. Znowu zaimponował, tym razem tym, że będąc najniższym zawodnikiem w polu karnym Wigier, przeskoczył rywala i głową pokonał Podleśnego.

Jak można było przewidzieć, po tych dwóch bramkach w mediach przylgnęło do niego określenie "joker". W tym sezonie zdobywał bramki po wejściu z ławki w 4 na 7 przypadków, czyli 57% wszystkich trafień. "Siema" imponuje jednak przede wszystkim formą strzelecką w przeliczeniu na liczbę minut spędzonych na boisku. W ekstraklasie mimo 18. występów, ma na liczniku zaledwie 538 minut. W tym czasie zdołał zanotować 5 trafień, co daje średnio gola co 107,6 minut. To czwarty najlepszy wynik w lidze. Częściej gole strzelali Dawid Kownacki (co 92,9 min.), Marcin Robak (103,1) i Nemanja Nikolić (107,2). Do tego dopisujemy 2 trafienia na 352 minuty w Pucharze Polski. Łącznie więc Siemaszko zdobywa bramki w tym sezonie średnio co 127,1 minuty.

Obecny sezon przypomina trochę premierowe rozgrywki 30-latka w barwach Arki. W ekstraklasowym sezonie 2010/11 Siemaszko też pojawiał się na boisku głównie z ławki, a w pierwszym składzie zagrał cztery razy. Nie zaliczył też ani jednego pełnego meczu. Różnicą jest oczywiście to, że wtedy nie udało mu się zdobyć ani jednej bramki. Z kolei w poprzednim sezonie napastnik grał więcej. Przede wszystkim rozpoczął sezon w wyjściowym składzie, a łącznie zanotował 15 meczów (na 31) w pierwszej jedenastce. Często natomiast występował u boku Pawła Abbotta. W obecnych rozgrywkach ustępował miejsca na szpicy w wyjściowym składzie Zjawińskiemu i Abbottowi. Wydaje się, że Grzegorz Niciński widział w nim właśnie mogącego dać dużo zmiennika, którego najlepiej wpuścić na boisko ok. 60 minuty, gdzie w krótszym wymiarze czasu może dać z siebie więcej. Siemaszko potrafi świetnie odnaleźć się w polu karnym, ale jest też wszędobylski, dużo szarpie, nie odpuszcza przeciwnikowi. Stąd w trakcie jednej z naszych ostatnich relacji radiowych został ochrzczony "piranią".

Dopiero gdy Zjawiński i Abbott zawiedli, Siemaszko znalazł się w końcu w pierwszej jedenastce. Po dobrych występach na koniec roku wydawało się, że może zostać pierwszym wyborem, ale po sprowadzeniu Barisicia i Trytki, a także wspomnianych problemach zdrowotnych, Siemaszko wraca do bycia superrezerwowym. Jeśli miałby znów występować od pierwszej minuty, to raczej jako najbardziej wysunięty piłkarz Arki. Wątpliwe by Grzegorz Niciński zdecydował się na wstawienie dwóch nominalnych napastników, a w składzie musi znaleźć się miejsce dla wracającego, wydaje się, do formy Mateusza Szwocha i jednego z najlepszych jesienią Dominika Hofbauera. Obaj mogą grać za plecami napastnika i zapewne jeden z nich będzie występował na tej pozycji w wyjściowym składzie.

Pirania będzie wypuszczana na podmęczonego przeciwnika i oby wciąż była tak głodna bramek.


Źródło statystyk najefektywniejszych w lidze: EkstraStats